Marganiec: jedno z najczęściej ostrzeliwanych miast żyje w strachu przed pociskami i katastrofą sąsiedniej elektrowni atomowej
To miasto żyje w ciągłym strachu. Do niedawna mieszkańcy Margańca, jednego z najczęściej ostrzeliwanych przez Rosjan miejsc Ukrainy, bali się nadlatujących z ich strony pocisków i myśleli co będzie, jeśli okupanci wywołają katastrofę w położonej w sąsiedztwie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Teraz zastanawiają się, jak wytrwać bez wody, którą stracili z winy najeźdźcy.
„U nas alarmy ogłaszane są przeważnie dopiero po tym, gdy coś wybuchnie. Nauczyliśmy się już, jaki odgłos wydają nadlatujące pociski i jak na nie reagować. Teraz uczymy się, jak żyć bez wody” – wyjaśnia PAP kobieta przed budynkiem rady miejskiej.
Marganiec w obwodzie dniepropietrowskim leży na prawym brzegu Zbiornika Kachowskiego, który wysycha po tym, jak 6 czerwca wojska rosyjskie wysadziły tamę w Nowej Kachowce na Dnieprze. Z godziny na godzinę z kranów przestała płynąć woda.
Dziś około 30 tysięcy mieszkańców miasta i okolicznych wsi, którzy nie uciekli przed wojną, pije wodę, rozwożoną przez straż pożarną i służby ratunkowe do ustawionych na ulicach cystern.
Woda wydawana jest w 20 punktach. Przy każdym z nich czuwa pracownik miejscowych wodociągów. Gdy cysterna robi się pusta, dzwoni po strażaków, by ją uzupełnili. Ludzie podjeżdżają po wodę rowerami, skuterami i samochodami, niektórzy ciągną wózki zakupowe z bukłakami.
„Mogę wam powiedzieć, jak prać w automacie bez wody. Po prostu wlewacie ją do tej szufladki, gdzie wsypuje się proszek. Nie bójcie się, nie przelejecie, bo jak pralka będzie miała dosyć wody, to zapiszczy. Wszyscy się uczymy” – opowiada ludziom przy jednym z takich punktów młoda matka, która przyszła tu z dwuletnią córeczką.
Mer Margańca Hennadij Borowyk zapewnia, że władze robią wszystko, by zapewnić mieszkańcom dostawy wody. Krótko po wysadzeniu zapory zaczęły wiercić studnie głębinowe, których ma być 20. Na razie będą one dostarczać tak zwaną wodę techniczną. By do miasta popłynęła woda pitna, trzeba będzie zbudować 7 kilometrów nowego wodociągu. „Zajmie to około dwóch miesięcy” - mówi.
Brak wody wpływa jednak na wszystkie sfery życia. Miejscowe szpitale przestały leczyć pacjentów i odsyłają ich do Dniepropietrowska i Zaporoża.
Mer wyjaśnia, że woda to niejedyny problem jego miasta. Rosyjskie wojska okupacyjne stoją po drugiej stronie wysychającego zbiornika, zajmując Zaporoską Elektrownię Atomową w Enerhodarze i strasząc świat kolejną katastrofą.
„Codziennie mierzymy promieniowanie. Sami rozumiecie, że nie wiemy, czego można się po nich (Rosjanach) spodziewać. Mogą zrobić cokolwiek, co tylko chcą” – ostrzega Borowyk.
W Margańcu nie można zobaczyć efektów wysadzenia przez Rosjan tamy w Nowej Kachowce. Do wyschniętego zalewu nie można podejść czy podjechać ze względu na niebezpieczeństwo ostrzałów. Z daleka widać jednak, że wody w zbiorniku jest bardzo mało.
„Przyzwyczailiśmy się do codziennych ataków, więc damy sobie radę i bez wody w kranie. Za nic się nie złamiemy i nie poddamy. Oni nigdy nas nie pokonają” – zapewnia PAP strażak, napełniający cysternę przed miejscowym domem kultury.
Skomentuj artykuł