Tata idealny?

Konrad Kruczkowski

Zawsze się uśmiecham, kiedy słyszę: nie czas, nie dojrzałem. W dziewięciu przypadkach na dziesięć taka deklaracja jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. I naturalna jednocześnie. Ojcostwo to jedna z tych rzeczy, na które nie można być gotowym.

Moja żona jest wcieleniem dobra i rozsądku (a więc uzupełnia doskonale to, czego mi brakuje). Jesteśmy ze sobą szczęśliwi i co ważniejsze, szczęśliwi tak w ogóle. Nasza sytuacja materialna jest więcej niż stabilna, a zarobki dobre. Nie narzekamy na brak zdrowia. Otacza nas wielu oddanych, gotowych pomóc w każdej chwili przyjaciół. Zawsze chcieliśmy mieć dzieci, a oś konfliktu stanowi jedynie ich liczba, bo nasze koncepcje ewoluują. Z początku myślałem o dwójce, moja żona o jednym potomku więcej. Ona, niosąc na sobie trudy ciąży, zastanawia się aktualnie nad jednym, ja chciałbym pięcioro. Dogadamy się - jak zawsze. Mimo wszystko: stwierdzenie, że jesteśmy gotowi do roli, w której się właśnie (świadomie) znaleźliśmy, byłoby więcej niż przesadzone.

Kiedy zaczęliśmy starać się o Lilę lub Mikołaja już wiedziałem, że nie jestem i nigdy nie będę w stanie sprostać roli taty idealnego. Doświadczenie posiadania własnego ojca i obserwacje tych, którzy tatami zostali przede mną, pokazały mi wystarczająco wyraźnie, że błędy (czasem te największego kalibru) są wpisane w rodzicielstwo. Nie mam wątpliwości, że popełnię ich wiele.

To nie ma nic wspólnego z rodzicielskim defetyzmem, ani zgodą na bycie ojcem byle jakim, nieobecnym, okrutnym czy zwyczajnie głupim. Takiej zgody we mnie nie ma i jeśli tak zrozumiałeś to, co dotychczas napisałem, niech Bóg Cię broni przed napisaniem komentarza. Odpowiem i obiecuję, że pożałujesz.

DEON.PL POLECA

To jedno, ważne pytanie

Pytanie, które musiałem sobie zadać, nie brzmiało, czy jestem gotów. Jeśli myślisz o byciu tatą, albo już nim jesteś, nie pytaj siebie czy udźwigniesz ten ciężar - tu nie ma dobrej odpowiedzi. Nikt tego nie wie. Zapytaj raczej, tak całkiem na serio, czy chcesz dźwigać.

Nie szukaj za i przeciw na zewnątrz - to wymówki. Znam wspaniałych rodziców, którzy z trudem wiążą koniec z końcem, ale domy, które zbudowali są wzorem mądrości, miłości i relacji, w których jest ten specyficzny (bo niewyuczony, ale głęboki) szacunek. Te dzieci nie mają wszystkiego, ale są szczęśliwe. Wierzę, że wyrosną na wspaniałych ludzi. Znam też rodziców zamożnych, których dzieci mają wszystko poza mamą i tatą. Oczywiście, to nie jest reguła. Chcę tylko pokazać, że pieniądze, choć bywają pomocne, o niczym nie przesądzają.

Ostatnią rzeczą, za którą kocham swoich rodziców, jest to, ile fajnych rzeczy było w naszym domu. Z perspektywy czasu, to w ogóle nie ma znaczenia. Kiedy w myślach przywołuje wspomnienie klęczącej przy moim łóżku mamy z zimnym okładem i termometrem w ręce; w środku nocy, po dziesięciu godzinach ciężkiej pracy, to z wdzięczności i dumy mokną mi oczy. Kiedy awanturowała się o mnie w szkole tak, że wszyscy (łącznie z dyrekcją) chowali się po kątach, było mi głupio przed kolegami. Z perspektywy czasu rozumiem, że to był akt lwiej, wściekłej miłości. Tylko mamy są do niego zdolne.

Między mną i tatą nie było idealnie, ale do dzisiaj, kiedy ktoś mówi o nim źle, chrześcijańskie nadstawianie drugiego policzka pozostaje daleko poza świadomością. Pamiętam jak zabrał mnie kiedyś na basen, ale sam nie pływał. Inni chłopcy dokuczali mi, że pewnie nie umie. Czułem się okropnie i już nie chciałem tam iść nigdy więcej. Tydzień później ojciec przepłynął kilka długości i mocno wyprzedził pozostałych. Dwa tygodnie chodziłem kilka centymetrów ponad chodnikami. On nie potrzebował nikomu nic udowadniać. Zrobił to dla mnie. Mój tata.

W żadnym z moich najlepszych wspomnień nie ma pieniędzy. Nie były ważne.

To tylko strach. I egoizm.

W dziewięciu przypadkach na dziesięć to egoizm i strach. Nic więcej. Kiedy wyeliminujesz wszystkie te bzdurne wymówki jak kwestie materialne i sprawę własnej dojrzałości (zaskoczę Cię, nie jesteś aż tak ważny), to staniesz przed ścianą.

Bycie tatą przewróci do góry nogami Twoje wszystkie aktywności i albo zrezygnujesz z wielu rzeczy, które lubisz i chcesz robić (przynajmniej na jakiś czas) albo będziesz tatą nie-tatą. Wiesz o tym i to jest mur, który - nie wiedzieć czemu - większość ludzi nazywa brakiem gotowości. To tylko egoizm. I strach przed tym, że życie nie będzie przebiegać wg Twojego, ustalonego planu. Zmartwię Cię: i tak nie będzie.

Tak, chodzi o nomenklaturę i jej konsekwencje. Jeśli jesteś egoistą i chcesz żyć tylko dla siebie, po swojemu, jestem ostatnią osobą, która będzie Cię przekonywać do zmiany zdania. To Twój sen.

Rozumiem, że łatwiej jest powiedzieć nie jestem gotów niż nie chcę, bo wolę żyć tylko na własny rachunek. Jestem egoistą. Ale jeśli mówisz, że nie jesteś gotów, nie dziw się, że wielu będzie Cię przekonywać, że to nie ma znaczenia. Bo nie ma. Wówczas nie możesz mieć pretensji.

My. Nasza trójka.

Przestaliśmy odliczać miesiące. Odliczamy dni. Wiemy, że to będzie dziewczynka. Jestem tatą. Kiedy podczas jednego z USG poinformowano nas o tym, że to będzie Liliana, a nie Mikołaj, kilka osób zapytało czy jestem rozczarowany. Nie byłem. Jakbym mógł? Pomyślałem tylko, że chciałbym, żeby była choć trochę jak mama. Jej mama.

Konrad Kruczkowski - mąż, syn, brat. Niedoszły teolog. Bloger. Tekst ukazał się pierwotnie na jego prywatnym blogu - haloziemia.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tata idealny?
Komentarze (8)
lucy
14 sierpnia 2013, 19:09
Jestem matką dwójki dorosłych już dzieci i z perspektywy czasu widzę, że macierzyństwo i ojcostwo to niesamoite wyzwanie i odpowiedzialność.Zostając matką nie zdawałam sobie z tego sprawy, ot po prostu chciałam mieć dzieci.Bóg dał że wychowałam je na mądre istoty.Nie było w tym mojej zasługi. Jednak teraz z bagażem lat i doświadczeń wiem jaka to niesamowita odpowiedzialność.Sam instynkt macierzyński to za mało, trzeba posiadać dużo dużo wiedzy, jak to zrobić.A tego nigdzie nie uczą.Dlatego wierzę,  że są ludzie którzy boją się tej odpowiedzialności i ja się im nie dziwię.
K
kate
13 sierpnia 2013, 11:18
Konrad napisał: Większość nie tych, którzy nie mogą z różnych przyczyn mieć dzieci, ale tych, którzy deklarują brak gotowości. I skomplikował moim zdaniem sprawę, gdyż co to znaczy według niego brak gotowości. Jeśli człowiek rodzi się jako istota płciowa i nie ma w tej materii defektu biologicznego, to zawsze jest w gotowości. Ale chyba tu nie chodzi o gotowość w aspekcie biologicznym, ale psychologicznym, wolitywnym, określonym mianem: ja chcę. I z tym jest problem, bo gdyby tylko od woli człowieka zależało, czy chce czy nie dzieci, to podejrzewam, że mielibyśmy jeszcze mniej dzieci niż mamy. Sama wola jest też niebezpieczna, bo może być sterowana kulturowo: albo jako nadprodukcja ludzi albo niedobór. Społeczeństwo wykształciło na przestrzeni wieków złoty środek w postaci prawa małżeńskiego: czy chcę czy nie, o ile jestem małżonkiem, bo wybrałem taką drogę życia, mam zadanie produkować ludzi dla społeczeństwa. I mogę to robić bardziej lub mniej świadomie, ale za mną stoi prawo i społeczny consensus. Obecny problem, który ty Konradzie nazywasz brakiem gotowości, to raczej poważne zakwestionowanie tego złotego środka: bo jeśli się wali małżeństwo, np. poprzez wprowadzenie rozwodów, dopuszczalność wolnych związków, to w takim razie co z rodzicielstwem, jaką ono ma mieć rangę. Myślę, że wielu tych, którzy ci mówią o braku gotowości, tak naprawdę mówią ci o tym jak są zawiedzeni społeczeństwem, jak są niepewni co do zadań społecznych, przyszłości, jak nie widzą żadnych trwałych fundamentów wspólczesnego świata.
Marcin Makowski
13 sierpnia 2013, 09:35
Powodzenia Konradzie, mam nadzieję, że mała urodzi się piękna i zdrowa :)
T
Tomek
13 sierpnia 2013, 06:40
Kilka takich uwag do tego że obraz rodziny jaki rysuje autor, może nie być tak idealny: 1) Nie każdy ma materialne możliowści, jest bezrobocie, wielu zarabia bardzo mało albo w bylejakiej pracy bez widoków na przyszlość, nie mają mieszkania, gdzieś kątem u rodziców albo wynajęte, a to kosztuje sporo. 2) Czy życie da się zaplanować? Czy dzieci da się zaplanować? Czy tak jest do końca....? 3) Nie zawsze się dogadują, są problemy, kryzysy....itd...itd. 4) Poblemy zdrowotne, psychika i jej niedomagania...itp.  
Grzegorz Kramer SJ
12 sierpnia 2013, 19:03
@ kate - zgadzam się z Tobą. Autorowi gratuluję zaś umiejętności stawiania konkretnych i prostych diagnoz. Niemniej jednak, gdy zaczyna uogólniać, chce mi się krzyczeć. Albo ujmę to inaczej: fajnie by było, gdyby chodziło jedynie o lęk i o egoizm. ...A da się napisać felieton, który obejmowałby analizę każdego człowieka? 
12 sierpnia 2013, 18:17
@ kate - zgadzam się z Tobą. Autorowi gratuluję zaś umiejętności stawiania konkretnych i prostych diagnoz. Niemniej jednak, gdy zaczyna uogólniać, chce mi się krzyczeć. Albo ujmę to inaczej: fajnie by było, gdyby chodziło jedynie o lęk i o egoizm.
M
mhpaw
12 sierpnia 2013, 14:38
Gratulacje Panie Konradzie! Myślę, nawiązując do postu @kate, że niektórzy nie nadają się do związków jako takich. O nich jest też napisane w Ewangelii, że czasem to wybór a czasem nie z ich winy. Natomiast ojcostwo czy macierzyństwo po powołanie ogólnoludzkie. Można nie mieć biologicznych dzieci a być ojcem/matką. Myślę, że to nas ratuje przed byciem konsumentami-egoistami. Pozdrawiam!
K
kate
12 sierpnia 2013, 13:03
Obawiam się Konrad, że się mylisz, co do przyczyny odmowy rodzicielstwa ze strony kobiet i mężczyzn. Bardzo wszyscy chcielibyśmy, aby był to tylko strach i egoizm, bo z tym łatwo sobie poradzić. Gorzej jak to rzeczywiście jest psychiczny defekt i ci ludzie mówią prawdę: oni się do tego nie nadają. Boimy się nawet tak pomyśleć, bo to oznacza, iż 1/3 ludzi nie powinna mieć dzieci (a często mają). Nie wywierajmy nacisku na tych ludzi swoimi opiniami, jakimi oni są wielkimi egoistami, bo oni dostatecznie cierpią z powodu braku psychicznych możliwości bycia rodzicem. Raczej kształtujmy taka kulturę życia zbiorowego, aby ograniczyć mozliwości powstania u następnych pokoleń takich psychicznych defektów.