"Atakują mnie za Smoleńsk, bo tylko ja żyję"

"Atakują mnie za Smoleńsk, bo tylko ja żyję"
(fot. premier.gov.pl)
"Polska The Times" / PAP / apio

O zarzutach stawianych przez opozycję, dotyczących roli i odpowiedzialności za katastrofę smoleńską, w wywiadzie dla „Polska The Times” mówi minister Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera.

Jego zdaniem, dlatego jest atakowany: „Bo z czterech osób, które były zaangażowane w organizację tych dwóch wizyt, żyję tylko ja. Ja nadzorowałem organizację wizyty premiera. Nieżyjący szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak organizował wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Minister Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizował uroczystości katyńskie pod względem merytorycznym.

MSZ, w tym przypadku minister Kremer, który zajmował się w resorcie kwestiami wschodnimi, koordynował i spinał obie wizyty pod kątem dyplomatycznym. Wszyscy oni zginęli w katastrofie. A ja żyję. Dla tych, którzy mają dużo złej woli, w oczywisty sposób, stałem się osobą, na którą spogląda się ze szczególnie złą emocją. Nie mam żadnej wątpliwości, że ci ludzie wykorzystują tę tragedię dla uzyskania efektu politycznego. Uważam, że postępują haniebnie”.

Komentując m.in. swoje kandydowanie w nadchodzących wyborach parlamentarnych minister Arabski powiedział: - Zamknąłem etap dziennikarski i zostałem politykiem. To też wynik zaufania, jakim obdarzył mnie premier. I to, że dziś kandyduję, jest logiczną konsekwencją tego, że zaangażowałem się w życie publiczne jako polityk.

Minister wspomina także pierwsze chwile, gdy dowiedział się o katastrofie. Relacjonuje, że od razu poczuł, że musi jechać do premiera. - Było oczywiste, że lecimy do Smoleńska - wspomina. I zapewnia, że nikt w Kancelarii Premiera nie myślał o tym, żeby ścigać się z Jarosławem Kaczyńskim, kto pierwszy dotrze na miejsce (taki zarzut padł z ust posłów PiS). - Jeszcze w czasie podróży do Warszawy premier prosił o kontakt z bratem prezydenta. Do tego kontaktu nie doszło przez cały dzień. Ale nie rezygnowaliśmy, wielokrotnie szukaliśmy kontaktu z Jarosławem Kaczyńskim, moi urzędnicy kontaktowali się m. in. z Pawłem Kowalem i Maciejem Łopińskim, bo mieliśmy świadomość, że powinniśmy lecieć razem. Ciągle otrzymywaliśmy wiadomość, że zostaniemy poinformowani, czy do takiego wspólnego lotu dojdzie. Czekaliśmy. Wiadomość, że jednak z tego lotu nie skorzysta Jarosław Kaczyński sekretariat premiera otrzymał sms-em o 16.30. Wylecieliśmy więc dość późno i tyle, jeśli chodzi o fakty - przekonuje Arabski.

Zapewnia, że z jego perspektywy nie wydarzyło się nic, "co mogłoby potwierdzić tezę o ściganiu się".

Minister mówi, że po przybyciu na miejsce zobaczył "tragedię, której rozmiar przytłacza". - Nieodwracalność śmierci stała się tak straszliwie oczywista - mówi. Mówi, że to, co zobaczył podczas identyfikacji ciał było "straszne". - Widziałem ciała, byłem tam. Zdarzyło się kilkakrotnie, ponieważ znałem część ofiar, że byłem proszony o pomoc. Szczątków było więcej niż osób na pokładzie. Pomoc polegała na tym, aby na przykład przejrzeć wszystkie wyłożone krawaty. Były w błocie. Szedłem i szukałem określonego krawata. Do każdego dołączony był numer referencyjny, taki sam był dołączony do ciała. Wypieram tamte rzeczy z pamięci - przekonuje Arabski.

Więcej w obszernym wywiadzie w „Polska The Times”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Atakują mnie za Smoleńsk, bo tylko ja żyję"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.