Niepotrzebny hejt na chrześcijaństwo

(fot. TEDx Warsaw / flickr.com / CC BY 2.0)

Ktoś jest w potrzebie i prosi o pomoc. Ktoś inny tę prośbę słyszy i organizuje wsparcie. A widzowie z wygodnych foteli patrzą i krzyczą: to niesprawiedliwe, bo pomagacie tylko wybranym! Przykra sprawa.

Piszę naturalnie o możliwości przyjęcia do Polski uchodźców z krajów Afryki Północnej oraz Bliskiego Wschodu. I piszę naturalnie o tym, że zrobiło się głośno o akcji sprowadzenia 300 rodzin chrześcijańskich z Syrii. Pytanie: "dlaczego tylko chrześcijańskich" jest zasadne. Ale żeby rzucać jakiekolwiek oskarżenia o faworyzowanie jakiejś grupy religijnej i jednoczesne dyskryminowanie innych potrzebujących, trzeba posiadać minimum wiedzy. Oto ona.

Dwie odrębne historie pomocy

DEON.PL POLECA

Choć temat przyjmowania uchodźców zlał się w świadomości wielu Polaków w jedną całość, to konieczne jest rozróżnienie dwóch odrębnych torów działania.

Pierwszy tor idzie przez Komisję Europejską. Tu chodzi o to, by uchodźców w miarę sprawiedliwie przyjęły wszystkie kraje UE (poza Wielką Brytanią, Irlandią i Danią). Mamy tu dwie grupy potrzebujących: tych, którzy już dotarli na teren Unii oraz tych, którzy czekają na ewakuację z zagrożonych krajów. Pierwszych KE chce przydzielić poszczególnym krajom przymusowo z rozdzielnika, a w drugim przypadku działałaby zasada dobrowolności.

Podkreślmy, to jest dopiero propozycja, która będzie dyskutowana i głosowana. Czyli kwestia przyszłościowa, bo wszyscy wiemy jak działa biurokracja unijna. I dodajmy, że tu nie ma żadnych rozgraniczeń na narodowość, rasę czy religię. Także stanowisko polskiego rządu - sceptycznego wobec przymusowego rozdzielnika - w ogóle nie dotyka tematu chrześcijan.

Zupełnie inną historią jest ta z przyjęciem 300 rodzin z Syrii. Mieszkająca w Polsce Syryjka Miriam Shaded założyła Fundację Estera. Jest chrześcijanką (niekatoliczką, córką pastora prezbiteriańskiego) i co naturalne utrzymuje kontakty z ludźmi z rodzinnego kraju. To właśnie do niej o pomoc zwróciła się grupa chrześcijan (katolików, prawosławnych i protestantów), która zwyczajnie boi się o swoje życie. A ona postanowiła pomóc.

Dziś Fundacja Estera deklaruje, że zgromadziła środki na sprowadzenie i pobyt tych ludzi w Polsce w tzw. okresie asymilacyjnym. Ale oczywiście potrzebuje zgody oraz pomocy naszego rządu. Doszło do spotkania, po którym premier Ewa Kopacz zadeklarowała, że na początek przyjmiemy 60 rodzin z Syrii. "Chrześcijanie, którzy są prześladowani tam w sposób barbarzyński, zasługują, żeby kraj chrześcijański, jakim jest Polska, szybko zareagował i podążył z pomocą" - podsumowała szefowa rządu. Tyle faktów.

Nieprawdziwy przekaz

Bałagan informacyjny był tu jednak tak duży, że wielu ludzi otrzymało spłaszczony oraz nieprecyzyjny komunikat. Że owszem pomożemy uchodźcom z Afryki i Bliskiego Wschodu, ale tylko chrześcijanom. W niektórych relacjach wyznawana religia została nawet uznana za warunek pomocy. Co oczywiście jest nieprawdą. Nikt nigdy takiego warunku nikomu nie stawiał. Gdy mowa o kanale działania przez Komisję Europejską, takiego tematu w ogóle nie było, a gdy wrócimy do Fundacji Estera, to sprawa jest tak prosta, że aż banalna.

Dlaczego Miriam Shaded (a teraz także polski rząd) pomaga akurat chrześcijanom z Syrii. Bo po prostu akurat oni w sposób zorganizowany do nas o pomoc się zwrócili, a Fundacja Estera na ten cel zgromadziła środki.

W tej sytuacji reakcja komentatorów nie powinna iść w kierunku krytyki, że nie pomagamy niechrześcijanom. W zamian powinniśmy docenić fakt, że w ogóle coś konkretnego się dzieje bez czekania na decyzje UE. Po co tracić energię i czas na deprecjonowanie dobra? Przecież nikt nikomu nie broni zainicjowania działań analogicznych do tych Fundacji Estery, które nie ograniczałyby się tylko do chrześcijan. Wręcz przeciwnie, byłyby w tej sytuacji jak najbardziej pożądane. Konkurencja w robieniu dobrej roboty zawsze jest mile widziana.

Nie dajmy się zwariować

Tymczasem tu i ówdzie można zaobserwować narodziny specyficznego hejtu na chrześcijan. Korzystając z tej historii próbuje się zagrać na nucie antyreligijnej. Janek Koza - który generalnie świetnie rysuje - na gazeta.pl pokazał grafikę z szyderczymi "propozycjami ułatwień dla chrześcijan": kontrole paszportowe tylko dla chrześcijan, kasy w supermarketach dla chrześcijan oraz specjalne "chrześcijanopasy" na drogach.
Rysunek jest błyskotliwy, przyznaję, ale opiera się na nieprawdziwych przesłankach. Byłby prawdziwy, gdyby chrześcijanie faktycznie byli w jakiś sposób faworyzowani. A - jak wykazałem powyżej - nie są.

Mieliśmy odmówić tym syryjskim rodzinom pomocy, bo nie ma w nich parytetu? Mamy im kazać dobrać sobie rodziny muzułmańskie, żeby było równo? - Słusznie pyta Szymon Hołownia. Nie dajmy się zwariować. To jest sprawa prosta jak drut: ktoś prosi o pomoc, a my decydujemy, że pomożemy. Nie dlatego, że akurat są chrześcijanami. Tylko dlatego, że proszą i dlatego, że faktycznie ich życie jest zagrożone.

Nie zapominajmy też w tej kanapowej dyskusji, że w wielu krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu to faktycznie chrześcijanie są grupą najbardziej prześladowaną i najbardziej zagrożoną. Nie jest to żaden przekaz ideologiczny, tylko fakty potwierdzone nawet przez przewrażliwioną na punkcie parytetów Unię. Nie bądźmy więc jeszcze bardziej śmieszni od słusznie wyśmiewanej unijnej biurokracji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niepotrzebny hejt na chrześcijaństwo
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.