Wdzięczność ważniejsza niż złoto

Wdzięczność ważniejsza niż złoto
(fot. PAP/Grzegorz Momot)

Cieszą cztery medale polskich sportowców na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. Ale cieszy także coś innego: wdzięczność, jaką potrafią okazać Bogu i innym ludziom, sportowa pasja oraz determinacja, z jaką przygotowywali się do tych igrzysk.

Justyna Kowalczyk, Zbigniew Bródka, Kamil Stoch - nasi "złotopolscy", jak piszą o nich kibice i widzowie igrzysk. Sam nie należę do wielkich fanów sportowych emocji, ale nie sposób nie cieszyć się zwycięstwami rodaków i Mazurkiem Dąbrowskiego rozbrzmiewającym w Soczi. Tym bardziej, że Kowalczyk, Bródka i Stoch pokazują nam rzeczy naprawdę ważne - tak po ludzku, w naszych codziennych, życiowych zmaganiach.

Przyjrzyjmy się lekcji, jaką dali nam nasi sportowcy. Justyna Kowalczyk - mimo poważnej kontuzji stopy wygrała bieg na 10 kilometrów w stylu klasycznym. Determinacja, pokonanie samego siebie, zwycięstwo nad własną ułomnością. Czy nie jest to piękny przykład postawy, którą warto naśladować w życiu, także w życiu chrześcijańskim? Zwyciężać siebie pomimo przeciwności losu, słabości i trudu, jakiego wymaga zmierzenie się z poważnym problemem. Tak w codziennych sprawach, jak i w najgłębszym życiowym wymiarze, który dotyczy spraw duchowych. Wielka rzecz.

Zbigniew Bródka został mistrzem olimpijskim w łyżwiarstwie szybkim w wyścigu na 1500 metrów. Na co dzień strażak (pracuje w powiatowej komendzie Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, od marca do września "jeździ do pożarów"), członek związku zawodowego "Solidarność". Znajomi opisują go jako sumiennego, ułożonego, spokojnego człowieka. Do igrzysk przygotowywał się w znacznej mierze własnym sumptem, samodzielnie szukał sponsorów, choć jak podkreśla: wiele zawdzięcza temu, że ma po prostu "zwykłą pracę" i zwykłą pensję na etacie. Poza tym w Polsce nie ma odpowiednich warunków do treningu, brak zadaszonego toru, co powoduje choćby konieczność wielomiesięcznych wyjazdów szkoleniowych za granicę.

DEON.PL POLECA

Sam Bródka zaznacza, że złoto olimpijskie w znacznej mierze zawdzięcza rodzinie (ma żonę i dwójkę dzieci), kolegom i szefom ze Straży Pożarnej w Łowiczu. Co tu wiele mówić: wytężona, sumienna praca, umiejętność połączenia obowiązków zawodowych i sportowej pasji. Jego trener Wiesław Kmiecik wspomina mediom, że z zawodów Pucharu Świata w Holandii Bródka spieszył się na samolot, żeby "nie spóźnić się na służbę". Ważna jest również przyjaźń i życzliwość otaczających ludzi. To wszystko także wielkie sprawy, dzięki którym sportowcy tacy jak Bródka pokazują naprawdę olimpijskie i ludzkie oblicze sportu, a nie tylko jego marketingowy, showbiznesowy wymiar.

Kamil Stoch: jak dotąd dwa złote medale w Soczi. Nigdy nie zapomina podziękować Panu Bogu i nie widzi problemów w podkreślaniu, że jest katolikiem. Jego postawa jest ważna, także dlatego że jest znakiem wdzięczności. "Dziękuję Bogu za to, co mi okazał" - stwierdził, gdy zwyciężył w Soczi po raz drugi. I sądzę, że to bardzo istotne i powinno do wierzących (i niewierzących) przemawiać nie mniej niż sportowe emocje. Wdzięczność wobec Boga, wobec ludzi: w naszych własnych zwycięstwach i trudach. Przecież zwyciężamy siebie, jak sportowcy, w różnych dziedzinach. Jedni pokonują swoje przywary, inni nie poddają się przeciwnościom życiowm, wygrywają z ciężkimi chorobami, budują dzień po dniu swoje domy i życie rodzinne. Nie stają na podium ze złotem, ale są bohaterami codziennego dnia: ich wygrane nie są znane światu, ale czynią nie tylko ich życie lepszym. Inni z kolei, gdy odnoszą sukces myślą, że wszystko w życiu zawdzięczają sobie i tylko sobie, albo pamiętają o Bogu z rzadka, okazjonalnie. Kamil Stoch pokazuje wszystkim, że wdzięczność wobec Boga jest czymś jeszcze większym od samego złota. Oby zawsze tak było.

Cieszy mnie, że złoto Polaków na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi jest tak bogate w znaczenia. Że ich wygrane mogą być dla widzów i kibiców czymś więcej niż sportową rozrywką, że za każdym z nich kryje się taka piękna opowieść o ludziach, którzy zwyciężają przede wszystkim samych siebie. Pamiętajmy jednak także o tych, którzy wrócą z tych igrzysk bez medali: może nigdy ich nie zdobędą, może ich czas dopiero nadejdzie. Ale również oni już wygrali, bo z pewnością za każdym z tych sportowców kryje się nie mniej pasjonująca historia niż ta, która dotyczy Kowalczyk, Bródki czy Stocha. Zresztą, my wszyscy jesteśmy olimpijczykami w tym wielkim biegu, o którym mówił św. Paweł: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wdzięczność ważniejsza niż złoto
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.