W transmitowanym w telewizji orędziu do narodu prezydent obiecał też, że będzie walczył z korupcją, czego domagają się protestujący. Zwracając się do demonstrantów, podkreślił: "Jestem gotów spotkać się z waszymi reprezentantami, którzy przedstawią wasze obawy, wysłuchać konkretnych żądań".
"Przedyskutujemy, co możemy zrobić razem, by osiągnąć wasze cele bez powodowania bankructwa i chaosu oraz by otworzyć konstruktywny dialog" - mówił szef państwa.
Od czwartku w Libanie setki tysięcy demonstrantów domagają się odejścia rządzących, uznanych za skorumpowanych i niezdolnych do znalezienia rozwiązania w obliczu poważnego kryzysu gospodarczego i społecznego w kraju. Demonstranci chcą, by rząd podał się do dymisji.
Prezydent Aoun zapowiedział też, że poprze reformy, które umożliwią zniesienie immunitetu najwyższych urzędników oraz utorują drogę do otwarcia dochodzeń. "Korupcja wyżarła nas do kości - przyznał. - Wasze okrzyki nie pójdą na marne".
Libański premier Saad Hariri z zadowoleniem przyjął wezwanie prezydenta do zmian w rządzie. "Zadzwoniłem do prezydenta republiki i z zadowoleniem przyjąłem jego apel o konieczności przeglądu sytuacji obecnego rządu za pomocą mechanizmów konstytucyjnych" - napisał na Twitterze szef rządu. Już wcześniej Hariri poparł pomysł przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych, czego domagają się manifestanci.
Protestujący jednak już odrzucili inicjatywę prezydenta. W centrum Bejrutu zebrały się setki ludzi, którzy słuchając przemówienia, krzyczeli: "Odejdź, twoje rządy sprawiły, że jesteśmy głodni".
Agencja AP zaznacza, że była to pierwsza wypowiedź szefa państwa od wybuchu protestów.
W poniedziałek premier Hariri ogłosił przyjęcie reform i budżetu na 2020 rok, opóźnionych i blokowanych dotąd przez podziały w koalicji rządowej. W ramach pakietu reform o połowę zmniejszone zostaną wynagrodzenia ministrów i parlamentarzystów, a także prezydenta i byłych szefów państwa. Nowym podatkiem mają zostać obłożone banki; zlikwidowano ministerstwo informacji. Premier poparł również pomysł wcześniejszych wyborów, których chcą demonstranci.
Władze planują także przekazać równowartość milionów dolarów dla ubogich rodzin, a także 160 mln USD na pożyczki mieszkaniowe.
Protesty wybuchły 17 października, gdy poszukując sposobów na zwiększenie dochodów w budżecie, jeden z ministrów ogłosił plany nałożenia nowej opłaty wynoszącej 20 centów dziennie za rozmowy głosowe wykonywane przez aplikacje takie jak WhatsApp; rząd zapowiadał też, że rozważy podniesienie podatku VAT. Pod presją manifestantów władze jeszcze tego samego dnia wycofały się z planu podatku na rozmowy przez aplikacje.
W związku z protestami od poniedziałku w kraju zamknięte są banki. W czwartek poinformowano, że w piątek banki nadal będą zamknięte ze względu na kwestie bezpieczeństwa. Dodano, że zostaną ponownie otwarte, gdy tylko sytuacja się ustabilizuje.
Liban jest jednym z najbardziej zadłużonych państw na świecie (zadłużenie wynosi 86 mld USD, czyli ponad 150 proc. libańskiego PKB). Kraj boryka się z trudnościami finansowymi związanymi ze spowolnionym napływem kapitału do zaspokojenia potrzeb finansowych rządu i gospodarki zależnej od importu oraz z niskim wzrostem gospodarczym w ostatnich latach. Bezrobocie wśród osób poniżej 35. roku życia wynosi 37 proc., a według Banku Światowego ok. 30 proc. mieszkańców Libanu żyje poniżej granicy ubóstwa.
Skomentuj artykuł