Obowiązek szkolny i obywatelska tresura

Mateusz Matyszkowicz

Na początku XIX wieku Prusy jako pierwsze państwo wprowadziły obowiązek szkolny. Rosnące w siłę państwo potrzebowało rekruta i tak rozpoczęła się masowa tresura. Siadać, milczeć, wykonywać polecenia.

Ktoś powiedziałby: konserwatywne miodzio. Ale było akurat inaczej. Gdy na wzór pruski inne państwa europejskie zaczęły wprowadzać obowiązek szkolny, protestowali przede wszystkim konserwatyści. Siły postępowe były zawsze za. Postęp potrzebuje bowiem odpowiedniej tresury. Stąd siły postępu chętnie uciekają się do metod totalitarnych - na przykład masowej i obowiązkowej szkoły.

Tak, przerysowałem całą sytuację. Chciałbym jednak sprowokować czytelników do postawienia sobie zasadniczego pytania: czy szkoła w jej obecnej postaci musi być obowiązkowa? Czy dotychczasowe argumenty za jej powszechnością i obowiązkowością są naprawdę przekonujące? Z żoną uczymy dzieci w domu i ten temat przerabiamy prawie na co dzień.

Jaka jest najczęstsza reakcja na informacje, że ktoś uczy dzieci w domu? Następuje chwila milczenia, a potem sakralne pytanie: A co z socjalizacją? Właściwie to ja powinienem to pytanie zadawać rodzicom dzieci szkolnych. Jesteście pewni, że szkoła socjalizuje?

DEON.PL POLECA

Zgodnie ze słownikową definicją, socjalizacja to "proces (oraz rezultat tego procesu) nabywania przez jednostkę systemu wartości, norm oraz wzorów zachowań, obowiązujących w danej zbiorowości". I teraz problem: czy spędzanie większości czasu w grupie rówieśniczej kontrolowanej przez tzw. Panią jest najlepszym środowiskiem do socjalizacji? Gdyby tak było, klasa musiałaby być jakimś modelem społeczeństwa. A nie jest!

Społeczeństwo jest, na przykład, zróżnicowane pod względem wieku i pozycji w hierarchii - a klasa to po prostu sztucznie stworzona grupa rówieśnicza. Po wejściu w dorosłe życie już nigdy nie spotkamy się z taką sytuacją. Do modelu społecznego o wiele lepiej pasuje rodzina i to w niej odbywa się przede wszystkim socjalizacja. W dodatku pada argument, że w klasie dziecko ma okazję spotkać kolegów z innych grup społecznych - proces tworzenia szkół dla lepszych i gorszych, więcej i mniej zarabiających jest faktem. Dzisiejsza szkoła staje się kolejnym elementem segregacji społecznej. Dlatego na edukacje domową w USA nie decydują się bardzo zamożni, ale częściej ci mniej zarabiający. O wiele lepszy i częstszy kontakt z różnymi grupami może zapewnić regularna wizyta z dzieckiem w okolicznym warzywniaku.

Argument drugi: edukacja domowa to zamykanie dziecka w czterech ścianach… Zaiste, a czym jest spędzanie większości młodocianego życia w klasie?

Argument trzeci: w szkole dziecko ma zapewniona fachową obsługę. Kierunkowo wykształconych nauczycieli i doświadczonych pedagogów. To prawda, ale edukacja domowa też jest efektywna, często o wiele bardziej niż szkolna. Uczy samodzielności, indywidualnego podejścia, kompleksowego potraktowania problematyki. Co więcej, dzieci uczone w domu wkładają w naukę więcej pasji. Zapewne dlatego amerykańskie uniwersytety specjalnie zabiegają o kandydatów, którzy uczyli się wcześniej w domu.

Wiem, że nie każdy się na to zdecyduje - trzeba naprawdę chcieć i mieć taką możliwość - chociażby to, żeby jeden z rodziców mógł być w domu. Ale czy samo zjawisko edukacji domowej i jej pozytywnych skutków nie podważa dziewiętnastowiecznych dogmatów na temat państwowego systemu szkolnictwa? Czy nie nadszedł czas, by myśleć nad zniesieniem obowiązku szkolnego, pozostawiając sam obowiązek nauki?

Nie oddawajmy państwu monopolu na decydowanie o naszych dzieciach - tradycyjna władza polityczna opiera się na władzy rodzicielskiej, a nie próbuje jej zastępować. Konserwatyści też powinni to przemyśleć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obowiązek szkolny i obywatelska tresura
Komentarze (30)
B
BladyMamut
30 kwietnia 2014, 23:47
John Gatto - Pruska Edukacja - napisy PL https://www.youtube.com/watch?v=va_upqFURLg
A
Antoni
8 grudnia 2012, 20:19
Nawet dzieci ze znacznym upośledzeniem umysłowym mają obowiązek uczenia się do 18 lat. Dla nich są szkoły specjalne gdzie "fachowcy" od pedogogiki  chcą zrobić z nich "normalnych". Nie pytają ich czy chcą przez 6 godzin przebywać wśród innych dzieci. To rodzice mają trochę wolnego  czasu od chorego dziecka. A gdy przebywa w internacie od poniedziałku do piątku mają z głowy edukacje i wychowanie. W domu rodzinnym są nieraz 1 jeden raz w miesiącu przez 2 dni. Czy takie dziecko wie co to jest dom rodzinny, miłość rodziców, rodzeństwa? Gdy skończy taką edukacje ma rentę socjalną.
A
Antoni
8 grudnia 2012, 20:18
Nawet dzieci ze znacznym upośledzeniem umysłowym mają obowiązek uczenia się do 18 lat. Dla nich są szkoły specjalne gdzie "fachowcy" od pedogogiki  chcą zrobić z nich "normalnych". Nie pytają ich czy chcą przez 6 godzin przebywać wśród innych dzieci. To rodzice mają trochę wolnego  czasu od chorego dziecka. A gdy przebywa w internacie od poniedziałku do piątku mają z głowy edukacje i wychowanie. W domu rodzinnym są nieraz 1 jeden raz w miesiącu przez 2 dni. Czy takie dziecko wie co to jest dom rodzinny, miłość rodziców, rodzeństwa? Gdy skończy taką edukacje ma rentę socjalną.
STANISŁAW SZCZEPANEK
28 lutego 2012, 20:23
Wszystkie wysuwane w dyskusji argumenty pro i kontra, nie uwzględniają podstawowego założenia, które się wiąże z obowiązkiem szkolnym, takim, jaki u nas obowiązuje - programowania całościowego treści nauczania. To ono (programowanie - ciągle trochę modyfikowane, ale "twardo" stojace na pryncypialnych zasadach socjalizmu) jest jezyczkiem u wagi państwowego nauczania. Ono przeciez obowiazuje też w tzw. prywatnych i wyznaniowych szkołach, a także - domowym nauczaniu. Ono nie jest wypadkową ludzkiej wiedzy, ale jest ukierunkowane na pewną wiedzę. To jest największy problem - brak rzeczywistej wolności wyboru. I jescze na marginesie: tu nie chodzi o c a ł e wykształcenie, ale o ten najważniejszy fragment - kształtowania podstawowego człowieka. Tyz prowda, ale nauczając w domu moge przekazać mnóstwo treści dodatkowych, mogę wytłumaczyć, że to jest wymagane przez nasz nierząd, a to jest prawda. W publicznej szkole taki numer nie przejdzie...
28 lutego 2012, 14:02
za własne pieniądze twórzcie co chcecie, zamykajcie się tam, budujcie idealne społeczeństwa i zmuszajcie się nawzajem do tych swoich mądrości które sa takie super, że musicie je nakładać na innych jako obowiązki prawne a nie dawać im jako przywileje z których mogliby skorzystać jeśli by CHCIELI.
28 lutego 2012, 13:59
tylko ktoś kto jak pan Zabdyr żyje z garnuszka państwa może wciskac takie idiotyzmy próbując ograniczać wolność innym ludziom. radze założyć swój kibuc za wlasne pieniądze i na takim poletku wykazac się wyższością osiągnięć socjalizmu: przymusowa oświata, edukacja seksualna, odbieranie dzieci ludziom którzy Panu się nie spodobają itd. 
28 lutego 2012, 13:59
ręce opadają ja się czyta takie socjalistyczne brednie. nie powinno być obowiązku szkolnego i koniec. kto chce niech posyla swoje dzieci do przeideologizowanych szkoł gdzie jeszcze 25 lat temu dzieci musiały malować bohaterów rewolucji październikowej, a dzisiaj biorą udział w bzdurnych konkursach wpajających im ideologię unijną.  kto chce, tego wola. dlaczego zmuszać do tego ludzi, którzy nie chcą poddawać swoich dzieci tej bzdurnej ideologii? dlaczego socjalistyczne umysły chca zawsze uszcześliwiac innych na siłę? powoduje to: gułagi, zsyłki, karanie niepoprawnie myślących czy bardziej współcześnie odbieranie przez państwo w Szwecji czy Norwegii  dzieci hindusom karmiącym swoje pociechy ręka, albo polakom których córka chodzi smutna w szkole boumiera jej babcia.
RW
rady Wł.Bełzy
27 lutego 2012, 23:01
Czy znasz młody przyjacielu, Groby królów na Wawelu? Na kolanach idź mój mały, Przed te trumny marmurowe, I u szczątków naszej chwały, Ze czcią pochyl twoją głowę „…A więc ucz się polska młodzi, Nie schodź nigdy z drogi cnoty! Może w tobie Bóg odrodzi, Zygmuntowski wiek nasz złoty!” Nie bądź jak chłopczyk, imieniem Janek, Na pozór skromny niby baranek, Ale w istocie wisus jak mało, Któremu nic się uczyć nie chciało. Przemknął do nauk wiek młody, świetny, Aż wyrósł z Janka — dudek kompletny! O! drogie dzieci! na każdym kroku, Los tego Janka miejcie na oku; Rok nie tak długi jak wy sądzicie, A z drobnych chwilek składa się życie!
H
HK
27 lutego 2012, 08:57
Wszystkie wysuwane w dyskusji argumenty pro i kontra, nie uwzględniają podstawowego założenia, które się wiąże z obowiązkiem szkolnym, takim, jaki u nas obowiązuje - programowania całościowego treści nauczania. To ono (programowanie - ciągle trochę modyfikowane, ale "twardo" stojace na pryncypialnych zasadach socjalizmu) jest jezyczkiem u wagi państwowego nauczania. Ono przeciez obowiazuje też w tzw. prywatnych i wyznaniowych szkołach, a także - domowym nauczaniu. Ono nie jest wypadkową ludzkiej wiedzy, ale jest ukierunkowane na pewną wiedzę. To jest największy problem - brak rzeczywistej wolności wyboru. I jescze na marginesie: tu nie chodzi o c a ł e wykształcenie, ale o ten najważniejszy fragment - kształtowania podstawowego człowieka.
S
Siwy
26 lutego 2012, 21:04
 Jezu, co za bzdura... Jak mój ojciec prawnik ma nauczyć mnie np. : medycyny, gdybym chciał dostać lekarzem? Rodzice nigdy nie będą oceniać dziecka w sposób obiektywny i nie jest prawdą, że w domu uczy się efektywniej - wręcz przeciwnie wszystko Cię rozprasza i przeszkadza. I nie wiem na jakiej zasadzie rodzina ma odzwierciedlać grupę społeczną z dorosłego życia - jest za mała, za bardoz zrużnicowana wiekowo, a za mało klasowo. Poza tym w żadnej grupie nie ma takich wiezi emojonalnych i tak silnych zależności.  Wiadomo że system szkolnictwa w polsce szwankuje, ale to nie jest metoda na jego naprawienie, zwłaszcza że nauki w domu nie możnaby kontrolować co prowadziłoby do niedoedukowania części społeczeństwa.
L
leszek
26 lutego 2012, 20:50
~leszek błąd autora polega na tym, że z jakiejś sytuacji wyjątkowej usiłuje zrobić normę. Ależ autor uzasadnia swój pogląd, że z punktu widzenia socjalizacji, rodzina jest lepsza od szkolnej klasy. Wskazuje mianowicie na fakt, że klasa z grupą 30 dzieci w tym samym wieku jest tworem sztucznym, którego po skończeniu edukacji nigdy więcej nie spotkamy. Będziemy funckjonowali w grupach ludzi o różnym wieku i doświadczeniu, gdzie panuje hierarchia, a rodzina jest lepszym odpowienikie, takich grup. Tak naprawdę dziecko socjalizuje się wszędzie: w piaskownicy, na placu zabaw, w kościele, markecie, autobusie czy pociągu. Szkoła jest jednym, a nie jedynym, z elementów socjalizacji. Przeciez to są dylematy całkowicie sztuczne. W Polsce ( i chyba nigdzie na świecie) nie obowiązuje model edukacji, że dziecko w wieku 6 czy 7 lat odbiera się rodzinie, koszaruje w szkole do osiągnięcia dojrzałosci i potem wypuszcza. Dziecko chodzi do szkoły i po szkole wraca do rodziny. Model szkolny nie wyklucza wychowania w rodzinie, wprost przeciwnie, wszelkie teorie pedagogicznie mówią że warunkiem sukcesu edukacji szkolnej jest współpraca i spójność wychowania szkolnego i rodzinnego.  Więc dylemat o wyższości/niższości socjalizacji szkolnej/rodzinnej jest bez sensu, to jakby chcieć porównywać jabłka z gruszkami w sadzie. Poza tym, to w Polsce jak najbardziej jest możliwa realizja obowiązku szkolnego w domu, prawo przeciez na to pozwala. Więc nie bardzo rozumiem, za czym autor tego artykułu postuluje ?
jazmig jazmig
26 lutego 2012, 18:32
~leszek błąd autora polega na tym, że z jakiejś sytuacji wyjątkowej usiłuje zrobić normę. Ależ autor uzasadnia swój pogląd, że z punktu widzenia socjalizacji, rodzina jest lepsza od szkolnej klasy. Wskazuje mianowicie na fakt, że klasa z grupą 30 dzieci w tym samym wieku jest tworem sztucznym, którego po skończeniu edukacji nigdy więcej nie spotkamy. Będziemy funckjonowali w grupach ludzi o różnym wieku i doświadczeniu, gdzie panuje hierarchia, a rodzina jest lepszym odpowienikie, takich grup. Tak naprawdę dziecko socjalizuje się wszędzie: w piaskownicy, na placu zabaw, w kościele, markecie, autobusie czy pociągu. Szkoła jest jednym, a nie jedynym, z elementów socjalizacji.
B
belfegor
26 lutego 2012, 18:27
 Da się zgodzić tylko z tym, że nauczanie 1 na 1, czyli indywidualne, jest bardziej efektywne. Cała reszta to brednie.
L
leszek
26 lutego 2012, 17:40
 Zgadza się. Autor artykułu na pewno szczerze wierzy w to co pisze. Ale pisze o jakiejś sytuacji jednostkowej, wyjątkowej. Może rzeczywiście w wypadku autora edukacja domowa przyniesie lepsze efekty niż edukacja szkolna. Ale błąd autora polega na tym, że z jakiejś sytuacji wyjątkowej usiłuje zrobić normę. Tylko żeby uzasadnić tę normę musiałby się posłuzyć innymi argumentami niż wyłącznie własnym przykładem. "Anecdotal evidence does not create a science" - przecież to stare jak świat.
jazmig jazmig
26 lutego 2012, 17:31
~Michał Zabdyr-Jamróz „klasa to po prostu sztucznie stworzona grupa rówieśnicza. Po wejściu w dorosłe życie już nigdy nie spotkamy się z taką sytuacją.” – do końca życia będziemy się z taka sytuacją spotykać. W większości zawodów będziemy musieli tworzyć zespoły z ludźmi których nie lubimy, nie mamy wspólnych zainteresowań, grupami stworzonymi sztucznie – choć może rzeczywiście rówieśniczymi. Pan nie rozumie pisanego tekstu. Autor pisał o sztucznych grupach rówieśniczych, nad którymi nadzór sprawuje "pani". Pan temu przeciwstawie grupy nierówieśnicze, a zatem przyznaje pan rację autorowi. „ Rodzina jest tylko jedną z przestrzeni socjalizacji i to kompletnie nie taka która przystosowuje do dorosłego życia, do pracy i relacji odpowiedzialności nierozmiękczonej poczuciem pobłażliwości. Jest dokładnie przeciwnie, niż się panu wydaje. W rodzinie panuje hiearchia podobna do tej, którą dziecko, jako dorosły, spotka w życiu. Rodzina określa swoje oczekiwania wobec dziecka i oczekuje ich realizacji. Tam nie ma braku odpowiedzialności, bo każdy jest rozliczany ze swoich obowiązków. Jeżeli masz umyć naczynia, to brat ich za ciebie nie umyje. W szkole dostaniesz jedynkę i promocję do następnej klasy.No to gdzie jest ta odpowiedzialność? Dalej nie będę prowadził polemiki, bo nie ma sensu wykazywać człowiekowi oderwanemu od realiów życia i rodziny, że opowiada androny. Szkoda czasu.
MZ
Michał Zabdyr-Jamróz
26 lutego 2012, 16:16
„ Ale czy samo zjawisko edukacji domowej i jej pozytywnych skutków nie podważa dziewiętnastowiecznych dogmatów na temat państwowego systemu szkolnictwa?” - Krótka piłka: NIE! Edukacja domowa, czy też indywidualna, pozaszkolna jest zacnym wyjątkiem i koniecznością lub zalecana dla niektórych osób. Ale na pewno nie może stanowić zasady naczelnej. Edukacja szkolna ma swoje wady, ale jest jednym z podstawowych elementów sukcesu cywilizacyjnego zachodu. Co wiecej – dla wszystkich konserwatywnych ksero-amerykanistów (i tych dla których „Prusy fe”): dobrobyt USA zbudowany został na powszechnym szkolnictwie w tym kraju – niemal społecznie przymusowym obowiązku szkolnym (w różnych stanach było różnie, stąd złudzenie że nie było tam obowiązku szkolnego bo Fe facto był w większości stanów północy). To za jego sprawą w XX wieku piśmienność w USA była jedna z najwyższych na świecie (a w przypadku tak dużych państw – największą). System uczył też podstaw dla wielu umiejętności technicznych, które potem stały się nie tylko bazą dla innowacyjności, ale i wygenerował wielki odsetek wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Zainteresowanym polecam choćby „O demokracji a Ameryce” Tocqueville’a. Jest nawet taki ładny cytat z Johna Adamsa, 1780: "The whole people must take upon themselves the education of the whole people and be willing to bear the expenses of it. There should not be a district of one mile square, without a school in it, not founded by a charitable individual, but maintained at the public expense of the people themselves." Podsumowując, postulowane przez autora zniesienie obowiązku szkolnego jest PIRAMIDALNĄ BZDURĄ. PS. „tradycyjna władza polityczna opiera się na władzy rodzicielskiej, a nie próbuje jej zastępować.” - XVII-wieczny mit polityczny. Proponowałbym nie odzywać się na tematy o których się nie ma zielonego pojęcia.  
MZ
Michał Zabdyr-Jamróz
26 lutego 2012, 16:15
„[uczenie domowe] Uczy samodzielności, indywidualnego podejścia, kompleksowego potraktowania problematyki.” Problemy szkół jest taki właśnie, że zmierza przede wszystkim do tego właśnie – choć mniej efektywnie, niż rodzice DOBRZE uczący – czyli do indywidualizacji procesu edukacji. Brakuje – szczególnie polskim szkołom – uczenia pracy zespołowej, np. testów zdawanych w parach, albo projektów wspólnych. Umiejetnosci współpracy, podziału zadań i współdziałania mino różnic charakterów. To są także sprawy kapitału społecznego – więc budowania postaw obywatelskich. Rodzina na pewno czegoś takiego nie nauczy – współpracy i zaufania do obcych lub ledwie znajomych osób. CDN
MZ
Michał Zabdyr-Jamróz
26 lutego 2012, 16:14
Przepraszam szczerze za bezpośredniość, ale cały ten artykuł jest niepoważny. „klasa to po prostu sztucznie stworzona grupa rówieśnicza. Po wejściu w dorosłe życie już nigdy nie spotkamy się z taką sytuacją.” – do końca życia będziemy się z taka sytuacją spotykać. W większości zawodów będziemy musieli tworzyć zespoły z ludźmi których nie lubimy, nie mamy wspólnych zainteresowań, grupami stworzonymi sztucznie – choć może rzeczywiście rówieśniczymi. „Do modelu społecznego o wiele lepiej pasuje rodzina i to w niej odbywa się przede wszystkim socjalizacja.” – bzdura piramidalna. Rodzina jest tylko jedną z przestrzeni socjalizacji i to kompletnie nie taka która przystosowuje do dorosłego życia, do pracy i relacji odpowiedzialności nierozmiękczonej poczuciem pobłażliwości. „pada argument, że w klasie dziecko ma okazję spotkać kolegów z innych grup społecznych - proces tworzenia szkół dla lepszych i gorszych, więcej i mniej zarabiających jest faktem” - i tak na szansę o niebo większą niż w rodzinie i w sąsiedztwie. „Argument drugi: edukacja domowa to zamykanie dziecka w czterech ścianach… Zaiste, a czym jest spędzanie większości młodocianego życia w klasie?” - nędznej jakości erystyka. „edukacja domowa też jest efektywna, często o wiele bardziej niż szkolna.” - Wszystko zależy od zapału, umiejętności rodziców. Zwykle jest tak, że rodzice, którzy już decydują się na uczenie w domu to osoby z umiejętnościami, pasją uczenia, itp. Itd. Na pewno nie jest jednak tak, że WSZYSCY rodzice uczyliby lepiej i w sposób bardziej spersonalizowany niż szkoła. CDN…  
W
wanda
25 lutego 2012, 10:43
Kiedy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, zamykano szkoły  prowadzone przez zakony,nauczyciele tych szkół pozostawali bez pracy a uczniowie,jako" naznaczeni" byli rozpraszani  w innych szkołach.Moi Rodzice wraz z przyjaciółmi,aby umożliwić przetrwanie zwolnionym ,katolickim nauczycielom,zatrudniali ich jako domowych nauczycieli swych dzieci.Ponieważ sami nie mieli czym ich opłacjć ,zapłatą były obiady,kolacje w gronie rodzinnym.Tym wykluczonym nauczycielom,pozostawionym bez środków do życia zawdzięczam wiedzę o polskiej historii,literaturze.Jednak pamiętam tęsknotę moich rodziców,wzrastających w czasie międzywojennym do  prawdziwej szkoły,uczącej miłości Ojczyzny.
X
xxxyz
25 lutego 2012, 08:33
Leszek - jak zwykle - typowy socjalista, choć bez przerwy pisze o kapitalizmie, pan Wołodżko też by dla idei integracji wziął wszystko za mordę, jedynie naczelnyantykolejarz jest wolny i dowcipny. Chwała Bogu za stworzenie nas różnorodnymi i za wskazanie nam, że mamy być w tej różnorodności jedno - w nieogarnioności Ducha. Kto ma oczy, niechaj czyta.
W
wanda
25 lutego 2012, 07:32
Dom jest szkołą.Nie tylko .Św Arcybiskup Feliński wspomina ,że z  pośród  polskich studentów w Petersburgu,którzy pochodzili z rodzin  oddanych caratowi,Polskość  stawała się ich natchnieniem. I organizawali się....
STANISŁAW SZCZEPANEK
24 lutego 2012, 23:18
 Od dziecka nie lubiłem kolei i szkół publicznych, gdy dorosłem, szrokim łukiem omijam publiczne domy...
STANISŁAW SZCZEPANEK
24 lutego 2012, 23:16
Całe lewactwo trąbi o przemocy w domu, a co się dzieje w szkołach??? Ile gimnazjalistek zachodzi w ciążę? A zresztą obecny program to po prostu wytwórnia niedouczonych matołów. Kazimierz III Wielki nie wprowadził obowiązku, lecz prawo do nauki, bo wiedział, że obowiązków nikt nie lubi.
S
Szymon
24 lutego 2012, 19:36
Edukacja jest niedoinwestowana, wciąż ogranicza się na nią wydatki, nie stanowi elementu spójnej strategii społecznej i państwotwórczej Prosze wstawić za miast "Edukacja" "Opieka zdrowotna" i będzie też prawdą. Ciekawe: dlaczego? Mateusz sugeruje jedynie ucieczkę do przodu, ku przepaści. I dodam: to, co proponuje jest jeszcze jedną drogą do ucieczki od społeczeństwa, do atomizacji i zamknięciu się w familiarności i kastach, bo do tego rzecz się sprowadzi.  Rodzina + Kościół Katolicki były w Polsce przez setki lat nauczycielami i jakos wydaje mi sie że jeżeli chodzi o społeczeństwo to jednak było zdrowsze niż przeorane przez państwową edukację. Dodatkowo : to co nazywa Pan atomizacją wydaje mi sie że ja nazwałbym róznorodnością, w odróżnieniu od skostniałego systemu myślenia wyniesionego ze szkoły.
Krzysztof Wołodźko
24 lutego 2012, 19:25
''szkoła była w polskiej tradycji zwykle drogą życia obywatelskiego i patriotycznego.'' No właśnie, BYŁA... A czy jest nią dzisiaj? Wydaje mi się, że większośc szkół nie uczy ani życia obywatelskiego, ani patriotycznego. No i poziom nauczania... Chociaż tu przyczyny są głębsze. W szkołach nie ma karności, dzieciom brakuje dobrych wzorców i to nie na poziomie szkoły, ale już prędzej. Edukacja jest niedoinwestowana, wciąż ogranicza się na nią wydatki, nie stanowi elementu spójnej strategii społecznej i państwotwórczej, Mateusz sugeruje jedynie ucieczkę do przodu, ku przepaści. I dodam: to, co proponuje jest jeszcze jedną drogą do ucieczki od społeczeństwa, do atomizacji i zamknięciu się w familiarności i kastach, bo do tego rzecz się sprowadzi. Nie mówiąc już o skutkach społecznych dla warstw niższych i dla całego społeczeństwa: edukacyjne rozwarstwienie, dziedziczenie biedy, wykluczenie.
L
leszek
24 lutego 2012, 19:07
 Przecież polskie prawo dopuszcza możliwość obowiązku szkolnego poza szkołą, więc nie bardzo rozumiem za czym Autor postuluje. Taki możliwość istnieje. Może chodzi o to, że nawet w domu dziecko musi realizować jednak program szkolny. Więc może autorowi chodzi o to, żeby dziecko ucząc się w domu miało możliwość realizacji jakiegoś odmiennego programu ? Jeśli chodzi o mój pogląd, to nie widzę żadnych przeszkód żeby dziecko uczyło się w domu, jesli oczywiście rodzice są w stanie zapewnić należytą edukację. Ale jeśli chodzi o swobode kształtowania programu nauki to jednak miałbym poważne wątpliwości. 
24 lutego 2012, 18:59
''szkoła była w polskiej tradycji zwykle drogą życia obywatelskiego i patriotycznego.'' No właśnie, BYŁA... A czy jest nią dzisiaj? Wydaje mi się, że większośc szkół nie uczy ani życia obywatelskiego, ani patriotycznego. No i poziom nauczania... Chociaż tu przyczyny są głębsze. W szkołach nie ma karności, dzieciom brakuje dobrych wzorców i to nie na poziomie szkoły, ale już prędzej. 
Krzysztof Wołodźko
24 lutego 2012, 17:59
Odpowiedzią na kryzys edukacji jest dla Ciebie niestety tylko taka droga. IMHO to co piszesz, przyczynia się jeszcze bardziej do kryzysu instytucji szkoły. I dobrze piszesz, że przerysowujesz, przecież wiesz, że szkoła była w polskiej tradycji zwykle drogą życia obywatelskiego i patriotycznego. Ale może się mylę, może taki trend okaże się konieczny i pozytywny.
M
Maras
24 lutego 2012, 17:43
Artykuł godny przemyślenia. Swego czasu pisał o tym również Alvin Toffler bodajże w książce "Trzecia fala" wskazując na ukryte cele szkoły, wśród których wymienił również przygotowanie kadry zdyscyplinowanych robotników wykonujących uciążliwe i monotonne prace związane z pracą na taśmie w fabryce.
A
Anna
24 lutego 2012, 17:15
<a href="http://edukacjadomowa.monomit.pl/podroz-z-dzieckiem-przez-swiat-wiedzy/krok-dziewiaty-co-z-ta-socjalizacja">edukacjadomowa.monomit.pl/podroz-z-dzieckiem-przez-swiat-wiedzy/krok-dziewiaty-co-z-ta-socjalizacja</a> O socjalizacji oczami praktyków edukacji domowej