Pomorskie: Jest decyzja o odstrzale dwóch wilków. "Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego atakują w środku wsi"
Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska (GDOŚ) zezwolił na odstrzał dwóch wilków, które na przełomie kwietnia i maja zagryzły owce w gospodarstwie w Wąglikowicach (Pomorskie). O decyzji poinformował w środę wicewojewoda pomorski Aleksander Jankowski.
- Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski wydał decyzję zezwalająca na odstrzał dwóch sztuk wilka europejskiego w ciągu dwóch lat - mówił w środę w Kościerzynie wicewojewoda Jankowski.
Jest zgoda na odstrzał wilków
Zaznaczył, że odstrzału będą mogły dokonać osoby wskazane w decyzji GDOŚ z imienia i nazwiska. - Będą one mogły w ramach czynu obronnego dokonać odstrzału redukcyjnego populacji wilka, dorosłych osobników, ze wsi Wąglikowice i otaczających ją okolic - wskazywał wicewojewoda.
Decyzja została wydana 31 maja br. po rozpatrzeniu wniosku Pawła Norka z Wąglikowic, który zwrócił się do GDOŚ po ataku wilków na jego gospodarstwo do którego doszło na przełomie kwietnia i maja br. Ofiarą wilków padło wówczas 9 zwierząt - 7 zostało zagryzionych, 2 sztuki zostały zaginione.
Owce, przed atakiem wilków, pasły się na pastwisku niemal w centrum kaszubskiej wsi. - Za pierwszym razem zaatakowały siedem sztuk owiec, z czego jedną zjadły całkowicie i jedną wyciągnęły zza ogrodzenie. Po trzech dniach, sforsowały ogrodzenie, które wzmocniłem po pierwszym ataku, i zagryzły kolejną owcę - mówił w rozmowie Paweł Norek.
Dodał, że za trzecim razem wilki podeszły bardzo blisko jego domu. - Ostatni atak miał miejsce 3 maja br. Miałem zabezpieczoną furtkę łańcuchami, ale wilk znalazł słaby punkt. Poszedł wzdłuż ogrodzenia i przekopał się pod nim. Zaatakował owcę ok. 10-15 metrów od mojego rodzinnego domu - mówił.
Wyjaśnił, że owce hodował, żeby przyciągnąć turystów do Wąglikowic i swojego gospodarstwa agroturystycznego. - Straty oszacowałem na ok. 15 tys. złotych - dodał
"Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego atakują w środku wsi"
Sołtys Wąglikowic Waldemar Hetmański stwierdził, że po tych wydarzeniach na mieszkańców padł blady strach. - Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego one atakują w środku wsi - mówił. Zapewnił, że mieszkańcy widzieli wilki przechodzące w pobliżu ich domostw. - Są świadkowie, one były widoczne na różnych posesjach. Było to dosyć duże zagrożenie - stwierdził i dodał, że mieszkańcy obawiali się o swoje dzieci i trzodę chlewną.
Po atakach na owce, hodowca-amator złożył zawiadomienie na policję i do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Gdańsku. Szefowa instytucji Anna Tchórzewska potwierdziła, że zgłoszenie dotyczyło 7 zabitych sztuk i 2 zaginionych owiec.
- Na podstawie dowodów zebranych podczas oględzin prowadzone jest postępowanie w sprawie szacowania szkód wyrządzonych przez gatunki zwierząt objętych ochroną, za które odpowiada Skarb Państwa - podała.
Wyjaśniła również, że na podstawie zapisów rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie szkód wyrządzanych przez niektóre gatunki zwierząt objętych ochroną gatunkową zajęcie stanowiska w sprawie następuje w terminie do 60 dni liczonych od daty oględzin szkody.
Wilki od 1998 r. są chronione w całym kraju. Obecny status prawny wilka reguluje ustawa z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody oraz Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt. Zgodnie z nimi wilki objęte są ochroną ścisłą, czyli zabronione jest ich zabijanie, okaleczanie, chwytanie czy przetrzymywanie.
Źródło: PAP / tk
Skomentuj artykuł