MŚ: Polacy przegrali bitwę o Londyn
Polscy szczypiorniści nie zrealizowali celu minimum na MŚ w Szwecji. Mieli zająć co najmniej miejsce siódme, a zajęli ósme, bo w ostatnim spotkaniu przegrali z Węgrami 28:31 (14:16).
Pierwsza połowa spotkania z Węgrami zaczęła się fatalnie dla naszych reprezentantów. Madziarzy grali szybko i skutecznie, Polacy wolno jak w poprzednich pojedynkach i fatalnie w ataku. Po pięciu minutach biało-czerwoni przegrywali 0:3.
Wreszcie w 5 minucie i 42 sekundzie trafił Mateusz Zaremba, a gra naszej drużyny zaczęła się poprawiać. Po kolejnych 90 sekundach na tablicy był remis 3:3. A później polski zespół zaczął zdobywać przewagę. W 22 minucie prowadziliśmy czterema golami 14:10. Niestety, końcówka należała do Węgrów. Na 1,5 min. przed końcem pierwszej części gry znowu był remis. A w ostatniej minucie trafili jeszcze Tamas Mocsai i Gergo Ivancsik. Po 30 minutach Polska przegrywała 14:16.
Na początku drugiej części ta strata rosła. Nasi zawodnicy potrzebowali aż 6,5 minuty, by trafić do węgierskiej bramki. W tym czasie rywale zdobyli trzy gole. Później Węgrzy cały czas prowadzili trzema, czterema bramkami. Takiej straty odrobić się nie udało, choć na 90 sekund przed końcem przegrywaliśmy tylko 28:30. Ale w ostatnich sekundach padła tylko jedna bramka - dla Węgrów.
Przykra porażka kosztować może nas udział w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Siódma pozycja gwarantowała bowiem miejsce w jednym z turniejów kwalifikacyjnych do Igrzysk. Ale Polacy skończyli na miejscu ósmym. Meczu z Węgrami wygrać nie mogli, bo nie potrafią grać z kontry (i to nie tylko w tych mistrzostwach), bo popełniali masę banalnych błędów, których zawodnicy tego formatu powinni się wstydzić.
Trener Bogdan Wenta po meczu powiedział: "Dzisiaj wydawało się, że możemy odskoczyć na pięć bramek. Nagle - nie wiem czy z niefrasobliwości czy też hurra grania, zaczęliśmy oddawać rzuty, które bramkarz łapał nawet w dwie ręce. To spowodowało, że otworzyliśmy Węgrom drogę do zwycięstwa. Zastanawiające jest, że popełniliśmy tyle błędów i przez 14 minut nie potrafiliśmy zdobyć gola. Jeszcze w przerwie rozmawialiśmy, że są tylko dwie bramki do odrobienia, a to bardzo niewiele. Wyznaczyliśmy proste drogi działania, a tu się okazało, że to co wymagało myślenia zespołowego, zatrzymało się na myśleniu indywidualnym. Wszystkie uczucia przechodzą przez głowę. Trochę żalu, trochę złości. Jestem tylko człowiekiem i porażkę na tym turnieju przeżywam na swój sposób. Wiele lat z tą grupą pracuję. Z wieloma jestem też bardzo blisko uczuciowo związany, bo tych wspólnych dobrych momentów było znacznie więcej. Dziś jesteśmy w takim momencie, w którym trzeba zachować spokój. To są przecież ci sami chłopcy. Tutaj daliśmy 'kichę' i wynik jest dla nas niesatysfakcjonujący".
Smutno kończą się dla nas MŚ. Niektórzy mówili o medalu, inni o planie minimum, czyli 7 miejscu. Ósma lokata jest porażką polskiej piłki ręcznej. Szczypiorniści poszli w ślady siatkarzy, którzy również sprawili zawód podczas ostatnich MŚ. Oby za kilka lat nie odbiło się to na popularności obu dyscyplin w Polsce. Bo jeśli nastąpi powrót do sytuacji sprzed lat 15 - 20, to znowu piłka ręczna i siatkówka nazywane będą dyscyplinami świetlicowymi.
Skomentuj artykuł