Seks nad seksem

(fot. m4tik / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Bicie rekordów zawsze budzi odruch podziwu i zaciekawienia. Żyjemy przecież w kulturze rywalizacji, w której nacisk położony jest na sukces i wymierne osiągnięcia.

Jak podały media, w walentynkowy weekend (pt-ndz) padł rekord kinowego otwarcia - film "Pięćdziesiąt twarzy Greya" obejrzało ponad 830 tys. osób, a sobota 14 lutego okazała się najbardziej kasowym dniem w historii polskiego kina. Sprzedano 425 tys. biletów. Polska nie różni się w tym od innych krajów, a film, podobnie jak książka E.L. James pod tym samym tytułem, stał się fenomenem kultury masowej. Co jest w nim takiego, że ludzie oszaleli? Nic szczególnego. Poza tym, że sprytnie łączy tradycyjne archetypy z obaleniem nowoczesnego tabu, jakim stały się kobieca uległość i męska dominacja.

Adaptacja besteselleru

Sprawczyni całego zamieszania naprawdę nazywa się Erica Leonard, jest żoną i matką dwójki dzieci, pracuje w telewizji jako producent, mieszka na przedmieściach Londynu. Uwielbia romansidła i jest wielką fanką sagi "Zmierzch" - książka "Fifty Shades of Grey" pierwotnie była wariacjami na temat historii miłosnej wampira i dziewicy, tzw. fan fiction. Powstawała po kawałku w Internecie pod nazwą "Pan Wszechświata".

Wielkie zainteresowanie czytelników sprawiło, że pojawił się wydawca z intratną propozycją i pomysłem. Tak narodził się dla świata popkultury Christian Grey, przystojny, inteligentny, obłędnie bogaty, kusząco samotny mężczyzna o perwersyjnych upodobaniach seksualnych (w miejsce wampira) oraz Anastasia Steel - singielka kończąca studia. Bardzo zgrabna, ładna choć o siebie nie dba, romantyczka, czekająca na miłość życia dziewica. Uboga, miła. Skromna i z początku onieśmielona. Powieść wręcz ocieka dosadnymi opisami erotycznych doznań, pisanymi - co jest nietypowe - z perspektywy dojrzałej kobiety. Autorka, która prowadzi  przykładne życie niewiasty w postpurytańskiej Anglii, bez oporów podzieliła się seksualnymi fantazjami. Książki nie czytałam - wystarczyło przejrzeć ją w księgarni, żeby odłożyć z uczuciem zdumienia. Fabuła skąpa jak bikini a obsceniczne treści nie przestają być pornograficzne tylko dlatego, że trafiły na półkę z napisem "literatura". Książka może nie byłaby bestsellerem (przez pierwsze 3 miesiące sprzedała się w Stanach w nakładzie 20 mln egzemplarzy), gdyby nie to, że początkowo była dystrybuowana w formie e-booka. Kobiety sięgały po nią w sieci bez skrępowania czy zażenowania, upajając się kolejną odsłoną mitu o Kopciuszku, który tym razem zamiast pantofelka traci z księciem cnotę.

Filmowa adaptacja mocno odbiega od pierwowzoru. Reżyserka, mało znana Sam Taylor-Johnson, postawiła na wątek miłosny, sceny seksu pokazując znacznie subtelniej od autorki; jest ich też mniej. Scenariusz jest dziełem innej kobiety - Kelly Marcel. Christiana gra model o prawie żadnym dorobku aktorskim, Jamie Dornan, a Anasiasię - Dakota Johnson. To aktorka i modelka, córka słynnej pary aktorskiej Melanie Gryffith i Dona Johnsona. Głównie dzięki niej film da się oglądać. Do gatunku "melodramat" zaliczono go mimo braku dramatyzmu tytułowej postaci - czego odtwórca "nie dograł", to "dowyglądał". Być może był to zabieg celowy, gdyż Grey jest ładny lecz "upośledzony emocjonalnie". Ma ku temu powody, choć nie znalazłam ich w żadnej recenzji. Film jako dzieło jest przeciętny. Stał się hitem nie z powodu walorów artystycznych. Zawojował wyobraźnię mas - czy nam katolikom się to podoba, czy nie. Nie podoba się zresztą wielu kręgom. Przestrzegają przed nim seksuolodzy, analizują go psychoanalitycy a naprawdę wkurzone i oburzone są feministki. Z przyczyn oczywistych.

Stal i purpura

Film wyróżnia jedno: zupełny brak oryginalności. Historia bazuje na starej "melodii", która od razu wpada w ucho: książę z bajki znajduje tę jedyną z ludu; piękna ocala bestię wyrozumiałą, dziewiczą, wielką miłością. Słowo czystość tak, jak jest rozumiane w Kościele, w świecie Greya nie istnieje. Pojawia się raz, w innym sensie. Anastazja mówi w pewnej chwili "czysty" w wyniku przejęzyczenia, ale czystość Greya to… sterylność. Od pierwszego ujęcia, w którym w garderobie zakłada sportowe buty, zanim pójdzie rano pobiegać, po wygląd "czerwonej komnaty" do sadomasochistycznych uciech, Christian jawi się jako istota bez jednego pyłku kurzu w otoczeniu. Części garderoby wiszą w kontrolowanym, idealnym porządku, w równych odstępach. Tak samo jak akcesoria w "pokoju zabaw". Jest ich dużo. Bogactwo oznacza luksus na miarę telewizyjnego tasiemca "Moda na sukces". W jednej ze scen mężczyzna ma odwieźć Anę do domu. Schodzą do garażu, w którym stoi kilkanaście "wypasionych" aut z najwyższej półki. Ona go pyta: "Które jest twoje?" I słyszy: "Wszystkie." Wsiadają do sportowego; o takim marzy każdy mężczyzna. Grey, wbrew nazwisku, wcale nie jest szary. Jeśli już to stalowo-purpurowy, z naciskiem na zimną stal.

Widzów przyciągnęło do kin jedno - fama skandalu. Scenariusz jest  mixem tego, co najlepiej się sprzedaje: seksu, przemocy, władzy i luksusu, połączonych historią miłosną.

Miłość w epoce pop

Na portalach społecznościowych krążyło kiedyś zdjęcie ogłoszenia. Ktoś przypiął do słupa kartkę, z której krzyczało: "Seks! Seks! Dużo seksu!". Poniżej autorzy napisali: "Kiedy już zwróciliśmy na siebie twoją uwagę, pomóż nam znaleźć psa. Zaginął dnia…" itd.. W tym przypadku wyobraźnia działa podobnie, co jednak nie tłumaczy wszystkiego. Były już przecież bardziej kontrowersyjne produkcje, jak choćby "Intymność" z 2001 roku. W tym przypadku kluczem do zrozumienia fenomenu jest postać Anastasii, która kocha niemoralnego, niezdolnego do doświadczania miłości Christiana. Tym, którzy gorszą się seksem dla samego seksu, potępiając film za erotykę, przypomnę, że kultura Zachodu jest wciąż mało chrześcijańska w zakresie relacji damsko-męskich wcale nie z powodu rewolucji seksualnej XX wieku. Chrześcijański nie jest przede wszystkim kulturowy mit romantycznej miłości. Kto nie zna historii Romea i Julii, Tristana i Izoldy? Siła wiary w istnienie dwóch połówek pomarańczy, "pokrewnych dusz" (duszociał?), których spotkanie w kosmosie nadaje życiu sens, kształtuje wyobraźnię zbiorową Zachodu od wieków. W epoce mass mediów zmieniło się tyle, że mit uległ… wzmocnieniu. Romantyczna, namiętna miłość tradycyjnie kończy się tragicznie, ale nie w czasach popkultury! Wymogi rynku nakazują obowiązkowy happy end! Miłość chrześcijańska prawdziwy happy end znajdzie po wypełnieniu czasu, po zmartwychwstaniu. Jest postawą woli, przymierzem słowa, wypełnieniem obietnicy. Pasja i namiętność mają obiektywne źródło, nie są więc fundamentem trwałej relacji, bo to wbrew naturze człowieka.

Ten mit, w połączeniu z końcem historycznej epoki małżeństw aranżowanych oraz kultem "czystej relacji", czyli związku opartego na subiektywnym, satysfakcjonującym obie strony zauroczeniu, sieje teraz spustoszenie w instytucji małżeństwa. Tylko z powodu wiary w miłość ludzie akceptują: kohabitację (młodzi się kochają, więc niech mieszkają razem), rozwody (kto się odkochał lub zakochał w kimś innym, ma prawo zakończyć małżeństwo), związki homoseksualne (zakazywanie miłości dwojgu dorosłym, wolnym osobom, jest zbrodnią) i pozostałe, tzw. alternatywne modele życia małżeńskiego. Niektórzy szukając drugiej połówki, pozostają połówkami-singlami. Współczesny indywidualizm (narcyzm) nie miałby tak destrukcyjnego wpływu na instytucje, gdyby nie chęć budowania trwałych więzi społecznych na kruchych podstawach: emocjach. Miłość nie jest emocją, to coś więcej. No i są nowe normy społeczne. Tragedie miłosne są codzienne. Rozwód to od dawna nie tragedia typu koniec świata. No może… dla dzieci.

Biblijne "Pieśń nad Pieśniami" i "Hymn o miłości" św. Pawła nigdy nie były tak nośne, by być mitotwórcze. A patrząc po liczbach, wśród widzów, którzy nabili wynik "Pięćdziesięciu twarzom Greya", z pewnością byli katolicy. Z uwagi na termin 14 lutego, raczej młodzi, co potwierdzają moje własne obserwacje z sali kinowej.

Dziewica, której nic nie dziwi

O czym film jest? Anastasia, studentka literatury angielskiej, idzie zrobić wywiad do gazetki studenckiej z młodym miliarderem. Zastępuje chorą przyjaciółkę, to nie jej świat. Sama pracuje jako ekspedientka w sklepie z narzędziami. Robi z siebie ofiarę… losu: nie przeczytała pytań, które ma na kartce; wchodząc potyka się o próg i ląduje na kolanach przed rozmówcą; nie ma czym pisać, bo zgubiła długopis. On błyskawicznie przejmuję inicjatywę i kontrolę. To Grey przepytuje Anę, a nie odwrotnie.

Następnego dnia Christian zjawia się w jej sklepie, robiąc zakupy (przydatne w "pokoju zabaw", ale tego ona jeszcze nie wie). Umawiają się na sesję fotograficzną. Przy kawie dziewczyna mówi, że jest nieuleczalną romantyczką jak jej matka, która ma czwartego męża. Grey reaguje gwałtownie, ucieka. Wie już, że Ana jest inna, niż przywykł. Szuka tego, czego on jej nie da. Panicznie boi się uczuć. Później dowiemy się, że mając 15 lat został uwiedziony przez przyjaciółkę matki, dominę. To ona wprowadziła go w życie seksualne, nauczyła sado- masochizmu. Nigdy się nie zbuntował, mówi o niej - ku rozpaczy Anastasii - "przyjaciółka". Rodzice o niczym nie wiedzą. Adoptowali go, gdy miał 4 lata. Jego rodzona matka była alkoholiczką i narkomanką.

Christian jednak nie może zapomnieć. Bierze ją na wycieczkę helikopterem, który sam pilotuje. Ratuje z opresji, gdy upiła się w klubie - jest tam, gdzie trzeba. Obdarowuje ją prezentami, od pierwszego wydania (biały kruk) jej ulubionej książki po komputer (właśnie jej się zepsuł), a wreszcie samochód. Jednocześnie przynosi umowę do podpisu, która nakazuje jej dyskrecję. Pokazuje "czerwoną komnatę", mówi o upodobaniach, pyta o jej. Dziewictwo robi na nim wrażenie. Wbrew zasadom spędza z nią pierwszą, upojną noc, żeby "rozwiązać problem". Nigdy nie śpi obok kobiety, nie pozwala się dotykać. Kontrola i władza dają mu poczucie bezpieczeństwa, mówi: "Taki jestem". Na pociechę deklaruje, że jest pierwszą kobietą, obok której został w łóżku; pierwszą, którą zabrał do helikoptera. Ana czuje się wyjątkowa.

Rację ma krytyk filmowy Anthony Oliver Scott, kiedy pisze w "New York Times", że jej postać cechuje brak spójności, logicznego sensu. Anastasia niby jest naiwna, niewinna ale dziwnie niczemu się nie dziwi. Ten brak zdziwienia uderzył mnie najbardziej. Podoba ci się chłopak. Od pierwszego momentu zachowuje się dziwnie. W ciągu kilku minut namierza telefon, z którego dzwonisz i zjawia się w klubie - zero refleksji. Bierze do hotelu, rozbiera i kładzie do łóżka, ubrudzone wymiotami ciuchy wyrzuca (ofiary losu cd.), kupuje ci wszystkie nowe: rewelacja! Daje ci komputer i samochód, twojego garbusa ot sprzedaje - normalne. Dowiadujesz się, że jest perwersyjnym sadystą - ok. Wręcza umowę, która po podpisaniu uczyni cię jego seksualną niewolnicą: czytasz ją uważnie i czekasz na jego kolejny telefon. Wpada do niego z wizytą matka - dziewczę bez oporów idzie się przywitać, jakby była dziewczyną Christiana. Tak ją nazwie raz, zabierając na wycieczkę szybowcem. Dużo później. Anastasia wie, czego chce, jest sprytna choć nie powinna.

Niewinność łączy jakoś z dużym doświadczeniem i tylko raz jeden się rumieni.

Wolny jak Grey?

Scena negocjacji umowy w biurze Christiana jest jedną z najlepszych. On chce ją zabrać na kolację (randki to zbędny element relacji, robi tu wyjątek), żeby omówić warunki. Ona wybiera inną opcję. Umawiają się na spotkanie biznesowe w jego firmie. Ana zjawia się w seksownej sukience, szpilkach i w makijażu, co jest u niej niezwykłe. Kilka punktów umowy wykreśla, inne doprecyzowuje, rozbudzając pragnienia, po czym zostawia go w pustym gabinecie z jego chorą wyobraźnią. Stawia opór, lecz pozornie. Sprawia jej przyjemność to, że w taki sposób jest zdobywana. No i stara się go zrozumieć, zmienić, ocalić przed nim samym. Aż przychodzi moment, gdy Christian karze ją za nieposłuszeństwo, uderzając pejczem 6 razy po gołych pośladkach. Granica została przekroczona, jej godność  naruszona. Anastasia mówi nie. I to, że się w nim zakochała. Rozstają się w sposób, który niczego nie kończy. Widz zostaje w zawieszeniu - oczekując zapewne na ekranizację dalszych dwóch części książki.

Co zostaje w środku po wyjściu z kina? Niewiele, film spływa niczym deszcz po rozłożonym parasolu. Może poza dwoma refleksjami. Molestowanie seksualne dziecka, wykorzystanie go przez dorosłego, to jedna z najbardziej ohydnych zbrodni, jakie istnieją się na ziemi. Krzywda jest potworna, skutki na całe życie, kara - niewspółmierna. Lub jak w filmie - żadna.

Dziewictwo cielesne nie jest wartością samo w sobie. Może być naiwnym oczekiwaniem na sadystę. Bez odniesienia do Boga, zakotwiczenia w Jego miłości jako Źródle, może się przerodzić w zaprzeczenie siebie na zasadzie logiki wahadła. Anastasia z dnia na dzień popada ze skrajności w skrajność. Nie widzi nawet tego, że sprzedaje się tanio choć za drogie prezenty, czego chyba jednak nie zrobiłaby jej wyzwolona przyjaciółka, z którą dzieli wynajęte mieszkanie.

Jedyny zysk z filmu jest taki, że obala tezy o wolności jako wartości absolutnej. W imię czego feministki mogą dziś potępić fantazje o uległości autorki książki? Jest wolną kobietą? Jest. I nikomu nic do tego, z kim sypia. Dopóki nikt nie cierpi pod przymusem, wszystko wolno. Boga nie ma, jest umowa, podpisy. Wolna wola dwojga pogubionych ludzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Seks nad seksem
Komentarze (29)
J
jacek
25 lutego 2015, 13:25
Tredowata ?
E
ennedi
25 lutego 2015, 02:44
Artykuł nędzny, tak samo jak film i jego myśl przewodnia, o ile można nazwać to myślą.
A
asia
24 lutego 2015, 22:29
DZIĘKUJĘ ZA TEN ARTYKUŁ :)
I
iesqu
23 lutego 2015, 15:04
Miła Pani Małgosiu, większość ludzi bogatych (z najwyższej pułki) oddawało ducha w ramionach prostytutki lub..., bowiem nie ma możliwości takiego zakupu jak prawdziwa miłość. Kiedy się zorientowali w swoim przyszłym losie postanowili nie być w tym sami i to wszystko. Reszta to mniej lub bardziej udana ideologia lub reklama; jakie to wspaniałe życie prowadzimy! Tak naprawdę to ich życie to zwyczajna gnojówka lecz samotność na szczytach jest zbyt porażająca, by mogli się oprzeć tej niecnej pokusie wydania kilku mld. i nakręcenia kilku filmów - przynajmniej nie muszą nam zazdrościć - a poczucie wyższości pozostaje na swoim miejscu. :)
D
Dominika
22 lutego 2015, 19:31
Ja obejrzałam ten film. Nie był to film pornograficzny, był to film jeden z tych, w których występuje stosunek cielesny między dwojgiem ludzi, jedyną różnicą między 50 twarzami Greya a innymi filmami w których występuje seks, jest to że główny bohater ma różne zabawki i jest niezdolny do uczuć.  Jestem katoliczką i NIE OBURZA MNIE TEN FILM! przepraszam bardzo, nie zgorszył mnie, moim zdaniem porusza ważny aspekt! NIECH DZIEWCZYNY ZADAJĄ SOBIE PYTANIE CZY CHCĄ MIEĆ MĘŻCZYZNĘ, KTÓRY JE KOCHA (już nie zagłębiam się, że bez ślubu itd itd itd)., CZY TAKIEGO KTÓRY JE TYLKO >PIEPRZY<!! (bo takich słów użył główny bohater). ktoś kto myśli racjonalnie, potrafi nawet z takiego pocieracza wyciągnąć wnioski. na koniec: tak często dziewczyny mylą MIŁOŚĆ od pieprzenia. pozdrawiam wszystkich hejterów
N
Niedziela
22 lutego 2015, 19:24
Hierarcha (kard. Dziwisz) wyraża też stanowczy sprzeciw wobec upowszechnienia pigułki, która „zabija poczęte dziecko”. „Z bólem myślimy o decyzji Sejmu, który przyjął Konwencję, propagującą niechrześcijańską koncepcję „gender”. Zasiadają w nim przecież przedstawiciele wierzącego w większości narodu” – zaznacza metropolita krakowski. W sposób bezpośredni kard. Dziwisz zwraca się do młodych apelując, by zaufali Chrystusowi i Jego Ewangelii. „Nie przyjmujcie niechrześcijańskiego stylu życia, mieszkając razem przed ślubem, bez ślubu, bez sakramentów, usprawiedliwiając się, że dziś są „inne czasy” – zachęca metropolita krakowski i podkreśla, że sprowadzanie miłości mężczyzny i kobiety do nieopanowanej pożądliwości seksualnej, jest niszczeniem człowieczeństwa, burzeniem fundamentu, na którym młodzi mają zbudować swoją szczęśliwą przyszłość.
Y
Yerba
22 lutego 2015, 18:05
"GOD'S NOT DEAD" to jest film wart uwagi każdego człowieka na ziemi!!!! Na gloria.tv oraz zalukaj.tv a w Polsce w kinach 6 marca! POLECAM całym sercem! Na chwałę PANA! :)
T
Teddy
22 lutego 2015, 06:36
50, ******, twarzy Greya. To się dzieje na Waszych oczach... https://forumemjot.wordpress.com/2014/08/10/holokaust-chrzescijan-w-iraku-krwawe-biesiady-ludobojstwo-na-niespotykana-dotad-w-historii-skale-krzyzowanie-scinanie-dzieciom-glowek-i-nabijanie-ich-na-pal-media-milcza/ ...a Wy o 50-ciu twarzach Greya... Europa zasługuje na unicestwienie...
1
1086
22 lutego 2015, 08:38
Wszyscy się boją, bo wiedzą kto za tym stoi. I skończ już z tym unicestwieniem.
1
1086
22 lutego 2015, 05:34
Dlaczego tylu ludziom wolność kojarzy się głównie i przede wszystkim z seksem? Wystarczy powiedzieć "wolność", a oni od razu myślą "seks". Jakby nie przychodził im do głowy cały olbrzymi obszar znaczeniowy tego pojęcia. Widocznie głodnemu chleb na myśli. Osobiście nie zamierzam przeczytac tej książki ani obejrzeć filmu, bo nie lubię kiedy ktoś próbuje mnie erotyzować, a tak odczytuję nachalną promocję jednego i drugiego. Promocję która, mogło by sie wydawać, jest kontynuowana na tej katolickiej stronie. Po co te wszystkie pikantne szczegóły, jesli chce się Pani podniecić to proszę to robić prywatnie, tak, żebyśmy nie musieli być tego świadkami. Pani Bilska oberwała za poprzedni artykuł i próbuje przenieść uwagę swoich oponentów na zjawiska których nie rozumie.
1
111111111111111111
22 lutego 2015, 18:57
Chyba ty masz takie skojarzenia jak Jasio i wszystko ci się z jadnym kojarzy.Ja wśród wielu znajomych ktorych posiadam takiego zjawiska nie zaobserwowałem, ale jak widać niektórzy tak mają tylko dlaczego zganiają na innych ? :)
1
1086
24 lutego 2015, 21:48
Artykuł czytałeś, przygłupie? 
I
Inny
21 lutego 2015, 22:08
Tak film nie jest najlepszy, ale książka jest ok. Jest dużo seksu, ale trzeba spojrzeć na to od innej strony. Książka ukazuje psychikę osoby mocno skrzywdzonej i zagubionej oraz drugiej osoby zakompleksionej jednak prawdziwej odobrym sercu. I tu własnie miłość pomaga w przemianie. Jednak taka książka nie sprzedawala by się dobrze, dlatego dodano seks.
-G
- grayyy
21 lutego 2015, 22:01
Zostawmy osądy Panu Bogu , osądy reżysera , autorki tekstu, scenarisza , czy książki . Oczywiście wolno każdemu mieć własne zdanie . Po obejżeniu filmu i jako osoba z podobnym dorobkiem z dzieciństwa co główny bochater ,  wychodząc z kina  dziękuję Bogu za to że ocalił moje życie . Myslę że punk widzenia w tym wypadku może zależeć od osobistego doświadczenia Boga w życiu . Byle w życiu każdego molestowanego dziecka pojawiła się osoba która będzie chciala kochać i naprawiać skrzywioną psychikę . I nie zgodzę się z tym że prawdziwej miłości możemy doświadczyć dopiero u kresu czasów . Możemy doświadczać jej tu i teraz dzięki łasce Bożej. 
R
Robert
22 lutego 2015, 05:52
Myślę, że jednak wolno nam osądzać dzieła literackie i filmowe--gdybyśmy zostawili to, tak jak proponujesz, Panu Bogu to mielibyśmy armię bezrobotnych krytyków, a przedtem strajki (marsz gwieździsty krytyków literackich na Warszawę itp.) :-) Poza tym, naprawdę rzadko czepiam się ortografii, ale pisanie na publicznym forum "obejżeniu" i "bochater", to jednak straszny wstyd.
P
Pismo
21 lutego 2015, 20:16
Ef 5, 3 - 7 O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec - to jest bałwochwalca - nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowników. Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego!
B
bleee
21 lutego 2015, 20:15
Żenada, kolejny artykuł o seksie na deonie. Seks w filmie, seks w książce, seks przed ślubem, seks poza małzeństwem. Niby katolicki portal, a epatuje seksem, tak samo jak jak na onecie.
1
111111111111111
21 lutego 2015, 20:49
A fe jak można pisać o czymś tak obleźnym jak sex tfu, sex to przecież szatański wymysł.
21 lutego 2015, 22:01
No, a katolicy o seksie rozmawiac nie moga, nie powinni, bo katolicy milosci cielsnej wystrzegaja sie ze wszech miar.  Akt seksualny jest katolikowi obmierzły... Seks jest obecny i w naszym życiu i bardzo dobrze, że ktoś odważnie podchodzi do tematu i wskazuje.
R
Robert
22 lutego 2015, 05:56
Generalnie seks jest chyba najbardziej "obsesjogenną" aktywnością ludzką. Chyba dlatego że, w przeciwieństwie na przykład do potrzeby schronienia, jedzenia i picia, jest relatywnie rzadko zaspokajany, co (w połączeniu z wszechobecnym epatowaniem seksem w mediach) powoduje takie a nie inne podejście do niego we współczesnej kulturze. Dobrym sposobem na odcięcie się od wszechobecnego zalewu artykułów o seksie, przemyśle pornograficznym i okołopornograficznym jest zaprzestanie oglądania TV i korzystanie tylko z katolickich portali internetowych... oooops... ostatnia rada jest już nieaktualna.
E
ech)
21 lutego 2015, 19:24
Duzo mówią ci, którzy nie mają o czym mówić. Tak i tutaj. Autorka, nie czytała, nie widziała, ale się rozpisała. A jest tyle tematów. Tematów, które mozna poruszyć zamiast robić reklamę dla "kiepskiego" filmu i pisać opinię, o czymś czego się nie widziało, a tylko słyszało. Co to za opinia. Ile jest warta. Dla mnie w tej chwili to tylko plotka.
A
Adam
21 lutego 2015, 19:46
Zgadzam się 
M
MB
22 lutego 2015, 08:48
hahahahaha. Ja akurat film widziałam - tylko pani nie tego artykułu nie czytała :-).
A
Agnieszka
21 lutego 2015, 19:15
"Filmowa adaptacja mocno odbiega od pierwowzoru. Reżyserka, mało znana Sam Taylor-Johnson, postawiła na wątek miłosny, sceny seksu pokazując znacznie subtelniej od autorki". Z tym akurat się nie zgadzam, ale jeżeli autorka jedynie "przejrzała książkę w księgarni" to rzeczywiście mogła dojść do tego wniosku. Książka ta, to tak naprawdę bardzo romantyczna historia miłosna, rozgrywająca się pomiędzy zaniedbanym we wczesnym dzieciństwie i przekonanym o byciu niezdolnym i niegodnym miłości młodym mężczyźnie i gotowej pokochać go z całego serca młodej kobiecie, cóż że dla niektórych zbyt odważna i odsłaniająca zbyt wiele odcieni ludzkiego seksualizmu. Ja, zarówno jako psycholog jak i katoliczka, mam jej do zarzucenia co najwyżej promowanie seksu przedmałżeńskiego i antykoncepcji ;) A wszystkich, którzy jak autorka artykułu, idąc ścieżką modnego oburzenia (podszytego zapewne nutką zazdrości), chcą wytrząsać się nad moralnym zepsuciem, zachęcam najpierw do przeczytania książek, jeżeli nie po to, żeby dowiedzieć się, że cała trylogia to de facto opowieść o tryumfie bezwarunkowej miłości i rodziny (tak, w trzeciej części - uwaga! spoiler - bohaterowie biorą ślub i zakładają rodzinę) nad zepsuciem, upodleniem i wykorzystaniem, to chociaż po to, aby nie ośmieszać się wygłaszaniem sądów na podstawie opinii krążących w Internecie.
A
Adam
21 lutego 2015, 20:13
Autorka tego artykułu wypowiadając się chyba jednak tylko zasugerowała się opiniami krążącymi w Internecie lub też na szybko przejrzała książkę. Zamiast nie skupiać się na tym co oczywiste i powierzchowne, bo tak jest najłatwiej i najszybciej to nie dostrzegła głębszego sensu tej historii cytuje " historia miłosna, rozgrywająca się pomiędzy zaniedbanym we wczesnym dzieciństwie i przekonanym o byciu niezdolnym i niegodnym miłości młodym mężczyźnie i gotowej pokochać go z całego serca młodej kobiecie". Ciekawe czy autorka artykułu sama wie co napisała, bo tu jest tak nagmatwane...
A
Agnieszka
22 lutego 2015, 09:45
Przepraszam, panie Adamie, ale czy odpowiada Pan na mój komentarz, czy odnosi się jednak bezpośrednio do artykułu Pani Bilskiej, a pod mój komentarz podpiął się Pan jedynie przypadkowo? Bo niestety ze składni Pańskiej wypowiedzi nie jestem w stanie tego jednoznacznie wyczytać, tak nagmatwane... ;)
A
Adam
22 lutego 2015, 21:49
Przepraszam bardzo jeśli mój komentarz troche zmylił Panią, oczywiście do autorki artykułu było odniesienie Pani Bilskiej ;)
A
Adam
21 lutego 2015, 17:28
Jak zawsze każdy musi wtrącić swoje trzy grosze, bo bez tego się nie da. Każdy ma wolną wolę i sam decyduje czy iść do kina właśnie na ten film czy nie i nie wiem po co w ogóle ten artykuł, tym bardziej że nikt nigdy nikomu nie dogodzi. A może poprostu zazdrość przemiawia...
O
olaf
21 lutego 2015, 17:24
nie wiem ile w tym prawdy a ile pozerstwa ale jak sie rozmawia z dzisiejszymi (20-24 lata) dziewczynami/kobietami dziewictwo własne czy potencjalnego partnera seksualnego nie ma dla nich żadnej wartości i wiekszego znaczenia, a wręcz jest zaprzeczeniem atrakcyjności (nikt cię nie tknął bo pewnie jesteś nieatrakcyjna/nieatrakcyjny)