B. agent CBA Tomasz Kaczmarek oskarżony
B. agent CBA i poseł Tomasz Kaczmarek (niezrz., kiedyś PiS) jest oskarżony o przekroczenie uprawnień podczas czynności operacyjnych CBA ws. "willi Kwaśniewskich" oraz o nakłanianie prezesa Zarządu Wydawnictw Naukowo-Technicznych do przyjęcia łapówki. Grozi mu do 8 lat więzienia.
O skierowaniu aktu oskarżenia przeciw Kaczmarkowi i drugiemu agentowi CBA Mirosławowi G. do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia poinformowała w piątek Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga w Warszawie.
Jak podała rzeczniczka prokuratury Renata Mazur, obu oskarżonym prokurator zarzucił przekroczenie uprawnień przy wykonywaniu czynności służbowych (grozi za to do 3 lat więzienia) w ramach operacji prowadzonej w 2009 r. przez CBA oraz nakłanianie prezesa WNT Bogusława Seredyńskiego do przyjęcia korzyści majątkowej (kara do 8 lat więzienia). "Tomasza K. oskarżono dodatkowo o przekroczenie uprawnień przy realizowaniu w 2009 r. czynności służbowych związanych z zakupem kontrolowanym nieruchomości w Kazimierzu Dolnym" - dodała Mazur.
Uzasadnienie aktu oskarżenia utajniono z uwagi na informacje niejawne, na których jest oparte.
Mazur dodała, że do odrębnego postępowania wyłączono materiały przeciw oficerom CBA Grzegorzowi P. i Tomaszowi K. (podejrzanym o przekroczenie uprawnień) oraz w sprawie ujawnienia osobom nieuprawnionym informacji niejawnych o klauzuli "tajne" i "ściśle tajne", dotyczących czynności operacyjno-rozpoznawczych CBA. Nie podała szczegółów.
W maju Kaczmarek (poseł niezrz., kiedyś PiS) usłyszał zarzuty w tej sprawie. "Zarzuty prokuratury są śmieszne, banalne i na wyraźne zamówienie polityczne, a przy tym łatwe do obalenia" - mówił.
W lutym br. sam zrzekł się immunitetu w sprawie zarzutów, jakie prokuratura chciała stawiać jemu i b. szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu (PiS). W czerwcu br. Sejm nie zgodził się na uchylenie immunitetu Kamińskiego; przeciw wnioskowi prokuratury głosowało siedmiu posłów PO, a 16 wstrzymało się od głosu. W lipcu z tego powodu umorzono śledztwo ws. Kamińskiego (dziś - wiceprezesa PiS).
Gdy w 2013 r. prokuratura kierowała wniosek do Sejmu wobec dwóch posłów, podawała, że w trwającym od 2010 r. śledztwie ustalono, iż we wnioskach do sądu i Prokuratora Generalnego o zgodę na działania operacyjne CBA z lat 2007-2009 zamieszczano "nierzetelne informacje". Działaliśmy legalnie, kierowaliśmy się interesem publicznym - twierdzili wtedy Kamiński i Kaczmarek.
Potem Mazur sprecyzowała, że zarzuty wobec Kamińskiego dotyczą "doprowadzenia do wdrożenia kontroli operacyjnych bez podstawy faktycznej i prawnej" oraz "doprowadzenia bez podstawy faktycznej i prawnej do zakupu kontrolowanego nieruchomości w Kazimierzu". Te działania godziły nie tylko w interes publiczny, ale także w interes prywatny osób, wobec których te operacje były skierowane - dodała. Prokurator podkreśliła, że organa władzy muszą działać "w granicach prawa".
W sierpniu br. "Gazeta Wyborcza" podała, że Kamiński mimo "braku prawnych i faktycznych podstaw" miał - w ramach operacja pn. "Krystyna" - zlecać agentom inwigilację otoczenia pary prezydenckiej i być może także ich. Kamiński miał też naruszyć ustawę o CBA, która pozwala służbom na zakładanie podsłuchów bez zgody sądu w "sytuacjach niecierpiących zwłoki". A takich sytuacji w tej sprawie według prokuratury nie było - twierdzi "GW". Ponadto szef CBA miał wprowadzać w błąd sądy i prokuratora generalnego, informując, że pieniądze na dom w Kazimierzu Kwaśniewscy uzyskali z przestępstwa - a nie miał dowodów ani na to, ani na to, że dom do nich należy. CBA miało się opierać na słowach Józefa Oleksego o plotkach nt. "lewej" willi Kwaśniewskich, nagranych podczas jego rozmowy z Aleksandrem Gudzowatym.
Według informacji "GW" Kamiński zaczął tajną operację, choć nie miał "wiarygodnych informacji o przestępstwie", a "kontrolowany zakup" willi przez agentów CBA przeprowadził, nie mając do tego podstaw, bo dom nie pochodził z przestępstwa. Zakup kontrolowany może dotyczyć tylko np. narkotyków, broni, fałszywych pieniędzy czy kradzionych rzeczy. "Tymczasem agent Tomek kupił legalnie willę za pośrednictwem notariusza, licząc, że pieniądze za nią trafią do Jolanty Kwaśniewskiej. Tak się nie stało" - napisała "GW".
Gazeta podała, że Kamiński wystąpił w sumie 32 razy o kontrolę operacyjną w całej sprawie; w 12 przypadkach sąd miał się nie zgodzić. W ówczesnym stanie prawnym ani sąd, ani prokurator generalny nie mieli wglądu w materiały operacyjne służb, a zgody wydawano na podstawie samego wniosku służby. W 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go.
W 2010 r. szef CBA Paweł Wojtunik złożył doniesienie o podejrzeniu nadużycia władzy i nielegalności działań operacyjnych CBA w związku z zakupem willi w Kazimierzu w 2009 r. Jak pisała "GW", CBA kupiło dom w Kazimierzu. Celem CBA było udowodnienie, że Kwaśniewscy kupili dom na podstawioną osobę. Agent Tomek za nieruchomość wartą 1,6 mln zł miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. Ale w lipcu 2009 r. akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, gdzie pieniądze zostaną zawiezione. Po publikacji Kamiński mówił, że część tych informacji jest "absolutnie nieprawdziwa".
W 2010 r. katowicka prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie legalności majątku Kwaśniewskich, bo dom w Kazimierzu nigdy nie był własnością byłego prezydenta i jego małżonki.
PiS chciało powołania sejmowej komisji śledczej do zbadania sprawy majątku Kwaśniewskich.
Śledztwo praskiej prokuratury dotyczy też działań CBA wobec prezesa WNT. Mazur mówiła w 2013 r., że w jednym przypadku osobę upojono alkoholem, po czym namawiano ją do przyjęcia korzyści majątkowej, choć ta osoba tego nie żądała ani się na to nie zgadzała.
Wiadomo, że chodzi o Seredyńskiego, któremu sąd dwa razy przyznawał już wysokie odszkodowania i zadośćuczynienia od państwa za bezpodstawne zatrzymanie w 2009 r. (sprawa wróciła niedawno do I instancji). Mówił on w sądzie, że odmówił przyjęcia pieniędzy od dwóch udających biznesmenów agentów CBA, w tym Kaczmarka. W końcu po upojeniu go alkoholem w jego mieszkaniu podrzucili mu - jak mówił - 10 tys. euro. Gdy zażądał od nich spisania umowy na taką - jak mu tłumaczyli - "pożyczkę", zgodzili się, ale - jak mówił - "zamiast nich przybyło do mnie CBA, by mnie zatrzymać".
Komentując oskarżenie Kaczmarka, Seredyński powiedział PAP, że nic nie wskazuje, by przed sądem stanęli ludzie odpowiedzialni za "te działania". Powiedział, że po konsultacji z prawnikiem zdecyduje, czy będzie chciał występować w procesie Kaczmarka jako oskarżyciel posiłkowy. Dodał, że współoskarżony Mirosław G. to drugi "przykrywkowiec" CBA, występujący w jego sprawie jako "Staszek Rudnicki".
Od kwietnia 2013 r. w stołecznym sądzie trwa proces Kamińskiego i jego trzech podwładnych z CBA, oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez CBA "afery gruntowej" w 2007 r. "To, co robiło CBA, nie było zgodne z interesem ówczesnej koalicji rządzącej, ale interes polityczny rządzących nas nie interesował; nas interesowała walka z korupcją na szczytach władzy, to był nasz obowiązek" - mówił wtedy Kamiński, któremu grozi do 8 lat więzienia.
Skomentuj artykuł