Pokolenie JP 2.0?
Co czwarty młody Polak oddał w niedzielnych wyborach głos na ugrupowanie Janusza Palikota. Czy na naszych oczach Kościół masowo traci jakikolwiek wpływ na młodzież?
Ruch Palikota wszedł do Sejmu w bardzo dużym stopniu dzięki poparciu wyborców pomiędzy 18 a 25 rokiem życia. Co czwarty młody Polak oddał głos na ugrupowanie Palikota. Co więcej, w "młodzieżowych prawyborach", które przeprowadzono w ponad 1000 gimnazjów i liceów w całym kraju, formacja biznesmena z Lublina zwyciężyła, uzyskując 35,9 proc. głosów.
Warto spojrzeć na to, jakich ludzi młodzi poparli. Są to między innymi: Roman Kotliński - były ksiądz, redaktor naczelny czasopisma antyklerykalnego "Fakty i Mity"; Anna Grodzka - transseksualistka, działaczka na rzecz równouprawnienia osób transseksualnych, transwestytycznych, jak i innych wychodzących poza normy płciowe; Wanda Nowicka - gorąca zwolenniczka aborcji, uznająca, że zabicie własnego dziecka jest jednym z fundamentalnych praw kobiety; Robert Biedroń - aktywista homoseksualny, współzałożyciel i wieloletni prezes Kampanii Przeciw Homofobii. To tylko ci bardziej znani.
Problem można zbagatelizować tak, jak robi to Piotr Gursztyn w "Rzeczpospolitej", który, komentując wysokie poparcie wśród młodych dla Palikota, stwierdza, że nie ma się czym przejmować, ponieważ "wiadomo, że wyborcy z tego przedziału wiekowego co wybory głosują na kogo innego. A na dodatek często zmieniają preferencje wraz z tym, jak przybywa im lat". Tylko czy przyjmowanie jako pewnik czegokolwiek w sytuacji, w której możemy przeoczyć odwrócenie się młodego pokolenia od Kościoła jest rozsądne i odpowiedzialne?
Kościół przymiotnikowy
Dlaczego Kościół w Polsce traci autorytet wśród młodzieży? Często mówi się, że winne są media, które Kościół atakują, przedstawiają nieobiektywnie, zniechęcają. Jest to w dużym stopniu prawda. Faktycznie, duża część prasy i telewizji jest, mówiąc delikatnie, nieprzychylna Kościołowi, ale przerzucanie całej odpowiedzialności na "wrogie" środowiska i uciekanie w ten sposób od trudnego pytania o to, co z "nami" jest nie tak, nie jest mądrym rozwiązaniem.
Jednym z głównych problemów może być przymiotnikowość Kościoła w Polsce. Wszyscy znamy określenia "katolicyzm toruński" i "katolicyzm łagiewnicki". Można polemizować z konkretnymi oskarżeniami pod adresem obu stron tego "podziału", ale prawdą jest, że swoją działalnością i wypowiedziami, dotyczącymi spraw społecznych i politycznych, bardzo duża część duchowieństwa, sama daje młodym ludziom powody do krytyki i ich do siebie zniechęca.
Co chwila słyszymy (w szczególności w okresie kampanii wyborczej) o politycznych kazaniach, o kontrowersyjnych wypowiedziach niektórych księży w mediach, o tym, że jeden biskup jest "propisowski", a drugi "proplatformerski" , o tym, że Radio popiera jednych, a Tygodnik drugich. I tak bez końca. Nie chodzi o to, aby Kościół się w ogóle w sprawy polityczne nie mieszał, bo należy to do jego obowiązków, ale nie można się dziwić, że przy takim stopniu i stylu zaangażowania duchowieństwa w wojnę polsko-polską, młode pokolenie po prostu ma już tego dosyć.
Radykalizm
Młody człowiek ma to do siebie, że nie znosi nawet chwili pustki. I jeżeli Kościół nie potrafi do niego dotrzeć, to niewiele potrzeba, aby poszedł gdzie indziej, szukając odpowiedzi na rodzące się w nim pytania.
Tym czymś, co może przyciągnąć i zaangażować młodzież w życie Kościoła, jest radykalizm. Ale nie chodzi o radykalizm w popieraniu jednych i atakowaniu drugich, ale o radykalizm ewangeliczny, czyli, mówiąc najprościej, o radykalizm w naśladowaniu Chrystusa.
Tymczasem rzeczywistość jest taka, że student, przychodząc w niedzielę do swojej parafii, bardzo często widzi księdza, który odprawia Mszę, jakby był to jego smutny zawodowy obowiązek, a to, co mówi na kazaniu, i to, w jaki sposób to robi, rodzi pytanie, czy on w ogóle wierzy w to, co głosi. Czy w ten sposób można kogokolwiek zachęcić do pójścia dalej, głębiej?
Pokolenie JP
Dzięki Bogu są jeszcze w Kościele miejsca, w których ktoś stara się o młodych zawalczyć. Jest trochę duszpasterstw akademickich, są wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, czy też neokatechumenat. Pewnym promykiem nadziei są też ostatnie nominacje biskupie. Jeżeli ktoś kiedykolwiek słyszał kazania, bądź czytał teksty nowego krakowskiego biskupa pomocniczego Grzegorza Rysia, to wie, o czym mowa. Właśnie takich pasterzy potrzebuje dziś Kościół w Polsce.
Problem w tym, że na chwilę obecną takich miejsc i ludzi jest bardzo mało. Owszem, jeśli ktoś już jest w Kościół zaangażowany, to znajdzie coś dla siebie. Przekonanych jednak przekonywać nie trzeba. Mówiąc językiem ewangelicznym, to nie ludzie powinni szukać rybaków, ale rybacy powinni szukać ludzi.
Jeżeli w najbliższym czasie coś w polskim Kościele się nie zmieni, jeżeli takich ludzi, jak choćby wspomniany przeze mnie biskup Ryś, nie będzie więcej, to już niedługo możemy obudzić się w rzeczywistości, w której młodzi będą pokoleniem JP, ale nie będzie to skrót od błogosławionego Jana Pawła, ale od Janusza Palikota.
Oczywiście wynik wyborów można też zbagatelizować i zignorować, mówiąc, że jest to wybryk, który się nigdy nie powtórzy. Ale co jeśli jest inaczej?
Skomentuj artykuł