Pan Ksiądz wali na odlew
Istnieje prawdopodobieństwo, że będziemy się w tym miejscu widywać częściej, a skoro tak, to wypadałoby się przywitać. Państwo wybaczą, że zacznę tak homiletycznie, bo od historyjki - przeczytaj felieton Roberta Mazurka.
Dobrych kilka lat temu na promocji książki podszedł do nas - trzech dziennikarzy - pewien medialny, popularny ksiądz. Był zaczepny. Zdecydowanie skrytykował mojego kolegę za jego komentarz, wygłaszał bardzo ostre, polityczne sądy. Im bardziej go ignorowaliśmy, tym bardziej się nakręcał. W końcu drugiego z mych przyjaciół wyjątkowo wrednie zaatakował ad personam. Biedaczek, powinien wiedzieć, że ma do czynienia z mistrzem Polski wagi ciężkiej w sarkaźmie. Kolega, mając dość opędzania się od natręta, zadał błyskotliwym zwischenrufem ostateczny cios. Salwa śmiechu oznaczała dla kapłana werdykt jury - to był nokaut. Być może oszołomiony tym trafieniem chwycił się ostatniej deski ratunku: "No wiesz, jestem jednak księdzem. Nie powinieneś tak się do mnie odzywać."
Duchownych, częstokroć i biskupów, często ponosi publicystyczny temperament. Wojują mieczem i świetnie się tym bawią, ale nie posiadają się z oburzenia przemieszanego ze szczerym zdumieniem, gdy ktoś odpowie im tym samym.
Biskup Pieronek czy świętej pamięci abp Życiński słynęli z ostrych, politycznych sądów, ale to nie oni, a równie zaangażowany politycznie o. Rydzyk był przykładem "upolityczniania Kościoła". Kilku znanych dominikanów, ze dwóch, trzech jezuitów i rzesza innych księży tylko czekają, by wypowiedzieć się o polityce, postawić analizę psychologiczną nielubianemu posłowi, a od biedy i skomentować mecz piłkarski. Chcesz im pan, panie Mazurek, tego zakazać, cenzurę wprowadzić? - spyta ktoś.
Po stokroć nie! Nie jestem co prawda przekonany, czy w tym powinno realizować się kapłańskie powołanie, ale w końcu co ja o tym wiem. I mówię wprost: ze mną można bardzo ostro, ja się nie obrażam. Ja tylko proszę: panowie, skoro polemizujecie, liczcie się z odpowiedzią. Jesteście złośliwi - ktoś może być złośliwy jeszcze bardziej. Kpicie - ktoś zadrwi ostrzej.
A jak chcecie boksu, to przynajmniej zdejmijcie koloratki.
Skomentuj artykuł