My, ludzie środka

(fot. Brian Talbot / (CC BY-NC 2.0) / Flickr)

Dla konserwatystów zbyt liberalni, dla liberałów zbyt konserwatywni. Dla prawicowców za bardzo lewicowi, a dla lewicowców za bardzo prawicowi. Przez katolików często odbierani jako zbyt otwarci, natomiast przez niewierzących czy też niepraktykujących jako zbyt katoliccy. Tak, to my - ludzie środka.

Czy w czasach ostrych sporów, polaryzacji społeczeństwa i okopywania się na pozycjach swych jedynie słusznych argumentów jest jeszcze miejsce dla ludzi, którzy we krwi mają poszukiwanie racji po obydwu stronach barykady? Gdzie jest dziś miejsce dla nas, ludzi starających się zrozumieć wszystkie strony konfliktu i faktycznie znajdujących racje, by bronić jednych i drugich, a zarazem i jednych, i drugich krytykować?

Wobec gender z jednej strony krytyczni, bo dostrzegamy wielu takich, którzy z płci uczynili narzędzie niebezpiecznej walki ideologicznej. Ale z drugiej strony widzimy też tych, którzy słusznie walczą o równouprawnienie kobiet, tworząc dobrą i pożyteczną twarz feminizmu.

DEON.PL POLECA

W sprawie "Golgoty picnic" oraz jej podobnych dostrzegamy zarówno niezdrową tendencję do robienia powierzchownej sztuki skandalizującej kosztem religijnych świętości ludzi wierzących, jak i niepotrzebną nadwrażliwość katolików, doszukujących się bluźnierstwa tam, gdzie niekoniecznie występuje. Do tego za niedopuszczalne uważamy i to, że ktoś publicznie drze Pismo Święte i to, że cenzuruje się repertuar festiwalu teatralnego.

Sceptyczni wobec "Deklaracji wiary lekarzy", ponieważ została fatalnie napisana i nie do końca wiadomo, komu miałaby służyć. Ale zdecydowanie za tym, że sumienie zawsze jest ponad prawem państwowym, i że lekarze mają słuszne prawo do mówienia o swojej wierze czy też do składania ślubów na Jasnej Górze.

Klauzulę sumienia uważamy za bardzo potrzebny instrument prawny, lecz jednocześnie jesteśmy dziś pełni obaw, czy przypadkiem zamiast być narzędziem osobistej wolności nie staje się ona coraz bardziej narzędziem walki. Opowiadamy się również za modyfikacją ustawy, tak by lekarz odmawiający wykonania aborcji nie musiał w żaden sposób uczestniczyć we wskazywaniu placówki lub osoby, która się tego podejmie. Równocześnie jesteśmy za tym, by zapis o klauzuli sumienia sprecyzować do konkretnych czynności medycznych, tak aby nie było w przyszłości pola do jej niepotrzebnego nadużywania.

Prof. Bogdan Chazan nie jest dla nas ani męczennikiem prześladowanym za wiarę, ani wyjątkowym bohaterem. Nie jest jednak również wrogiem numer jeden czy też jakimś antybohaterem. Sprawa ze słynnym świętej pamięci dzieckiem wydaje nam się na tyle tragiczna, dramatyczna i złożona, że nie pozwala na kategoryczne oceny. Możemy zarówno w pewnych sprawach twardo bronić Chazana, jak i krytykować go w innych.

Ani w stu procentach za ks. Lemańskim, ani całkiem przeciwko niemu. Rozumiejący pewne racje abp. Hosera i jednocześnie krytycznie patrzący na jego postawę w tej sprawie. Ani całkowicie za PiS-em, ani za PO. Dostrzegający i dobre, i złe twarze tych formacji politycznych. I tak dalej, i tak dalej.

Tacy jak my - ludzie środka - to osobniki niezwykle niewygodne. Nie lubią nas media, które dziś stawiają na wyraziste tożsamości. Nie lubią nas też politycy, którzy domagają się jasnych deklaracji za lub przeciw. Jesteśmy co najmniej dziwni lub wręcz szkodliwi dla ideologów, którzy przekonują, że wyważone zdanie i rozsądek ważenia racji trzeba schować do kieszeni, bo przecież na wojnie liczy się tylko siła amunicji. Podejrzani jesteśmy również dla wielu księży i biskupów, ponieważ stać nas na postawę autonomiczną, gdy oni chcieliby od nas jednoznacznego i bezwzględnego poparcia.

A my po prostu na taki spolaryzowany, dwubiegunowy i naiwnie uproszczony świat się nie zgadzamy. Racje nie zależą od barw politycznych, deklaracji konfesyjnych czy też ideowych. Nie zależą też od tego czy ktoś czyta tę gazetę lub ogląda tamtą telewizję. Racje bazują na fundamentalnych wartościach, takich jak dobro, miłość, prawda, piękno. A te dostępne są dla wszystkich, niezależnie od tego, czy wywodzi się je od chrześcijańskiego Boga czy też z innych źródeł.

To wobec tych wartości jesteśmy jednoznaczni i bezwzględni. Reszta podlega krytycznemu osądowi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

My, ludzie środka
Komentarze (164)
3 sierpnia 2014, 11:41
Wychodzi na to, że ludzie środka to tacy kawalerowie szukający feleru w każdej pannie na wydaniu: a ta ma za bardzo odstające uszy, a tamta ma zbyt małe uszy, owamta ma za duże usta, owmasiamta za małe usta. To tchórzostwo i recepta na starokawalerstwo, a nie jakaś rozwaga i inteligencja.
O
owieczka_
2 sierpnia 2014, 10:08
A jak ludzie środka odnoszą się do nowej "zasady moralnej" proponowanej młodzieży przez księży Lemańskiego i Bonieckiego "Róbta co chceta"?
2 sierpnia 2014, 13:54
Chyba już ta nazwa przylgnęła... Załóżmy więc, że „ludzie środka” to nie są ci, co zawsze wybierają kompromis krakowskim targiem (w połowie drogi), tylko kierują się innymi zasadami. Jeśli chodzi o ks. Adama Bonieckiego, przy całym szacunku do jego osoby i działalności, historię sprzed roku z Nergalem oceniłem tak (wtedy jeszcze stawiając pierwsze kroki na tym forum jako Skalisty): [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1285.html[/url] A co do ks. Lemańskiego obecnie na Przystanku – wypowiedział się już na ten temat Robert Kościuszko tu: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,19479,ks-lemanski-klamie-ws-przystanku-jezus.html[/url] P.S. Z Robertem Kościuszko uczestniczyłem swego czasu w męskich grupkach biblijnych, gdy mieszkałem w Warszawie. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamięta, jak chcesz to zadzwoń do niego (podał telefon) i zapytaj o mnie:-)
O
owieczka_
3 sierpnia 2014, 08:28
Przyznam Ci się Rałale, że nie podoba mi się nazwa "ludzie środka", bo to kolejna etykietka po tzw. kościele otwartym lub oblężonej twierdzy. My mamy być Chrystusa, a nie środka. Co do wymienionych przeze mnie księży. Coś nie zagrało na linii posłuszeństwo-sprawiedliwość-uświęcenie (jest to ścieżka duchowa opisana przez św. Pawła). Pozdrawiam
3 sierpnia 2014, 09:42
Masz rację, jest to kolejna etykietka. Choć bardzo młoda, najmłodsza ze wszystkich innych, bo ledwo co zaproponowana przez p. Konrada Sawickiego, a już zdążyła nabrać cech pejoratywnych, począwszy od zrównania z letniością (znów nieadekwatnie cytowane słowa Jezusa), po niemalże jakieś zakłamanie, chodzenie na zgniłe kompromisy w imię świętego spokoju, tchórzostwa? Lecz wynika to może z tego, że ci najbardziej wojujący katolicy, uważający się za jedynych prawdziwych, kojarzą się z linią: prawicowy-konserwatywny-tradycjonalistyczny-zamknięty. Ich wzorem zła jest zestawienie: lewicowy-liberalny-modernistyczny-otwarty. A to nie jest takie proste. Tu należy stanąć w jakimś symbolicznym środku, szerokim centrum, żeby mieć najlepszy ogląd na wszystko i umieć wybierać z każdego co dobre, nie zamykać się na żadnego człowieka, bo Chrystusowa prawda, miłość, dobro nie mają takich etykietek. Tak, też uważam, że najbardziej właściwe byłoby po prostu określenie nas jako ludzi Chrystusa, chrześcijanie. Lecz skoro to nie wystarcza...
P
picassojerzy
3 sierpnia 2014, 11:17
Bełkoczesz. Róbta co chceta = Kochaj i czyń co chcesz Św. Augustyna Już to kiedyś śp. Ks.Bp. Życzyński tłumaczył
K
klara
3 sierpnia 2014, 11:26
Owsiak to potwierdził, że jego hasło nawiązuje do św.Augustyna? Biskup "Życzyński"  to ten, który sobie bardzo "życzył" takiej interpretacji? A może "róbta co chceta" nawiązuje do syczącej namowy w rajskim ogrodzie? Spytaj Owsiaka.
O
owieczka_
3 sierpnia 2014, 11:27
Róbta co chceta=czyń wedle swej woli. Mówi Ci to coś?
Z
ziomal
3 sierpnia 2014, 11:43
Przyznam Ci się Rałale, że nie podoba mi się nazwa "ludzie środka", Owieczko, Kościół musi stać na dwóch nogach. "Otwarci" - lewa naoga, "oblężona twiardza" - prawa noga. A między nogami - "ludzie środka". Choć to raczej cuchnąca miejscówka :(
MR
Maciej Roszkowski
3 sierpnia 2014, 16:59
Ludzie spokoju?
3 sierpnia 2014, 20:11
Może nie tyle/tylko? spokoju, a pokoju:) - choć krew mam gorącą, nie lubię awanturnictwa, pieniactwa, anarchii. A też cenię obiektywizm. Nie podoba mi się tzw. moizm. To co tamci moi mówią, czynią jest najwłaściwsze. I choćby ptak robił im na głowę, będą szli w zaparte, że to świeży wiosenny deszcz. A przyznać rację stronie przeciwnej, jeśli ma takową? Ależ... Jeśli tam faktycznie padałby deszcz, to będą mówić, że to nieprawda, bo to ptak coś tam... A druga strona ten sam brak obiektywizmu i pielęgnowanie moizmu, gloryfikowanie moich, najmojszych. Takie plemienno-kibolskie, po każdej stronie barykady.
MR
Maciej Roszkowski
4 sierpnia 2014, 12:19
Ludzie  pokoju. Podoba mi się. Chciałbym być oceniany jako czlowiek pokoju, chopć czasem szlag mnie trafia.
4 sierpnia 2014, 12:54
Szukacie w złym kierunku. Nie powinno byc tych od Pawła i tych od Apollosa... Jedyne określenie z którego powinnismy być dumni to chrzescijanie. Ludzie od Jezusa.
MR
Maciej Roszkowski
4 sierpnia 2014, 21:47
Też racja.
5 sierpnia 2014, 10:28
Coś jak by echo tego syczenia słychać w Twoim poście :)
K
klara
5 sierpnia 2014, 11:51
Masz omamy słuchowe. Ale - jest teraz tak dużo ofert bezpłatnego badania słuchu :)
:
:(((
1 sierpnia 2014, 23:25
podstawowy problem tego artykułu mam wrażenie polega na tym, że Pan Konrad - jak się go uważnie przeczyta więcej niż raz - sobie przeczy. jeśli ktoś jest jednoznaczny i bezwzględny wobec np. swojej wiary katolickiej i przynależności do Kościoła (co jest końcowym wnioskiem artykułu), to nie może przejść obojętnie wobec Golgoty picnic ani wobec postawy ks. Lemańskiego (co Pan Konrad uznaje za przesadę) więcej precyzji następnym razem, bo tylko nieporozumienia się robią i jedni drugich z błotem mieszają...
S
strada
5 sierpnia 2014, 09:26
Czytaj ze zrozumieniem. Wtedy wszytsko będzie precyzyjne.
J
jendrzej
1 sierpnia 2014, 22:24
Znam Twoje czyny ,że ani zimny ani gorący nie jestes Obyś był zimny albo gorący. A tak jesteś letni i ani zimny,ani gorący, chcę Cię wyrzucić z ust moich.
W
wierny
1 sierpnia 2014, 20:21
Wy nie jesteście żadnym środkiem tylko najemnymi dziennikarzami grupki deonowych jezuitów - dydsydenckich, postmodernistycznych i poprawnych. Za to bierzecie kase i to rozsiewacie. Ale wy wiadomo tylko dla kasy a naprawdę wielki problem dla KK stanowi ci otwarci na wszystko, twórcy medialnego kościoła duchowni, w tym wypadku ta grpka deonowych jezuitów
S
strada
5 sierpnia 2014, 09:29
Ty i ta Twoja zdarta płyta..... Masz jakąs chorą misję obrzucania błotem deonoeych jezuitów.A tak naprawdę samego siebie brudzisz
K
klara
1 sierpnia 2014, 18:45
TomaszuL, czytałeś artykuł o.Kwiatkowskiego "Jeszcze jedna mistyfikacja"? I widzisz, jak głupio wypadłeś pisząc o "wyimaginowanych" wrogach chrześcijaństwa? Dobra - możesz nie odszczekiwać pod stołem. Ciekawe, jak też oceniliby opisywany "event" ludzie środka? Panie Konradzie? Przemówi Pan w ich imieniu?
2 sierpnia 2014, 07:53
Klaro - jedynym faktycznym wrogiem chrześcijaństwa jest sie samemu w stosunku do siebie. Cała reszta, dokładnie zapowiedziana w Ewangeliach i zobrazowana w dziejach chrześcijaństwa jest normą życia chrześcijańskiego. Stąd wyszukiwanie sobie wrogów, walka z nimi jest pozbawiona sensu, szczególnie gdy np. pewne grupa "artysów" czy "polityków" celowo stara sie wywołać "konflikt" z chrześciajnami aby siebie wypromować i na "walce" chrześcijan zarabiać mamonkę. A duża grupa szczegolnie gorliwych katolików łapie sie w te sidla, chocby przy "artystycznych" wydarzeniach rojąc sobie jakis wrogów, zamiast zauważyć o co w tym chodzi.
K
klara
2 sierpnia 2014, 09:03
Wcale sie nie dziwię Jezusowi, że letnich wyrzyga z ust swoich. Też mi do gardła podchodzi jak czytam takie obślizgłe teksty, z wierzchu niby piękne, pełne "chrześcijańskich" ozdobników, którymi próbuje się wykorzystać chrzescijaństwo przeciw samym chrześcijanom. Ale żeby było jasne - nie ciebie zaliczam do ketnich. Ty jesteś lodowato zimny. Tylko udajesz letniego.
2 sierpnia 2014, 09:10
"Też mi do gardła podchodzi jak czytam takie obślizgłe teksty, z wierzchu niby piękne, pełne "chrześcijańskich" ozdobników, którymi próbuje się wykorzystać chrzescijaństwo przeciw samym chrześcijanom." Możesz rozwinąć tę myśl. 
K
klara
2 sierpnia 2014, 09:14
Mogę i zrobię to. Teraz nie mam czasu, ale w wolnej chwili wykażę tę podstępną metodę wyłącznie na podstawie twoich wpisów. Może być?
2 sierpnia 2014, 09:15
Czekam z dużą niecierpliwością.
MR
Maciej Roszkowski
3 sierpnia 2014, 17:14
Opisywany "event" może mieć kilka przyczyn i zróżnicowane oblicze. Może być wynikim opętania -  nie znam się na tym, nie mnie to oceniać.  Dziś mamy nadprodukcję wszystkiego, więc aby się przebić trzeba głośniej, bardziej prowokacyjnie. Każdy może być sławny przez 15 minut. Jak już tu pisałęm Żydzi, geje, inne płcie,  muzułmanie  są pod ścisłą ochroną więc jest ryzyko pozwu i odszkodowania, a może nawet fatfy i utraty głowy. "Będziecie znakiem , któremu sprzeciwiać się będą" czytamy w Piśmie, więc na katolików wszystko można.  Uważam się z człowieka środka i dopóki takie błazeństwa dzieją się gdzieś daleko,  to problem jest dla tych którzy są bliżej, nie pojadę do USA protestować. Czy muszą, czy muszę  to oglądać? Co robić gdy ktoś w towarzystwie excuse le mot puści bąka.  Ignorować. Dla mnie pewni ludzie, pewne ugrupowania, pewni artyści NIE ISTNIEJĄ. Udaje mi sie przekonać swoje otoczenie do takiego myślenia. Ta kretyńska "Golgota" początkowo miała być na zamkniętych spektaklach. Dopiero demonstracje spowodowały publiczne czytanie tekstu, druk fragmentów w GW etc. Ważne pytanie, to co robić, gdy wejdą na moje podwórko. Obym nie był wtedy jak uczniowie na dziedzińcu...
K
klara
3 sierpnia 2014, 17:59
Długo się rozpisłeś, a wystarczyłoby tyllko tyle: Ja MR, uważający się za człowieka środka, twierdzę, że szyderstwo z Przenajświętszej Męki Zbawiciela to "takie błazeństwa" na które spokojnie można przymknąć oczy i udawać że nie istnieją, bo  znaczą dla mnie tyle samo co pierdnięcie (oczywiście - excusez le mot, a jakże!)
MR
Maciej Roszkowski
4 sierpnia 2014, 12:27
A co mam z takimi zrobić. Zabić, oćwiczyć, wysłać na Magdagaskar? Uczestniczę w wyborach i różnych akcjach NGO, w tych demonstracjach, które miały szanse na stopniowe choć powodzenie. Odpowiednio wychowaliśmy swoje dzieci. W moim kręgu  nie ma akceptacji dla błazeństw.  Na świecie trwa w tej chwili kilkanaście wojen, trwa ludowbójstwo w wielu krajach, pewnie kilkadziesiąt podobnych błazeństw właśnie sie odbywa. To złudzenie, że reagując emocjonalnie i krytykując innych na DEONIE poprawiamy świat.
T
tak
4 sierpnia 2014, 13:25
Jest jeszcze coś takiego jak "dać świadectwo". W trudnych czasach ci nieliczni , którzy dawali świadectwo wracali nadzieje tłumom. JP II dawał świadectwo, kardynał Wyszyński, bł. J. Popiełuszko, Mandela, itd a potem okazywało się, że niemożliwe jest możliwe.
K
klara
4 sierpnia 2014, 15:58
A co mam z takimi zrobić. Ja, mdła białogłowa, mam uczyć mężczyznę co ma robić kiedy ktoś szarga jego świętości? Hm... Może zacznij od nazywania rzeczy po imieniu? Golgota Picnic i podobne "eventy" z pewnością nie mogą  być nazwane "błazeństwem". 
Z
ziomal
1 sierpnia 2014, 15:29
No dobra, panie Sawicki. Powiedz pan jasno - św.Michał się wygłupił z tym Lucyferem? Powinien z miłością "się pochylić" i nie wszczynać w niebie zadymy?
Z
zs
1 sierpnia 2014, 17:07
Pewnie racje były po obu stronach :)
Z
zs
1 sierpnia 2014, 15:15
Przychodzi dwóch Żydów do rabina by ten rozsądził spór między nimi. Pierwszy opowiada jak to wygląda z jego strony, opowiada żarliwie całą historię na co rabin odpowiada: - Masz rację. Po nim opowiada drugi historię ze swojego punktu widzenia i stara się dowieść, że słuszność leży po jego stronie. Także na jego wywód rabin odpowiada: - Masz rację. Na te słowa nie wytrzymała przysłuchująca się wszystkiemu żona rabina i mówi: - Przecież to niemożliwe! Oni spierają się ze sobą, o to który ma rację, a Ty mówisz, że mają ją obaj? To niemożliwe! Rabin z niezmąconym spokojem odpowiada: - Ty też masz rację! Odczytuje powyższy tekst jako deklaracje nijakości: nie byc ani zimnym, ani ciepłym. Takim letnim - tak poudawać mądrość. Szczęśliwie taka bylejakość charakteryzuje się też ogromną biernością. Poleziecie tam gdzie wam każą lub gdzie zwiodą. Pozdrawiam talibanat środka :)
1 sierpnia 2014, 15:35
Przychodzi dwóch katolików do proboszcza, by ten rozsądził spór między nimi. Pierwszy mówi: - Ja - w przeciwieństwie do niego - uważam, że bardzo dobrą drogą wzrastania duchowego są pielgrzymki piesze na Jasną Górę. Proboszcz odpowiada: - Masz rację. Drugi opowiada: - Ależ nie, ja z kolei uważam, że bardzo dobrą drogą wzrastania duchowego jest codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Proboszcz odpowiada: - Masz rację. Przysłuchujący się temu wikary nie wytrzymuje: - Przecież to niemożliwe! Oni spierają się ze sobą, o to który ma rację, a Ty mówisz, że mają ją obaj? To niemożliwe! Proboszcz z niezmąconym spokojem odpowiada: - Ty też masz rację! Pozdrawiam siostry i braci w wierze, dopuszczających różnorodność w jedności Królestwa Bożego:)
V
veritas
1 sierpnia 2014, 15:44
Kiepsko wypadło. W żydowskim dowcipie należało rozsądzić konfliktowe racje. Ani pielgrzymka ani adoracja nie pozostają ze sobą w konflikcie, bo maja jeden cel. Tyle pisania na prózno...
1 sierpnia 2014, 15:49
Na jakiej podstawie oceniasz historie z żydowskiego dowcpiu, znasz je? Przytocz więc je, bo inaczej to jest jakbyś pokazał mi walizkę z dokumentami i udowadniał mi, że masz rację, ale dowody są zamknięte w tej teczce. Pokazałem, że różne spierające się osoby mogą mieć rację jednocześnie, bo nie mało takich sporów. A więc do dzieła Ty, albo zs - proszę o pełną wersję tego dowcipu, co mówili ci żydzi rabinowi?
T
tak
1 sierpnia 2014, 15:58
Aby była sprzeczka preferencje o które chodzi muszą być wykluczające się na wzajem : albo to albo coś innego a nie jedno i drugie. Nie można się sorzeczać o rzeczy różne. Czyli ktoś powie ja wolę pielgrzymkę , a  inny odpowie mnie bardziej rozwija duchowo adoracja. Tu nie ma powodu sporu. Mwiac inaczej : jeden lubi pomarańcze , drugi  jak mu nogi smierdzą.
Z
zs
1 sierpnia 2014, 16:03
Pełna wersja dowcipu - rozumiem, że to też dowcip. Jeszcze autoryzowana :) Dowcip ten jest przedstawiany jako ilustracja unikania rozwiązywania sytuacji konfliktowych. Twoja historyjka (szkoda, że nie zawarłeś w niej elementu humorystycznego) ilustruje sytuację nieistniejacego konflitku. I to dobrze (ciekawe że jako człowiek środka nie umiałeś dostrzec zalet obu stron - ach zapomniałem, ta umiejętnośc to fikcja). A propos różnorodności w Kościele - Chrystus o niej mówił: o gorących, zimnych i letnich. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego akceptuje przeciwstawne poglady. Tak czy siak, je akceptuje letnich zaś wypluwa. Pozdrawiam letnich :)
1 sierpnia 2014, 16:22
No niestety rozczarowała mnie Twoja odpowiedź, bo uciekłeś przed faktyczną weryfikacją Twoich pomówień. Takie historyjki bez żadnych szczegółów, ale za to z końcową tezą, to można produkować na pęczki, natomiast ich wartość dowodowa jest zerowa. Założeniem Twojego dowcipu jest, że ludzie tzw. środka (trzeba wymyślić lepsze określenie tej grupy, bo to może być i jest okazuje się niewłaściwie rozumiane, jeśli brak dobrej woli) są niemalże zakłamanymi hipokrytami. Jakbym miał rozstrzygnąć spór i jeden mówi mi, że aborcja to jest zabijanie człowieka, a drugi, że nie jest to zabijanie człowieka, to nigdy w życiu bym nie powiedział, że obydwaj mają rację! Co próbujecie nam wmawiać? Tak więc proszę, żebyś podał konkretne przykłady, kiedy ludzie nie dający się zaszufladkować do żadnej z takich grup, przyznają rację w sprzeczny sposób?
V
veritas
1 sierpnia 2014, 16:41
A więc do dzieła Ty, albo zs - proszę o pełną wersję tego dowcipu, co mówili ci żydzi rabinowi? Alez wersja jest pełna. Wystarczy zdanie o przysłuchującej sie wszystkiemu żonie rabina, która - znając obie wersje - wykrzykuje, że to niemozliwe, zeby obydwu przyznać rację. Czyli były to racje wykluczające się.
Z
zs
1 sierpnia 2014, 16:52
Nie wiem jakich "was" masz na myśli. Autor zdaje się definiować "środkowców" (może wolisz "średniaków"? :) ) jako tych, którzy posługują się rozsądkiem. Ich otwarte umysły prześwietlają wszystko w sposób obiektywny. Inni okopują się na pozycjach jedynie słusznych argumentów. Mają oni wyłączoną zdolność oceny rzeczywistości, zacietrzewieni ograniczonymi ideologiami. A co z konserwatystą katolickim zaczynającym przyglądać się polityce narkotykowej Portugalii czy Holandii i zastanawiającym się czy może jednak nie mają racji? Człowiek prawie środka, z prawicową chorobą (może nawet wstydliwą)? To może inaczej spróbować zdefiniować tę grupę - może to są Ci, którzy z definicji uważają że prawda leży pośrodku? Trzeba wysłuchać obu stron, złajać jednych, pochwalić drugich. Tylko czy tacy ludzie naprawdę mogą to robić? Czy naprawdę są w stanie obiektywnie oceniać rzeczywistość? I czy prawda leży po środku, bo może przez przypadek Prawdę wyznacza nie geometryczny środek, a Chrystus? Nie mogę dać przykładu dla tak niejasnej grupy. Skupię się na p. Konradzie i jego artykule. Jeśli dobrze rozumiem ma się on za katolika. To jak jednocześnie może pisać: "Racje bazują na fundamentalnych wartościach, takich jak dobro, miłość, prawda, piękno. A te dostępne są dla wszystkich, niezależnie od tego, czy wywodzi się je od chrześcijańskiego Boga czy też z innych źródeł"?
Z
zs
1 sierpnia 2014, 17:06
A jeszcze jedno: postawa rabina z dowcipu nie oznacza zaraz hipokryzji. Lepszym wytłumaczeniem i bardziej mi pasującym do ludzi określającym się jako ludzie środka jest niezdolność do oceny sytuacji. Ten rabin mógł nie być w stanie ocenić kto ma rację. Do oceny potrzeba bowiem kryteriów, a jeśli się je rozwodni (jak Autor pisząc o rzekomych wartościach wspólnych) to taka osoba nie może podjąć dezycji, może jedynie wskazywać na racje obu stron i wady w ich rozumowaniu. Ściślej rzecz ujmując - na to co wydaje się być racją i jej brakiem. Nie hipokryzję zarzucam letnim, ale głupotę
DK
Dariusz Kot
1 sierpnia 2014, 17:21
Oj, wiele sie jeszcze musimy uczyc od Zydow :) Wszyscy przegapili kluczowa moim zdaniem informacje - obaj spierajacy sie Zydzi opowiadali sporna historie "z ich punktu widzenia". Dlatego rabin spokojnie mogl on im obu naraz przyznac racje - bo w obrebie wlasnego horyzontu kazdy z nas faktycznie racje mial. A jednoczesnie to niemozliwe, zeby obaj racje mieli, bo swiat jest tylko jeden - i dlatego zona takze miala racje. To wspaniala przypowiesc o tym, ze podczas sporow nie porownujemy ze soba naszych swiatow, ale ten sam swiat, opisany w naszych jezykach, z wszystkimi ich lokalnymi odmiennosciami i ograniczeniami. Jezykow jest wiele - ostrzega rabin, podobnie zreszta jak autor glownego artykulu. Wspaniala anegdota, zawierajaca wedlug mnie dokladnie odwrotne przeslanie niz chciala osoba, ktora ja pierwsza opowiedziala....
Z
zs
1 sierpnia 2014, 17:36
Jest to jedyny sens tego dowcipu? Ale w sumie dobrze Twoja wypowiedź ilustruje to z czego się nabijam: takie podejście to nic innego jak paraliż umysłowy - każdy ma swój pogląd i nic z tego nie wynika. 
V
veritas
1 sierpnia 2014, 17:46
Aleś naciągnął, oj, żeby nie pękło z hukiem. Komizm tej anegtoty polega na absurdalnym podważeniu zasady istnienia prawdy obiektywnej, niezależnej od czyichś punktów widzenia. A ty - widać pilny uczeń Żydów - pokrętnie wyciągnąłeś i podajesz do wierzenia wniosek, że  "tyle prawd ilu ludzi" i tak ma być.
M
Marcus
1 sierpnia 2014, 20:53
To się nazywa RELATYWIZM. Bardzo niebezpieczny pogląd filozoficzny w którym: "...Prawdziwość dowolnego sądu zależy od przyjętych założeń, poglądów czy podstaw kulturowych...." - cytat za pl.wikipedia.org
MR
Maciej Roszkowski
3 sierpnia 2014, 17:19
Tu błąd logiczny. Żadna z dróg nie została określona jako najlepsza, czy jedyna, a więc nie wykluczała drugiej.
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 14:30
„Racje bazują na fundamentalnych wartościach, takich jak dobro, miłość, prawda, piękno. A te dostępne są dla wszystkich, niezależnie od tego, czy wywodzi się je od chrześcijańskiego Boga czy też z innych źródeł”... Czyżby autor podważał misję nawracania i nauczania którą swemu Kościołowi wyznaczył sam Jezus Chrystus- skoro twierdzi że "z innych źródeł" można czerpać miłość, prawdę nie tylko poprzez Chrystusa który jest Prawdą i Drogą, Boga który jest MIŁOŚCIĄ i jej dawcą? Niechże się redaktor zastanowi czy warto publikować swoje podejrzane deklaracje w imieniu innych. Niechże się zastanowi zanim coś napisze bo nawet mając ambicje ewangelizacyjne (pomijając kwestię predyspozycji i przygotowania)- czasem lepiej zamilknąć niż narazić na szkodę dobro wspólnoty głosząc fałszywą naukę... Ufam że uczynił to Pan nieumyślnie choć obecne nasilenie w głoszeniu niewyraźnych nauk nie wyłączając najwyższych hierarchów Kościoła trudno traktować w kategoriach przypadku...
T
tak
1 sierpnia 2014, 13:48
„Racje bazują na fundamentalnych wartościach, takich jak dobro, miłość, prawda, piękno. A te dostępne są dla wszystkich, niezależnie od tego, czy wywodzi się je od chrześcijańskiego Boga czy też z innych źródeł”. Ta opinia jest wyjątkowo niemądra. Sugeruje ona , że wszyscy tak samo rozumiemy dobro , miłość, prawdę, piękno – skoro pisze, że dostępne są dla wszystkich. A już bezdenną głupotą jest twierdzenie przez Autora ,że „Racje nie zależą od barw politycznych, deklaracji konfesyjnych czy też ideowych. Nie zależą też od tego czy ktoś czyta tę gazetę lub ogląda tamtą telewizję”. Właśnie jak najbardziej zależą. Dobrem dla Rosjan jest zagarnięcie Krymu. Zdecydowana większość z nich tak przedstawia swoje w badaniach. Ukraińcy i wielu ludzi na świecie uważa inaczej. Czyli to co dobre dla Rosjan nie jest dobre dla innych. Komuniści uważali, że dobra jest ścisła kontrola wszystkiego co dzieje się w kraju którym rządzą. Wielu jednak uważało, że nie jest to dobre, że pozbawia mich wolności. Jedni słowo „miłość” interpretują, jako seks tylko, inni dodają np.: uległość, dominację, służalczość, lojalność, wreszcie inni dbałość o dobro osoby kochanej. W Ewangelii czytamy , że najwyższy kapłan powiedział o sprawie Jezusa, że lepiej aby zginęła jedna osoba niż cały naród. Też dobro inaczej rozumiał. Ocena danej rzeczy zależy od hierarchii wartości i sposobu rozumienia tych wartości to przecież jest tak oczywiste , że aż wstyd powtarzać. Skoro jak Autor twierdzi racje zależą od dobra, miłości.. itd. a są one , co oczywiste, odmiennie rozumiane przez ludzi, to te racje muszą być różne i różnić ludzi.
T
tak
1 sierpnia 2014, 13:46
Pisze Autor:” Wobec gender z jednej strony krytyczni, bo dostrzegamy wielu takich, którzy z płci uczynili narzędzie niebezpiecznej walki ideologicznej. Ale z drugiej strony widzimy też tych, którzy słusznie walczą o równouprawnienie kobiet, tworząc dobrą i pożyteczną twarz feminizmu.” Ależ to w żaden sposób nie dotyczy koncepcji „środka”. Jest to pozorna sprzeczność. Załóżmy, że nie jestem osobą „środka”, lecz konserwatystą/liberałem. Jako konserwatysta w pełni się zgadzam z gender jako koncepcją równouprawnienia kobiet. Nie wiem dlaczego zrezygnowano z pojęcia feminizm, które ma tradycje ponad stuletnie. Obawiam się, że nie odbyło się to bez powodów. Poniżanie, pozbawianie praw ludzkich  z powodu płci, wyznania religijnego, koloru skóry uważam za coś haniebnego, jednakże absolutnie nie zgadzam się z genderyzmem jako narzędziem  deprawacji dzieci, walki między płciami, czy jego koncepcją płci jako cechy społecznej a nie biologicznej. Natomiast liberał będzie uważał odwrotnie, powołując się na to samo co ja czyli dobro, miłość, prawdę, piękno.  Jak widać tych rzeczy nie da się połączyć. To są dwa odmienne stanowiska sztucznie połączone jedną nazwą zamiast dwoma różnymi, chociażby takimi jak: gender i feminizm. Gdyby taki podział istniał sprzyjałbym feminizmowi ale w żadnym wypadku nie gender. Trudno mi uwierzyć, że Autor takich podstawowych rzeczy nie rozumie. Zatem w jakim celu to co napisał, napisał?
M
Marcus
1 sierpnia 2014, 13:25
"...Racje bazują na fundamentalnych wartościach, takich jak dobro, miłość, prawda, piękno. A te dostępne są dla wszystkich, niezależnie od tego, czy wywodzi się je od chrześcijańskiego Boga czy też z innych źródeł.... " Panie Konradzie, problem polega na tym, że tylko Bóg jest jedynym żródłem doba, milości, prawdy i piękna. Inne żródła to tylko pozór dobra i miłości. Bo jak można inaczej określić fakt, że chore dziecko trzeba uśmiercić zanim się urodzi. Gdzie jest ta wielka mądrość ludzka, która potrafi wykryć chorobę i dalej już nic..... oprócz zabicia? A na temat innych żródeł "dobra", "prawdy" itd opowiada s. Michaela Pawlik: [url]https://www.youtube.com/watch?v=pxHF2d25iZw[/url]
M
Michał
1 sierpnia 2014, 11:19
Hitlera też wybrali "ludzie środka".  Większość Niemców w 1932 i 1933 r. to nie byli zadeklarowani naziści. Mówili sobie: może ten Hitler trochę przesadza w tym "Mein Kampf", ale nam Niemcom należy się przestrzeń życiowa. Wypośrodkowali sobie, że dobrze byłoby, żeby przejął władzę. Podobnie jest z zabijaniem nienarodzonych. Ludzie środka tłumaczą sobie to tak: zabijanie jest złem, ale czasami zabić trzeba. Bo dziecko brzydkie i chore (jak w sprawie Chazana) albo z gwałtu.
1 sierpnia 2014, 11:19
Gdzie jest ten środek Panie Konradzie? Jak opisuje Pan świat? Przeciwnicy gender vs. osoby slusznie broniące kobiet Nadwrażliwość katolików na kpiny z Męki vs. prawo Państwa do wystawienia dowolnego  spektaklu (Mszę św teatrze Pan pamięta?) a twierdzenie Stać nas na postawę autonomii wobec biskupów... (!!!???) ups... katolicy autonomiczny...  znaczy co? Biskup tak... ale bez zwierzchności nad nami?
GN
g nG
1 sierpnia 2014, 12:55
"Stać nas na postawę autonomii wobec biskupów... (!!!???)" Mnie stać! Mogę uczcić rocznicę Powstania na koncercie Madonny a nie muszę  w tej sprawie słuchać kwasów Hosera, Małkowskiego itp hierarchów.
MB
Michael Buffer
1 sierpnia 2014, 11:03
Ladies and gentlemen! Let`s get ready! Konraaad Saaaawickiiii! Waga lekkopółświęta!
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 11:42
Czy uważasz że z Twojej kpiny wynika coś konstruktywnego?
MB
Michael Buffer
1 sierpnia 2014, 11:59
No pewnie! Spytaj Konrada Sawickiego - on cię pouczy jak w kazdej kpinie znależć pozytywy.
1 sierpnia 2014, 10:30
Jezus kiedy potrzeba był prawicowy. Kiedy potrzeba była lewicowy. Kiedy potrzeba był konserwatywny, liberalny, tradycjonalistyczny, modernistyczny i jaki jeszcze tam mógłby być. A to chorągiewka na wietrze! Taki nieokreślony, letni, niesprecyzowany... A może oceniał ludzi, sprawy według jeszcze jakichś innych kryteriów? To są w ogóle jakieś inne? Jezus był (jest) Prawdą. Tyle, że odnajdywał ją w każdej opcji. Był (jest) też Miłością. Odnajdywał ją w każdej opcji. Poza tym był (jest) Bogiem i miał od razu boskie poznanie co do każdego człowieka, czy każdej sytuacji. My nie mając takich boskich umiejętności musimy pytać, słuchać, starać się zrozumieć, wyłuskać faktyczne dobro. Czasami w pojedynkę trudno, potrzebujemy wówczas mądrości zbiorowej, poznać opinie jeszcze innych osób. Czasami też pomaga odczekanie, czas. Do tego potrzebna jest przede wszystkim dobra wola, miłość wobec drugiego człowieka. Uznanie, że ktoś inny, kto być może się myli w jednym, może mieć rację (czasami sporą) w drugim. Dużą łatwizną jest się samookreślić według kryteriów z początku mojego wpisu. Założyć według nich klapki na oczy i wszystko, co nie mieści się w tak wytyczonych ramach, walić na oślep cepem.  A najlepiej jeszcze wspomagać się w tym cytatami biblijnymi, pasującymi najczęściej jak pięść do nosa. No, ale skoro ktoś cytuje Słowo Boże, znaczy się, że mówi prawdę, ma rację i to tą boską, rzecz jasna.
1 sierpnia 2014, 10:45
Kluczowe pytanie: Jezus był, czy jest? 
1 sierpnia 2014, 10:54
jako człowiek był, jako Bóg jest (od zawsze po zawsze), dlatego też uwzględniłem te dwie sprawy - o co chodzi?
1 sierpnia 2014, 11:36
Chodziło zapewne o wskaznie możliwej interpretacji stwierdzenia BYŁ (czas przeszły w odniesieniu do czlowieczeństwa Jezusa) sprzecznej z Nauczaniem  KK KKK 479 W czasie ustalonym przez Boga wcielił się Jedyny Syn Ojca, wieczne Słowo, to znaczy Słowo i substancjalny Obraz Ojca; nie tracąc natury Boskiej, przyjął naturę ludzką. KKK 481 Chrystus ma dwie natury, Boską i ludzką, nie pomieszane, ale zjednoczone w jednej Osobie Syna Bożego. Tak więc jako czlowiek JEST! Można co nawyżej powiedzieć o działaniach Jezusa gdy po wcieleniu żył jako czlowiek na ziem. Ale po Wcieleniu nie utracił On juz  nigdy natury ludzkiej.
1 sierpnia 2014, 11:42
Litości. Czytasz w Biblii: Jezus powiedział, Jezus poszedł, Jezus zrobił... Żył materialnie i działał jako widzialny człowiek dla innych w określonym czasie i do tego się odnoszę. Kweste boskie (wieczne) zaznaczyłem. Widzę, że nie macie się Panowie czego czepić. A może tak odnieść się do meritum wpisu, jeśli już koniecznie chcecie podważyć to, co napisałem?
1 sierpnia 2014, 12:09
Merytorycznie? Wyrzuc odpowiedź "jako człowiek był". Jeśli napiszesz: Jezus był nad Jordanem. to to jest prawda. Był, gfakt historyczny  i to się skończyło. Jeśłi napiszesz: Jezus był Prawdą jako człowiek. To taki napis informuje o  czasie przeszły wiec nasuwa pytanie: "Dlaczego jako człowiek nie jest?" A niewłaściwa odpowiedź jest przedmiotem herezji.
1 sierpnia 2014, 12:57
Jezus jest Prawdą. Tyle, że odnajduje ją nie tyle w każdej opcji ile w każdym człowieku. Jest też Miłością. Odnajduje ją w każdym ( a nie jakiejś opcji). "Jezus kiedy potrzeba był prawicowy. Kiedy potrzeba była lewicowy. Kiedy potrzeba był konserwatywny, liberalny, tradycjonalistyczny, modernistyczny i jaki jeszcze tam mógłby być." Nie jest to prawda. Te wszystkie określenia potrzebne sa wyłącznie słąbemu człowiekowi, aby z jednymi sie utożsamił, z innymi walczył. Łatwiej jest przecież określić sie prawicowcem i tłuc co do zasady lewicę (i vice versa). Tyle tylko, iż takie określenia sa fałszywymi etykietami bez żadnego znaczenia.
1 sierpnia 2014, 13:14
łącznie z określeniem "My ludzie środka"
1 sierpnia 2014, 13:37
Oczywiście masz racje
1 sierpnia 2014, 08:55
W wierze trzeba być gorącym luz zimnym. Letniość wiary jest obrzydliwa. Pytanie więc, czy ludzie środka odnoszą ten środek do swojej wiary, czy do innych drugorzędnych rzeczy? Zajęcie jakiegoś stanowiska (bycia za czy przeciw) w ziemskich sporach pochodzących z tego świata jest nic nieznaczącym bzdetem jeżeli żyje się faktycznie wiarą i wielkim problemem dla ludzi niewierzących.  Publiczne spory o jakieś idiotyczne wydarzenie artystyczne, o prof. Chazana, a także spory polityczne to wszystko jest doskonałym tematem zastępczym, swoistą ucieczką od wiary. A poczucie siły bycia w grupie (prawica/lewica, otwarci/zamknięci etc.) jest swoista iluzją siły, takim jej produktem zastępczym.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 09:17
W wierze trzeba być gorącym luz zimnym. Letniość wiary jest obrzydliwa. (...)Publiczne spory o jakieś idiotyczne wydarzenie artystyczne, o prof. Chazana(..) swoistą ucieczką od wiary Ależ trzeba byc ślepym (albo przewrotnym), żeby bagatelizować  blużnierstwo nazywając je "idiotycznym wydarzeniem artystycznym(!)". I żeby nie widzieć, że temperatura wiary wyraża się właśnie przez jasne i głośne zajęcie stanowiska w sprawie prof.Chazana. Jakim trzeba być mącicielem pojęć, żeby szlachetne poczucie wspólnoty z ludźmi tej samej wiary pokrętnie deprecjonować jako "iluzję siły". W szkole ojca kłamstwa mógłbyś zaliczyć semestr cum laude.
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 09:25
Oprócz sfery wiary jest jeszcze sfera uczynków więc byłbym ostrożny w formułowaniu stwierdzeń że "Zajęcie jakiegoś stanowiska (bycia za czy przeciw) w ziemskich sporach jest bzdetem" ponieważ nawet wiara jest swoistym rozumowym WYBOREM o podejmowaniu działań/ziemskich uczynków nie wspominając... Nie zapominajmy że z tych "bzdetów" będziemy rozliczani...
1 sierpnia 2014, 09:35
Owszem wiara lub niewiara w prof. Chazana wymaga zajęcia staowiska w jego sprawie. Co wydarzenia artystycznego – jest celowym bluźnierstwem, ale czy wymaga kilkudniowego pałowania się niewierzących katolików z niewierzącymi antykatolikami. Jedni uważają, iż maja misje obrony Jezusa przed bluźnierstwami, drudzy mają darmową reklamę. Siła grupy to nie jest siła. To jest jedynie erzac, jedyną siła jest wiara.
1 sierpnia 2014, 09:37
Owszem, zostaniemy rozliczeni za marnowanie talentów na pałowanie się z drugim człowiekiem, naszym przeciwnikiem.  Zostaliśmy wezwani do głoszenia Dobrej Nowiny, a nie do zajmownaia sie bzdetami.
1 sierpnia 2014, 09:38
Trudno z takiej deklaracji odczytać coś innego, niż mójwłasnonosizm nobilitowany do rangi jakiejś najwłaściwszej drogi wiary.
1 sierpnia 2014, 09:42
"mójwłasnonosizm" - co to za nowomowa? Kościół przez wieki wypracował sobie pewien model życia duchowego i nie polega on na medialnym pałowaniu sie niewierzących z niewierzącymi.
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 10:13
Stawanie w obronie Prawdy nie jest "bzdetem" i wymaga odwagi w przeciwieństwie do wyboru "drogi środka"...! Nie wiem co masz na mysli pisząc "pałowanie" ale jeśli chodzi Ci o upominanie bliźniego to wynika ono wręcz z postawy miłosierdzia względem niego... Polecam Ci przypomnieć sobie czym są podstawowe "Uczynki miłosierne względem duszy"... To między innymi z tych UCZYNKÓW będziemy rozliczani... Pozdrawiam serdecznie
1 sierpnia 2014, 10:50
Aby stawać w obronie Prawdy, samemu trzeba żyć tą Prawdą. Ale ważneijsze jest odpowiedzenie sobie na pytanie, jaki cel przyświęca owemu upominaniu i innym chrzescijańskim uczynkom miłosierdzia. Czy są one jedynie same dla siebie, a może czemuś służą? I jak Bóg wyraża miłosierdzie wobec nas? 
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 11:15
"Aby stawać w obronie Prawdy, samemu trzeba żyć tą Prawdą." Czy mam to odbierać jako osobistą sugestię? Widzisz, życie zgodne z Boskimi Przykazaniami to sprawa niełatwa a iść Drogą Chrystusa to nie jest zadanie dla "cieniasów" ale uproszczeniem jest twierdzić że skoro jestem grzeszny to nie mam prawa upominać bliźniego. Czy aby upominać przed zgubnymi skutkami picia alkoholu trzeba być abstynentem? Motywacją o której wspominasz zawsze być powinna troska o jego duszę co wynika z MIŁOŚCI! Wszystkiego dobrego
V
veritas
1 sierpnia 2014, 11:17
Życie Kościoła nie ogranicza się do życia duchowego. Od stuleci jest pałowaniem się z odwiecznym nieprzyjacielem (dobrze nam znane "bramy piekielne"). Uchylanie sie od tej walki jest haniebną dezercją.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 11:25
I jak Bóg wyraża miłosierdzie wobec nas?  Biblii nie czytałeś? Historii nie znasz? Sam Bóg nie kryje, że najczęściej wyraża miłosierdzie  przy pomocy zbawiennej chłosty!
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 11:29
P.S. Nie mieszał bym ludzkiego pojmowania miłosierdzia i postawy z niego wynikającej z MIŁOSIERDZIEM BOSKIM... Tym drugim rozporządzać nie mamy prawa... choć na jego okazanie wobec mojej marności "po cichu" liczę wierząc w jego ogrom.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 11:29
Co wydarzenia artystycznego – jest celowym bluźnierstwem, ale czy wymaga kilkudniowego pałowania się niewierzących katolików z niewierzącymi antykatolikami. Chyba żartujesz? Kilkudniowego pałowania? Wymaga pałowania się do skutku!!!! Dopóki żadna menda nie ośmieli się na bluźnierstwo w obecności wyznawców Chrystusa .
V
veritas
1 sierpnia 2014, 11:54
Owszem wiara lub niewiara w prof. Chazana wymaga zajęcia staowiska w jego sprawie. Naprawdę jesteś tak nierozgarnięty? Trzeba ci tłumaczyć, że nikt nie jest wyznawcą prof.Chazana? Że chodzi o wspólne z nim wyznawane wartości?
1 sierpnia 2014, 11:54
No właśnie o to dokładnie chodzi, czy Kościół to jedynie samo życie duchowe, czy również coś więcej. Ograniczenie do samego życia duchowego to zawoalowany mójwłasnonosizm de facto. Dla wyjaśnienia: oczywiście w Kościele jest miejsce dla osób całkowicie poświęconych życiu duchowemu, jak np. zakony klauzurowe. Nie mówię o tym, iż w Kościele jest miejsce również dla osób całkowicie oddanych życiu duchowemu, a o tym, czy cały Kościół powinien się do zainteresowanie życiem duchowym ograniczyć, wobec innych spraw pozostając obojętnym. Oczywista odpowiedź brzmi nie, ponieważ np. posługa Matki Teresy byłaby nie przejawem chrześcijaństwa, a czczą fanaberią, ponadto wiara bez uczynków jest martwa, a skoro odpowiedź brzmi nie, to nasuwa się oczywiste pytanie na ile i w jakich obszarach Chrześcijanie powinni starać się żyć po chrześcijańsku, szczególnie gdy mowa o życiu społecznym. Ograniczenie działań Kościoła/Chrześcijaństwa do samego jedynie życia duchowego to nieporozumienie.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 12:27
Siła grupy to nie jest siła. To jest jedynie erzac, jedyną siła jest wiara. Chcesz być mądrzejszy od mądrości poikoleń, która już dawno orzekła, ze "w jedności siła". A jest to mądrość ogólnoludzka: We are only as strong as we are united, as weak as we are divided Einigkeit macht stark. l'union fait la force  l'unione fa la forza الاتحاد قوة
V
veritas
1 sierpnia 2014, 12:32
Rzecz jasna autorem tewierdzenia, że siła grupy to nie jest siła jest TomaszL
1 sierpnia 2014, 13:00
Co ma Matka Teresa do "walki" z wyimaginowanym przeciwnikiem?  "Ograniczenie działań Kościoła/Chrześcijaństwa do samego jedynie życia duchowego to nieporozumienie." Bez życia duchowego każde działnie jest tylko namiastką życia, takim produktem zastępczym. Czesto ucieczką właśnie od pustki życia duchowego.
1 sierpnia 2014, 13:02
"Widzisz, życie zgodne z Boskimi Przykazaniami to sprawa niełatwa a iść Drogą Chrystusa to nie jest zadanie dla "cieniasów" ale uproszczeniem jest twierdzić że skoro jestem grzeszny to nie mam prawa upominać bliźniego." Co znaczy upominać? Jaki skutek przynosi Twoje upomnienie? Zresztą nie będziesz potrafił skutecznie upominąć idąc wąską trudną scieżką za Chrystusem. 
1 sierpnia 2014, 13:03
Była zapewne kiedyś czytana w kosciele taka piekna przypowieść.... Ale trzeba słyszeć i słuchać, aby ją zrozumieć i przenieść  na grunt własnego życia.
1 sierpnia 2014, 13:03
I jesteś upoważniony do udzielanie tej chłosty?
1 sierpnia 2014, 13:05
Uważasz, ze wyznajesz wszystkie wartości wraz z prof. Chazanem?
1 sierpnia 2014, 13:06
Tak, w "jednosci siła" to hasło dokładnie z tego swiata.  W wyznawanych przeze mnie wartościach to w słabości, pokorze i cichości jest siła. 
V
veritas
1 sierpnia 2014, 13:07
Co ma Matka Teresa do "walki" z wyimaginowanym przeciwnikiem? WYIMAGINOWANYM?!! TomaszuL - jeśli ktoś chce mącić na katolickim portalu, powinien mieć przynajmniej podastwy religijnej edukacji. Nie kompromituj się.
1 sierpnia 2014, 13:10
"WYIMAGINOWANYM?!! TomaszuL - jeśli ktoś chce mącić na katolickim portalu, powinien mieć przynajmniej podastwy religijnej edukacji. Nie kompromituj się." A któż jest Twoim prawdziwym przeciwnikiem? 
1 sierpnia 2014, 13:16
Pan nie odpowiada mi, tylko uprawia zmyłki i erystykę fałszując meritum. Nigdzie nie napisałem, że Kościół ma się bez życia duchowego obyć. Nie potrafi Pan dokonywać poprawnie logicznych negacji? Jeśli nie to pomogę: a) czy powinno się ograniczyć do życia duchowego, b) czy powinno się i uprawiać życie duchowe i działać w innych obszarach życia, c) czy nie powinno zajmować się życiem duchowym. Poprawnym dopełnieniem stanowiska a) są stanowiska b) i c), a nie tylko samo c). Przeciwników nie ma wyimaginowanych, tylko taki jeden kudłaty co to nosił światło oraz pozostający pod jego wpływem.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 13:23
A ty jesteś upoważniony do utwierdzania ludzi na złej drodze swoim fałszywym "miłosierdziem', zrozumieniem, tolerancją itd...? Zwłaszcza, że jest to tylko faryzejskie pustosłowie. Z tej całej twoje "miłości" szybko zostaje pęknięty balonik - wystarczy, że ktoś nie podziela twoich "środkowych" poglądów. A cóżby to dopiero była za "miłość" gdybym ci na przykład porysował lakier na wypucowanym autku. Żar "miłości" by cię chyba spalił.
V
veritasw
1 sierpnia 2014, 13:29
>Tak, w "jednosci siła" to hasło dokładnie z tego swiata. A Jezus wiedząc, ze musimy zyć na "tym świecie", prosił Ojca "abyśmy byli jedno". Czyżby chciał nas osłabić? >W wyznawanych przeze mnie wartościach to w słabości, pokorze i cichości jest siła.  He, he... Pod warunkiem, że słabi, cisi i pokorni są inni. Bo ty sam jesteś pierwszym mentorem dla innych.
1 sierpnia 2014, 13:33
Czmu fałszywe swiadectwo piszesz o mnie? Przykładowo gdzie napisałem coś o tolerancji? Zresztą katolik nie jest tolerancyjny. Gdzie napisałem iż mam środkowe poglądy?  Samo pojecie środkowych jak i lewych, czy prawych pogladów jest wyjatkowo śmieszne w wypowiedziach katolików.  O samochodzie to kolejny fałsz. Koniecznosc uzasdniania własnych poglądów jakąś koniecznoscią walki prowadzi wprost do pisania fałszywie o innych. Byleby dopasować ich do swoich wyobrażeń.
1 sierpnia 2014, 13:36
"Przeciwników nie ma wyimaginowanych, tylko taki jeden kudłaty co to nosił światło i pozostający pod jego wpływem." Przykład Skoro wyznawcy prof. Chazana upatrują swoich przeciwników np w ministrze, czy prezydencie miasta, to znaczy że i minister i prezydent miasta pozostają pod wpływem "kudłatego". Dosyć odwazna ocena.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 13:42
Zastosowałem podobną metodę do twojej. Ty też na moje stwierdzenie, ze Bóg okazuje miłosierdzie zbawienną chłostą, odpowiedziałeś sugestią, że to ja czuję się upoważniony do udzielania chłosty. Prawda, że brzydko zagrałeś? Samo pojecie środkowych jak i lewych, czy prawych pogladów jest wyjatkowo śmieszne w wypowiedziach katolików. Oj, bo się pan Sawicki obrazi...
1 sierpnia 2014, 13:44
Pan zdaje się ma znów problemy ze stopniowaniem, tym razem 'pozostawania pod wpływem'. O ile mi wiadomo wyłącznie nieliczni święci dostąpili łaski uwolnienia całkowitego od pokus, natomiast nieuwolnieni, czyli cała reszta pozostaje w rozmaitym stopniu pod wpływem lub przynajmniej w zasięgu wpływów. Popełnia Pan również błąd utożsamienia rozpoznania w X przeciwnika z przypisaniem mu pozostawania pod wpływem, choć ponieważ w przytoczonym przypadku sytuacja działania w nieświadomości raczej nie zachodzi, zatem świadome działanie implikuje celowe szkodzenie, co implikuje istnienie przeciwnika.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 13:45
No nie wiem... Może on woli blondynki?
V
veritas
1 sierpnia 2014, 13:51
Skoro wyznawcy prof. Chazana upatrują swoich przeciwników Nie wiem jak nazwać twoje uporczywe stosowanie terminu "wyznawcy prof.Chazana". Złośliwość? Braki leksykalne? Nieco niżej już ci to tłumaczyłem.
1 sierpnia 2014, 14:35
"Pan zdaje się ma znów problemy ze stopniowaniem, tym razem 'pozostawania pod wpływem'. O ile mi wiadomo wyłącznie nieliczni święci dostąpili łaski uwolnienia całkowitego od pokus, natomiast nieuwolnieni, czyli cała reszta pozostaje w rozmaitym stopniu pod wpływem lub przynajmniej w zasięgu wpływów." Piotrze a Ty pozostajesz pod wpływem "kudlatego"?
1 sierpnia 2014, 14:36
Ani zlośliwość, ani braki. Stwierdzenie oczywistego faktu i nic wiecej.
1 sierpnia 2014, 14:39
Pytam się po raz kolejny - czujesz sie upowazniony do udzielania chłosty swoim przeciwnikom? I jest drobna różnica, zadaje pytanie do tego, co napisaleś, a ty odnosisz sie do tego co ja nie napisalem (tolerancja, środkowe poglady). A takze zwykłe insynuacje w temacie "samochodu". 
1 sierpnia 2014, 14:41
Oczywiście, tak jak i Pan. Tym bardziej, że uważa Pan, iż należy się do pewnych spraw toczących się na tym świecie odwracać plecami.
1 sierpnia 2014, 14:42
"A Jezus wiedząc, ze musimy zyć na "tym świecie", prosił Ojca "abyśmy byli jedno". Czyżby chciał nas osłabić?" Owszem, ale w pewnym konteście. Zupełnie innym, niż po ludzku pojmowana jednosć, ktorą pięknie w wielu jezykach zacytowałeś.
S
semantyk
1 sierpnia 2014, 14:43
Czyli jednak braki leksykalne. Bowiem określenia "wyznawcy" stosuje sie do religii, idei, Boga. Natomiast w stosunku do ludzi używane sa słowa "zwolennicy", "stronnicy", "sprzymierzeńcy" itp.
T
tomtom
1 sierpnia 2014, 14:50
"Jaki skutek przynosi Twoje upomnienie?" Efekt postawy miłosierdzia nie zależy wyłącznie od upominającego ale również osoby napominanej której wolnością jest z upomnienia nie skorzystać. "nie będziesz potrafił skutecznie upominąć idąc wąską trudną scieżką za Chrystusem"... Nie rozumiesz... Postawa troski i miłosierdzia wobec bliźniego wprost wynika z próby naśladowania Chrystusa który tą "wąską, trudną" DROGĄ sam zresztą jest... Pozdrawiam
1 sierpnia 2014, 14:59
Piotrze a Ty pozostajesz pod wpływem "kudlatego"? Oczywiście, tak jak i Pan. Tym bardziej, że uważa Pan, iż należy się do pewnych spraw toczących się na tym świecie odwracać plecami. Czy "kudłaty" to takie Twoje infantylne określenie szatana?
1 sierpnia 2014, 15:06
Słownik Języka Polskiego: wyznaca: zwolennik kogoś, czyichś poglądów, jakiejś idei, teorii itp.
1 sierpnia 2014, 15:06
Wcześniej Pan przyjął to określenie z marszu, więc nie rozumiem nagłego dopytywania się, ale niech tam: owszem, to moje określenia szatana, które Pan rozpoznaje za infantylne.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 15:08
Pytam się po raz kolejny - czujesz sie upowazniony do udzielania chłosty swoim przeciwnikom? Odpowiadam - czuję się nie tylko upoważniony, ale zobowiązany do gwałtownych rakcji ( w ramach obowiązującego prawa) wobec wszelkich zachowań, które godzą w dobro mojego Kościoła. A teraz oczekuję potwierdzenia twoich deklaracji: Ja TomaszL oświadczam, że ilekroć ktoś złośliwie porysuje mi lakier na wypucowanym autku, odczuwam miłość do sprawcy.
1 sierpnia 2014, 15:17
Ok, czyli piszesz, iż jesteś pod oddziaływaniem szatana, ale co z tego ma wynikać?
S
semantyk
1 sierpnia 2014, 15:18
Czyli widzisz akcent na poglądy idee, teorie? Wyznawać "kogoś" można tylko jako autora tychże. Na przykład Darwina, Kopernika itp. Prof.Chazan nie jest twórcą żadnych "autorskich" pogladów, idei czy teorii, zatem nie można być "jego" wyznawcą.
1 sierpnia 2014, 15:20
"Odpowiadam - czuję się nie tylko upoważniony, ale zobowiązany do gwałtownych rakcji ( w ramach obowiązującego prawa) wobec wszelkich zachowań, które godzą w dobro mojego Kościoła." Zobowiązany na podstawie?  Moze chodzi o zasadę "oko za oko", a moze bez Twojej obrony biedny Kosciół upadnie? ps. chcesz sprawdzić mę miłośc do drugiego człowieka?
1 sierpnia 2014, 15:23
czy widzisz "zwolennik kogoś, (przecinek)"?  
1 sierpnia 2014, 15:28
Nie wiem - to Pan rozpoczął ten wątek, więc to zdaje się Panu do czegoś było potrzebne: TomaszL  -> piotr_slowinski 14:35:51 | 2014-08-01 Z mojej strony wypowiedziałem dość nieskomplikowaną tezę, iż wszyscy nieuwolnieni spod wpływu pokus (czyli wszyscy, poza znikomym odestkiem świętych) pozostają w zasięgu wpływów szatana. Cofając się zaś chronologicznie zagadnienie "pozostawania pod wpływem" (precyzyjniej: "w zasięgu wpływów") pojawiło się w ramach przedstawianych przeze mnie wyjaśnień stopniowolaności "pozostawania pod wpływem". To zaś pojawiło się jako dygresja wobec podstawowego zagadnienia, czyli czym powinien się zajmować Chrześcijanin, a co może zaniedbać, albo wręcz i unikać.
1 sierpnia 2014, 15:34
Piotrze, doszliśmy na razie do tego, iż twierdzisz iż jesteś pod wpływem szatana. Pytam się, co z tego dla ciebie wynika, bo chciałbym dociec, co ma z tego wynikać dla tych, których uznajesz jako swoich wrogów. W dodatku powiedz, jak potrafisz stopniować to bycie pod wpływem szatana u drugiego człowieka.  Czy P. Prezydent Warszawy jest pod większym, czy mniejszym wpływem szatana od Ciebie? Zabieg zmiany "pod wpływem" na "w zasiegu wpływów" to jest jakaś próba wycofania sie z pierwszych stwierdzeń?
S
semantyk
1 sierpnia 2014, 15:36
Nie możesz być "wyznawcą mojej cioci"  jeśli ta ciocia nie jest autorką jakichś idei czy pogladów, ktore chciałbyś wyznawać. Idziesz w zaparte TomaszuL. Czy język polski jest twoim językiem ojczystym? Czy tylko dobrze wyuczonym?  - to by cię tłumaczyło.
1 sierpnia 2014, 15:43
"Czy język polski jest twoim językiem ojczystym? Czy tylko dobrze wyuczonym?  - to by cię tłumaczyło." argumentum ad personam
1 sierpnia 2014, 16:17
Pan ucieka do łapania mnie za słówka, gdy kierując się dobrą wolą staram się nieporozumienia wyjaśnić, gdy odkrywam że są zrozumiane niepoprawnie. Bycie w zasięgu jest po prostu jedną z okoliczności zjawiska zwanego życiem ludzkim, z której to okoliczności nieliczni zostają wyzwoleni za ziemskiego życia. Co z tego wynika? Mniej więcej tyle co z faktu istnienia bakterii, czy nieszczęśliwych wypadków, czyli świadomość ich istnienia i konieczności jakiegoś racjonalnego zabezpieczania się.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 16:35
Zobowiązany na podstawie? Moze chodzi o zasadę "oko za oko", a moze bez Twojej obrony biedny Kosciół upadnie? I kto to pisze?  Ten sam TomaszL, który niedawno protestował: TomaszL ~veritas 13:33:58 | 2014-08-01 Czmu fałszywe swiadectwo piszesz o mnie? ps. chcesz sprawdzić mę miłośc do drugiego człowieka? Jasne! Napisz, gdzie parkujesz.
2 sierpnia 2014, 08:16
Najpierw: "Przeciwników nie ma wyimaginowanych, tylko taki jeden kudłaty co to nosił światło oraz pozostający pod jego wpływem." Po kilku wpisach zmiana zdania: "Bycie w zasięgu jest po prostu jedną z okoliczności zjawiska zwanego życiem ludzkim, z której to okoliczności nieliczni zostają wyzwoleni za ziemskiego życia." To jak to w końcu jest? I dalej - nie otrzymałem odpowiedzi jak potrafisz stopniować to bycie czy pozostawanie pod wpływem szatana u drugiego człowieka - bo przecież autorytatywnei stwierdziłeś: "Pan zdaje się ma znów problemy ze stopniowaniem, tym razem 'pozostawania pod wpływem'".
2 sierpnia 2014, 10:19
Wszyscy (poza znikomiuteńską grupą świętych) jesteśmy w zasięgu oddziaływania. Na owo oddziaływanie w rozmaitym stopniu odpowiadamy. Jeśli pozytywna reaktywność na owe bodźce przekracza pewien poziom, to można umownie mówić o pozostawaniu pod wpływem. Pozostawanie pod wpływem jest stopniowalne (bo rozmaita może być reaktywność), a bierze się z pozostawania w zasięgu oddziaływania. Reklama -> reaktywność konsumentów w postaci dokonywania zakupów (zyski reklamodawcy), propaganda -> reaktywność obywateli na zwiedzenie przez propagadnę (zyski polityków i/lub oligarchów), pokusy -> reaktywność ludzi w odpowiadaniu na nie (zyski szatana). Pan zdaje się stara się doszukać sprzeczności w zjawiskach które są komponentami większej całości. --- Mnie znikomo interesują pobudki osoby obiektywnie mi szkodzącej - czy to wynik głupoty, czy świadomego wyboru. Pan miesza porządki rozpoznawania sytuacji z rozpoznawaniem intencji ich uczestników. Możliwe są rozmaite konfiguracje intencji i efektów: dobre intencje i dobre efekty, dobre intencje i złe efekty, złe intencje i dobre efekty, złe intencje i złe efekty. Dlatego też subiektywne intencje to coś niezależnego od obiektywnych efektów.
1 sierpnia 2014, 08:55
W Ewangelii mowa o drodze szerokiej wiodącej do zatracenia i wąskiej ścieżce wiodącej do Zbawienia. Nie ma mowy o drodze środka.
WD
Wujek Dobra Rada
1 sierpnia 2014, 08:35
Bycie człowiekiem środka z definicji to straszny obciach. Taki człowiek nie ma tak naprawdę własnego zdania. "Jego" przekonania są wypadkową opinii innych osób. Załóżmy, że konserwatywna strona się liberalizuje. Co wtedy musi zrobić osoba środka, żeby w nim pozostać? Również musi się zliberalizować. Jeśli tego nie zrobi jej opinia się zradykalizuje. Do tego, szczególnie w dobie globalizacji, człowiek środka, jeśli podróżuje, musi zmieniać poglądy co port lotniczy. Wiem to po sobie z czasu kiedy uczyłem się życia. Na moim rodzinnym terenie uważany byłem za liberalnego konserwatystę, a jak pojechałem na wymianę uczniowską poza Polskę, to w przeciągu kilku godzin stałem się radykalnym, ultrakatolikiem. Gdybym chciał przywiązywać wagę do etykietek to aby pozostać na swoim cieplutkim miejscu musiałbym zmienić poglądy i dostosować się do otoczenia. Dlatego, wszystkim, z całego serca życzę aby nigdy nie chcieli być ludźmi środka!
1 sierpnia 2014, 09:09
Ciekawe jak postąpiliby 70 lat temu ludzie środka w Warszawie? Imperatyw środkowości nakazywałby im nie zabierać stanowiska pomiędzy walczącymi stronami, ponieważ: > po prostu na taki spolaryzowany, dwubiegunowy i naiwnie uproszczony świat się nie zgadzamy, trochę racji mają i Niemcy, no i fajnie jest się ogrzewać stwierdzeniami > osobniki niezwykle niewygodne.
V
veritas
1 sierpnia 2014, 08:32
A my po prostu na taki spolaryzowany, dwubiegunowy i naiwnie uproszczony świat się nie zgadzamy. Niestety, polaryzacja jest już przesądzona: 10 Dalej powiedział do mnie: «Nie kładź pieczęci na słowa proroctwa tej księgi, bo chwila jest bliska3. 11 Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi, i plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci! 12 Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze mną, by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca.
1 sierpnia 2014, 00:36
Pan Sawicki w swoim tekście miesza dwie dwie istotnie różnie sprawy, a mianowicie prawdę z decyzją/racjonalnością (racja). Prawdą jest, iż wyniki z totolotka z konkretnego dnia są następujące: _, _, _, _, _, _, ale ponieważ decyzję o zakupie losu dokonuje sie przed wynikiem losowania, więc racjonala jest zarówno decyzja zakupu losu, jak decyzja i niezakupienia go wcale. Czym innym jest uznanie, iż jakaś partia polityczna jest najlepszą z dostępnych, a czym innym uznanie, że owa partia dzierży jedyną, absolutną prawdę. Decyzję podejmuje się odwołując się do pierwszych kategorii, a nie tych drugich. W przeciwnym wypadku popada się w próżne dywagacje, które mogą pozostać próżne nawet pomimo ich obiektywnej słuszności: rozbitkowie na bezludnej wyspie mający do dyspozycji jedynie palmy popadają w czcze dywagacje sprzeczając się czy lepszy jest jacht, czy motorówka, jeśli ich celem jest opuszczenie wyspy, a do dyspozycji mają - no właśnie jedynie palmy i zbudowanie w nich co najwyżej tratwy. Czcze postulatorstwo 'jak powinno być', wobec sytuacji w których potrzebna jest decyzja, to nic więcej, jak intelektualna masturbacja, nawet gdy postulaty są jak najbardziej słuszne. Rzekoma cnota polegająca na zdystansowaniu od decyzji/zajęcia stanowiska to pozorny luksus pozornych intelektualistów.
E
eigenvalue
1 sierpnia 2014, 13:39
Kupno losu w totolotka nigdy nie jest racjonalne, ponieważ wartość oczekiwana wygranej (prawdopodobieństwo wygranej x wielkość wygranej, sumowane po wszystkich nagrodach) jest mniejsza, niż koszt losu na loterii. Metafora "intelektualnej masturbacji" jest niezwykle malownicza.
1 sierpnia 2014, 15:02
Zważywszy na niski koszt losu, stanowiący maleńki ułameczek zasobów, wartość oczekiwaną można zaniedbać. Jeśli Pan (?) preferuje inny przykład, to parę lat temu o ile mnie pamięć nie myli w jakimś konkursie audiotele TVP, gdzie do wygrania było kilka Mercedesów bodaj wszystkie zgarnął jeden człowiek inwestując w sporą ilość SMSów. Intelektualna masturbacja: głównie chodziło mi o element sprawiania sobie samemu przyjemności.
1 sierpnia 2014, 00:02
@Konrad Sawicki Piłat ujął to samo w jednym zdaniu: cóż to jest prawda.
C
człowiek_środka
31 lipca 2014, 23:58
Daję 5 gwiazdek, bo tak właśnie się czuję. Ale... Ale może to jest takie typowe dla naszego pokolenia. Tak trudno się zdecydować. Ja już 4 tygodnie wybieram model telefonu i nie mogę się zdecydować. Rozważam za i przeciw. Czasami sobie myślę, że może jesteśmy młodymi starcami, filozofami szukającymi złotego środka, obserwatorami potrząsającymi głowami lecz nie mający odwagi wejść na arenę. Wcale mnie to nie cieszy. Ot taka choroba wieku. Nie chcę się pomylić. A może trzeba... "Obyś był zimny albo gorący".
1 sierpnia 2014, 00:59
Paraliż decyzyjny - często bywa gorszy od nienajlepszej decyzji, szczególnie gdy wejdzie w coś w rodzaju nawyku.
31 lipca 2014, 23:53
> z drugiej strony widzimy też tych, którzy słusznie walczą o równouprawnienie kobiet W jakich obszarach kobiety nie posiadają praw równych mężczyznom? Jeśli mowa o obszarach geograficznych spoza cywilizajci zachodniaj, to czemu walka toczy się o zmianę praw kobiet tu, a nie tam? > za niedopuszczalne uważamy i to, że ktoś publicznie drze Pismo Święte I dlatego określamy takie zachowanie jako jasełkowe, a poza tym palcem w bucie przeciwko takim zachowaniom nie kiwniemy. > Klauzulę sumienia uważamy za bardzo potrzebny instrument prawny, lecz jednocześnie jesteśmy dziś pełni obaw, czy przypadkiem zamiast być narzędziem osobistej wolności nie staje się ona coraz bardziej narzędziem walki. co prawda to źle, że babciom bandziory wydzierają torebki, ale gdy któraś babcia spryska takiego gazem, że rypnie się w bańkę i skręci swój parszywy kark, to nie pochwalamy postępowania babci. (cd)
31 lipca 2014, 23:51
(cd) > Rozumiejący pewne racje abp. Hosera i jednocześnie krytycznie patrzący na jego postawę w tej sprawie. <a href="http://sjp.pl/krytycyzm">krytycyzm</a> 1. «zdolność rozsądnej i pozbawionej emocji oceny otaczających zjawisk i ludzi, a także własnego postępowania» 2. «tendencja do krytykowania otoczenia» 3. «postawa przeciwstawna dogmatyzmowi, postulująca kontrolę prawdziwości i zasadności twierdzeń przed ich uznaniem» 4. «doktryna Kanta, zgodnie z którą krytyka poznania, rozważania teoriopoznawcze muszą poprzedzać wszelkie inne dociekania filozoficzne» O jaki "krytycyzm" chodzi? > Racje bazują na fundamentalnych wartościach, takich jak dobro, miłość, prawda, piękno. A te dostępne są dla wszystkich 1) Ale ponieważ akceptujemy prawo do własnych interpretacji znaczeń 'dobra, miłości, prawdy i piękna', więc to de facto <a href="http://biblio.ojczyzna.pl/HTML/Bochenski_100-Zabobonow.htm#BEŁKOT">bełkot</a>. 2) Gdyby nawet to bełkot nie był, to z dostępności nie wynika używanie, zaś inny imperatyw świeczkowo-ogarkowy każe nie szukać po czyjej stronie racja tkwi, tylko stosować jakieś zagrzewactwo do zaprzestania waśni i tym podobne manifestacje pustego chciejstwa starannie izolowanego od rzeczywistych osób i wydarzeń nas otaczających, ponieważ: > na taki spolaryzowany, dwubiegunowy i naiwnie uproszczony świat się nie zgadzamy. a to dlatego, że daje to fałszywe poczucie wyższości wynikające z niezabierania jasnego stanowiska, ani nieposzukiwania go. (eot)
T
tomtom
31 lipca 2014, 21:14
Klasyczne, świeczko-ogarkowe, pluszakowe, niewyraźne, letnie, ZA a nawet PRZECIW... Dziękuję "Wam" za uczciwość tego tekstu Panie Konradzie.
GN
g nG
31 lipca 2014, 19:54
1/Ciekawy tekst i dyskusja pobudzająca! "Obyś był zimny albo gorący, a tak skoro nie jesteś ani zimny ani gorący wyrzygam cię z moich ust..." Dreszcz po plecach chodzi! I pojawia się pytanie czy to dotyczy światopoglądu? Czy prawica jest "gorąca" a lewica "zimna"? albo liberał "wrzątek" zaś konserwatysta "lód"?  Po chwili zastanowienia szukam w innym zakresie - w wolności: Pan Bóg pozwala nam odpowiadać  "TAK" albo "NIE". 2/Dostęp do prawdy, dobra i piękna poza Przymierzem?  owszem jest tyle, że wątły, taki na ludzkie siły...
C
Czytelnik
31 lipca 2014, 14:33
Tak, to prawda: środek wydaje się być (teoretycznie) nudny. Ale problem jest deczko stuczny. Jeśli myśli się samodzielnie, jeśli szuka się racji, a nie większości, jeśli chodzi o argument, a nie o władzę to... ma się w nosie to, gdzie inni człowieka sytuują. Wiem, wiem, samotność intelektualna jest gorsza niż ta międzyosobowa. Ale jeśli chce się być w tłumie, albo mieć poparcie, to trza gadać nie to, co się myśli, ale to, co inni myślą, a nie zawsze potrafią to wyrazić. Srodek jest bezpieczny, to fakt. Nie zawsze w jego obębie leży racja, a i prawda. Ale on zdaje się doszegać skomplikowanie świata. I... nie zawsze chodzi mu o konsekwencję, ale o rozwiązywanie problemów, które ekstrema (do bólu konsekwentni) nierzadko stwarzają.
JC
Jezus Chrystus
31 lipca 2014, 14:11
Po tym będą poznawać żeście uczniami moimi, że będzie sobie słać anonimowe wyrazy pogardy i prześcigać się w idiotycznych złośliwościach niegodnych nawet gimnazjalisty. 
A
ania
31 lipca 2014, 13:29
Bycie "człowiekiem środka" wcale nie oznacza bycie letnim i miernym. O wiele trudniej jest być przywiązanym do wartości - absolutnych, czyli obiektywnych i niezmiennych - i szukać tych wartości we wszystkim i wszystkich, niż być przywiązanym do ludzi i tego, co ludzie tworzą (opinie, partie, tygodniki, ustawy, deklaracje, etc), co z definicji jest zmienne, bo człowiek jest zmienny. O wiele łatwiej jest nalepić sobie etykietkę: jestem taki a taki i przestać mysleć; płynąć z prądem etykietki.
DK
Dariusz Kot
31 lipca 2014, 13:02
Panie Konradzie, na pocieszenie moge Panu powiedziec, ze - jako ateista - wcale nie widze spraw lepiej po drugiej stronie Wielkiej Barykady. Wiekszosc ateistow polskich, zwlaszcza mlodych, wierzy np., ze Jezus z Nazaretu w ogole nie istnial. Niby stan nauk jest dla nich wazny, a tymczasem w tym zakresie wierza w teorie mityczna, zupelnie marginalna w badaniach nad poczatkami chrzescijanstwa. Przekonywalem, dyskutowalem z szefem polskich racjonalistow - nic sie nie zmienilo. Drugim bardzo niebezpiecznym mitem jest ten, ze po upadku chrzescijanstwa w Europie nastanie u nas cos w rodzaju etycznegi i kulturalnego raju, ze miejsce "ciemnogrodu" zajma automatycznie wyksztalceni, wartosciowi, zajmujacy sie nauka i kultura ateisci. Tymczasem moim zdaniem min. na skutek rosnacej emigracji na skale swiatowa, a takze ruchow w katolicyzmie, dla ktorych idealem sa czasy miedzywojenne, a nawet kontrreformacja - podejrzewam, ze religia bedzie sie miala nie tylko dobrze, ale i ulegnie ostrej fundamentalizacji, czy to katolickiej czy muzulmanskiej (a raczej jednej i drugiej, z wzajemnym napedzaniem agresji). Widzimy dzis w Gazie,  gdzie taka nakrecona po obu stronach spirala gniewu prowadzi... Po trzecie wreszcie - o ile Kosciol ma w Polsce od dawna swietnie zorganizowane srodowisko otwarte, nie widze odpowiednika tego srodowiska w swiecie polskich liberalow, racjonalistow i ateistow. Ten brak samokrytycznosci i checi dialogu nas kompromituje - znow dlatego, ze rzekomo wzorem sa tu dla nas wysrubowane standardy samokontroni i profesjonalnego dialogu w obrebie nauk. Jednym slowem, glowa do gory - po mojej stronie to by Pan dopiero mial powody do narzekania i drapania sie w glowe z zaklopotaniem :)
KS
Konrad Sawicki
31 lipca 2014, 13:09
Dziękuję :)
MR
Maciej Roszkowski
31 lipca 2014, 16:11
Bycie pośrodku nie oznacza bycię miedzy ukropem, a lodem, między dobrem i złem, to  nie Dekalog w wersji "light" (np.mniej kradnij). To sposób realizowania swoich poglądów. Bardziej dobry przykład niż kazania, chęć rozmowy z każdym, kto daje szansę na ciekawą wymianę myśli, nawet jeśli  się nimi nie zgadzamy, to unikanie etykiet i wykluczania kogoś na początku.  Zagrożenia są dwa. Możemy stać się tak otwarci, że padnie pytanie, "to jaki właściwie jesteś, jak odnosisz się do  prawd swojej wiary (lub niewiary). Drugie to "kto nie z nami ten przeciwko", "za mna ściana". Zwłaszcza to drugie jest b. wygodne jako punkt oparcia. Jak więc żyć??? Pan nasz Przedwieczny dał nam nie tylko wiarę, ale i rozum. Bez niego się nie da.  Na Bobolanum wiele lat temu ktoś pytał ks. Prof. Charytańskiego, czy jest zbawienie poza Kościołem, a gdy dyskusja się zaogniła - to jak z ateistami? Odpowiedż wpadła jak w gniazdo os. "Na pewno bardzo wielu z nich do dobrzy, porządni ludzie, jesli żyją według przykazań choć nie wierzą w ich boskie pochodzenie, to ufajmy w dobrośc i mądrość Stwórcy."
L
leszek
31 lipca 2014, 16:45
A to są bardzo słusznie uwagi. Czasami mam wrażenie, że pewni ludzie uważają, że jeśli codziennie rano przy goleniu powiedzą "Boga nie ma", to ta deklaracja automatycznie czyni ich mądrymi, oświeconymi i racjonalnymi. Ale niestety, nie czyni, tak jak nie ma królewskiej drogi do matematyki, tak bycie ateistą nie czyni nikogo automatycznie mądrym i oświeconym. Przykładem tego jest np. strona: [url]http://www.racjonalista.pl/[/url] Owszem, wyrzucenie Boga z rozważań o świecie zmienia trochę narrację i perspektywę, ale wyłącznie "zmienia" a nie czyni automatycznie mądrzejszym. Czasami nawet prowadzi na manowce. Czysto "świecki" wywód o Biblii czy religii - jeśli poklikać po linkach - czasami prowadzi to czystych głupstw.
K
krótko
31 lipca 2014, 12:40
Dla konserwatystów zbyt liberalni, dla liberałów zbyt konserwatywni itd.... A dla wszystkich ni pies ni wydra.
31 lipca 2014, 13:46
A według Ciebie Jezus był bardziej prawicowy, czy lewicowy? Bardziej konserwatywny, czy liberalny? Bardziej tradycjonalistyczny, czy modernistyczny?
1 sierpnia 2014, 00:00
A według Pana Jezus mówił bardziej 'tak - tak, nie - nie', czy 'cóż to jest prawda'?
W
Wojciech
31 lipca 2014, 11:25
Jak się robi szpagat to trzeba uważać na szwy w kroku.  Inaczej pękną Panu spodnie - w samym srodku...
U
uu
31 lipca 2014, 14:09
Udzielać rad w stylu chlopka - roztropka to każdy potrafi.
K
klara
31 lipca 2014, 15:09
Drogi @uu. Nie spisałes się jako "człowiek środka" :(  Tak po oczach chłopkiem - roztropkiem? Wypadałoby odnaleźć we wpisie @Wojciecha tę cząstkę racji, którą "ludzie środka" znajdują w każdej postawie.
1 sierpnia 2014, 00:01
Myślałem, że to recenzja artykułu Pana Sawickiego...
K
klara
31 lipca 2014, 11:10
 Nie lubią nas media(...) Nie lubią nas też politycy(...) Jesteśmy co najmniej dziwni lub wręcz szkodliwi dla ideologów(...). Podejrzani jesteśmy również dla wielu księży i biskupów Biedne letniaki. Na dodatek jeszcze muszą  jeździć skrajnym prawym pasem, a chciałoby się środkiem jezdni. I jeszcze trzeba wybierać czy się poślubi kobietę czy mężczyznę. A może "człowiek środka" chciałby to i to. A na koniec jeszcze Jezus zarzuci zbyt "środkową" temperaturę jak na Jego wymagania.
D
DK
31 lipca 2014, 13:39
Droga Pani Klaro, bardzo ubolewam nad tym że nie zadała sobie Pani trudu pochylania się nad postawą ludzi srodka, tylko użyła Pani gotowych szufladek. Człowiek środka to nieraz człowiek patrzecy z miłością na drugiego, wymagający wobec siebie i swojej duchowości jednocześnie starający się rozumieć innych. Człowiek środka wie że nic nie robi takich zniszczeń i nie szerzy zgorszenia jak postawa  w której swiat jest tylko czarno-biały  w której to wizji zapomina się o tym że linia dobra i zła przebiega w sercu każdego człowieka. Analogicznie do Pani metafory, owszem należy jechać prawym pasem, ale sam pas jest na tyle szeroki, że moźna nim jechać tak by zmieścili się na tej samej drodze inni ludzie, czasem bliżej lewej krawędzi jezdni czasem prawej. Grunt to nie zabić tych co ledwo trzymają się drogi
K
klara
31 lipca 2014, 15:04
A ja wcale nie ubolewam, że @DK ubolewa. I nie zamierzam "pochylać się nad postawą ludzi środka", bo - jak to Klara - lubię "klarownych" ludzi i postawy. To raczej  "ludzie środka" z definicji powinni pochylić się nad moim podejściem - wszak wszędzie doszukują się słusznej racji. PS. Gdzieś czytałam, że w oryginale fragment dotyczący letniaków brzmi : "wyrzygam cię z ust moich", co dobrze oddaje obrzydzenie wobec takich postaw. Ale na fali kastrowania Pisma Św. w kolejnych tłumaczeniach pojawiło się "wypluję cię z ust moich", a w najnowszych "usunę cię z ust moich". :)))) Mięciutka Ewangelia dla mięczaków.
31 lipca 2014, 15:34
Skąd Ci się wzięło porównywanie ludzi szukających porozumienia, wysłuchania, zrozumienia innych, z letniością? Jezus mówił zdaje się o letniości duchowej, a ta może dopaść każdego z każdej opcji.
K
klara
31 lipca 2014, 15:52
Tak, jasne. Napisz jeszcze, że chrześcijanin jest przez Jezusa zobowiązany do  wysłuchania, zrozumienia i szukania porozumienia z każdym fałszywym prorokiem, faryzeuszem i mącicielem przebranym w owczą skórkę.
D
DK
31 lipca 2014, 16:01
Klaro powiem wiecej każdy chrzescijanin jest zobowiązany do kochania i modliwy za takiego człowieka.
31 lipca 2014, 16:05
Rozumiem, że Ty posiadłaś pełną i niepodważalną wiedzę na temat tego, czy innego człowieka, że w oczach Boga jest fałszywym prorokiem lub innym z Twojej litanii (a to nie są ci wszyscy, którzy myślą inaczej od Ciebie?). A tak, czy inaczej, my nie możemy nikogo przekreślać, jak to Ci już odpisał DK o miłości wobec każdego.
K
klara
31 lipca 2014, 20:55
@DK, owszem, napisał o miłości wobec każdego. Tylko trochę się zagalopował, bo Jezus bynajmniej  nie nakazywał fałszywych proroków miłować, tylko się ich wystrzegać.  I nawet podał sposób ich rozpoznawania (po owocach). Również wystrzeganie się kwasu faryzeuszy  jest nakazem Jezusa. Przestroga przed wilkami w owczarni - tegoż autorstwa. Zatem moja "litania" jest tylko ufnym zawierzeniem nauce Jezusa, który nie ukazywał jakieś fałszywej, grubo polukrowanej rzeczywistości.  Zamykanie oczu na prawdę o ludziach jest zlekceważeniem Jezusowych zaleceń.
31 lipca 2014, 22:05
Ok, możemy tak się przerzucać odwołaniami do Biblii, które są prawdziwe w odniesieniu do konkretnych sytuacji w tamtych okolicznościach. Jeśli chcesz (?), żebym spróbował jakoś odnieść się do tego zarzutu co do onych letnio-nieokreślonych, wystrzeliwanego w moim odczuciu jak z kałacha skierowanego w chmury, proszę, żebyś podała choć po jednym przykładzie, do każdego z wymienionych przez przytaczanego Jezusa. Osoba, która dziś Ciebie tak bulwersuje, bo jest: 1. Fałszywym prorokiem. 2. Wilkiem w owczej skórze. 3. Wytwórcą/autorem kwasu faryzeuszy.
1 sierpnia 2014, 00:08
Czy Pan uważa, że przypadki 1) 2) i 3) obejmują wszelkie nieodpowiednie postawy? Skoro w Biblii nie ma słowa o Twierdzeniu Pitagorasa, a pochodzi o no z zastosowania użytku z ludzkiego rozumu, to jest to jakaś 'gorsza' prawda, czy jakiś 'inny' rodzaj prawdy, niż ta o Zbawieniu?