30. rocznica samospalenia Walentego Badylaka
Protestując "przeciw zmowie milczenia wokół zbrodni w Katyniu, demoralizacji młodzieży i zniszczeniu rzemiosła" były żołnierz AK Walenty Badylak dokonał 21 marca 1980 roku aktu samospalenia na Rynku Głównym w Krakowie. W tym roku mija 30 lat od tego wydarzenia.
Walenty Badylak urodził się w 1904 roku w Krakowie-Podgórzu. Podczas II wojny światowej walczył w Armii Krajowej, był również żołnierzem Kedywu. Po wyzwoleniu prowadził w Mrowinach koło Świdnicy piekarnię, którą po kilku latach odebrały mu władze. Później pracował w Żarach w Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej RUCH.
Od roku 1955 mieszkał w Krakowie. Najpierw był zatrudniony na Akademii Górniczo-Hutniczej, potem w zakładzie Zieleni Miejskiej. W 1963 roku przeszedł na emeryturę. Bardzo dobrze znali go krakowscy księgarze, gdyż Badylak z zamiłowania gromadził książki i płyty z muzyką poważną. Lubił także spędzać czas w kawiarniach na Rynku Głównym i dyskutować o historii. Jak twierdzili koledzy, nie bał się mówić o polityce i krytykować władz.
Walenty Badylak podpalił się na Rynku Głównym w Krakowie w piątek 21 marca 1980 roku, tuż przed niedzielnymi wyborami do Sejmu PRL protestując przeciw ukrywaniu przez władze PRL prawdy o zbrodni katyńskiej. O godzinie 7.45 przechodzący przez Rynek mieszkańcy zauważyli mężczyznę, który metalowym łańcuchem przywiązał się do pompy z wodą, a tuż po ósmej oblał benzyną i podpalił. Zmarł w drodze do szpitala.
Na jego szyi znaleziono tabliczkę z napisem: "Za Katyń, za demoralizację młodzieży, za zniszczenie rzemiosła". Jako pożegnanie z bliskimi zostawił kartkę, w której napisał: "Kochani - jeśli tam nie ma nicości, a są duchy bratnie będę was wspomagał, a w chwilach szczególnych odczujecie moją obecność - ojciec i dziadek".
Mieszkańcy Krakowa pamiętali jednak o tragicznym czynie Badylaka stawiając w miejscu zdarzenia znicze i kwiaty oraz śpiewając pieśni religijne. Został on także upamiętniony w 1990 roku tablicą pamiątkową w miejscu samospalenia, którą odsłonił wnuk Walentego, ksiądz Wojciech Badylak.
Skomentuj artykuł