Chwalą nas za świetną organizację i atmosferę
Euro 2012 upowszechniło nowy wizerunek Polski, na świecie chwalą nas za świetną organizację i atmosferę - powiedział premier Donald Tusk w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego". Ocenił, że trudno mieć pretensje do piłkarzy, którzy grali, jak potrafili najlepiej.
Polska reprezentacja odpadła z Euro, w swojej grupie zajęła ostatnie miejsce.
"Przykro, że tak się stało, szczególnie, że kibicowała cała Polska. I to jak kibicowała! Setki tysięcy w strefach kibica i na stadionach, miliony przed telewizorami, flagi na samochodach, w oknach, koszulki, szaliki u przechodniów, właściwie gdzie nie spojrzeć - nasze barwy narodowe" - powiedział premier. Dodał, że przegrana boli, bo tacy kibice zasłużyli na zwycięstwo ich drużyny.
Ocenił jednak, że trudno mieć pretensje do piłkarzy. "Grali, jak potrafili najlepiej. W dwóch poprzednich meczach - z Grecją i Rosją - dali nam wspaniałe emocje i nadzieję. Nie ma co spuszczać nosów na kwintę. Niech zawodnicy i kibice podniosą wysoko głowy: teraz się nie udało, ale jeszcze wszystko przed nami" - zaznaczył premier.
Tusk ocenił, że mistrzostwa Europy potwierdziły i upowszechniły nowy wizerunek Polski. "Na świecie chwalą nas za świetną organizację i atmosferę. Polacy zaczynają być znani ze zdrowej gospodarki, pracowitości i dobrej organizacji. Polska się zmienia, najwyższy czas, żeby zmienił się PZPN" - podkreślił.
Premier zaznaczył, że koszty inwestycji poniesione w związku z Euro 2012, jak budowa Stadionu Narodowego, nie doprowadzą Polski do bankructwa. "Nie sądzę, żebyśmy mieli w tym względzie do czynienia z jakimś futbolowym rozpasaniem" - powiedział.
Dodał także, że obiekty sportowe będą musiały zacząć na siebie zarabiać. "Stadion Narodowy, dzięki temu, że ma zamykany dach, jest doskonałą areną do rozmaitego typu imprez, niekoniecznie piłkarskich" - powiedział.
"Sądzę również, że doczekamy czasów, gdy zwykli ludzie będą chodzili na mecze nie tylko dlatego, że przyjechała Barcelona. W Niemczech na mecze ligowe przychodzi średnio 25-30 tysięcy ludzi. Nie tylko dlatego, że nieźle tam grają w piłkę, ale również dlatego, że jest miło i bezpiecznie" - podkreślił.
Tusk zaznaczył, że PZPN nie będzie właścicielem żadnego z wybudowanych stadionów.
Powiedział, że przed Euro podstawowy dylemat był związany z przyszłością Stadionu Narodowego i sensownością jego budowy w mieście, które ma nowoczesny stadion Legii, jednak niewystarczający dla organizacji wielkich imprez. Premier zaznaczył, że alternatywą do współfinansowania stadionów i pełnego finansowania budowy Stadionu Narodowego było wycofanie się z Euro. "Nie sądzę, żeby mogła być do zaakceptowania przez kogokolwiek w Polsce" - podkreślił.
Premier ocenił także, że organizacja Euro 2012 była dopingująca. "Wiele rzeczy zrobiliśmy szybciej, sprawniej, skróciliśmy procedury, zmieniliśmy istotny kawałek systemu prawnego, bo napięcia przy Euro pokazały wyraźnie wszystkie jego ułomności, choćby przepisów dotyczących wywłaszczeń i zamówień publicznych" - zaznaczył.
"Być może Stadion Dziesięciolecia z kupcami straszyłby do dzisiaj, może pozostałaby tam na wieki wieków dziura w ziemi? Teraz - cokolwiek powiemy o samych mistrzostwach - będziemy tam mieli jeden z najładniejszych fragmentów Warszawy" - podkreślił. Premier zaznaczył, że spora część inwestycji była finansowana przez samorządy a rząd jedynie je wspierał.
Powiedział też, że pytanie, czy entuzjazm wokół Euro zepchnął na dalszy plan wojnę polsko-polską, należy kierować do PiS.
"Dzisiaj, gdy widzimy na ulicach ludzi z biało-czerwonymi flagami, nie kojarzy się nam to z jakimś nieszczęściem ani z konfliktem. Doczekaliśmy wreszcie momentu, kiedy tysiące ludzi maszerują ulicą i skandują hasła, które nie są skierowane przeciwko komukolwiek. Czy po mistrzostwach utrzyma się ta atmosfera? Nie wiem. Jednak nie zgadzam się z opiniami, że odpowiedzialność za polsko-polski podział rozkłada się symetrycznie; że obie strony są równie winne. Dlatego to pytanie trzeba kierować pod adresem PiS i Jarosława Kaczyńskiego" - powiedział szef rządu w wywiadzie dla najnowszego "Tygodnika Powszechnego".
Skomentuj artykuł