Kolonie to czas wakacyjnej przygody dla dzieci, ale też poważnego wyzwania dla opiekunów. Wbrew pozorom, nie najmłodsi są dziś największym problemem. Coraz częściej to rodzice, którzy nie potrafią zostawić swoich pociech choćby na kilka dni bez kontroli, zamieniają pracę wychowawców w pole minowe. "Nie wykończyły mnie dzieci. Wykończyli mnie rodzice" – mówi jedna z opiekunek.
Choć wielu dorosłych wspomina kolonie z nostalgią – brak telefonów, samodzielność, zabawy z rówieśnikami – dzisiejsza rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Dzieci mają przy sobie smartfony, a ich rodzice nie odstępują ich ani na krok, nawet z odległości setek kilometrów.
Tiktokerka @tu.amanira, pracująca jako opiekunka kolonijna, opublikowała na swoim profilu nagranie, które wywołało lawinę komentarzy. Jak podkreśla, to nie dzieci są największym wyzwaniem, a ich rodzice. Jej telefon dzwonił kilka razy dziennie z pytaniami: Czy dziecko zjadło? Czy się nie nudzi? Czy kupiło pamiątkę? – Opiekun to nie osobisty asystent, to ktoś, kto ma zadbać o bezpieczeństwo i dobrą atmosferę dla całej grupy – mówi.
Opiekun czy konsultant infolinii?
Doświadczona wychowawczyni kolonijna z Mazowsza dodaje: – Rodzice najchętniej śledziliby każdy krok dziecka. Tylko że nas jest kilkoro, a dzieci kilkadziesiąt. Nie da się wszystkiego monitorować bezustannie. Poza tym większość dzieci i tak ma swoje telefony i kontaktuje się z rodzicami samodzielnie.
Niektórzy rodzice jednak nie poprzestają na wiadomościach od dziecka. Dzwonią do opiekunów z pytaniami o każdy szczegół, czasem wysyłają wiadomości w nocy. Jedna z opiekunek opisała sytuację, w której matka zrobiła jej awanturę, ponieważ dziecko kąpało się w Bałtyku, a ona uważała, że "tylko Morze Śródziemne ma odpowiednią temperaturę dla organizmu jej dziecka".
Dwa typy rodziców
Wśród komentujących można zauważyć wyraźny podział. Pierwsza grupa rodziców to ci, którzy nie potrafią się rozstać – dzwonią, piszą, kontrolują, chcą wiedzieć wszystko.
Drugi typ to rodzice, którzy pamiętają własne kolonie. – Gdy byłam dzieckiem, dzwoniłam z budki telefonicznej raz w tygodniu. Mama nie kontaktowała się z opiekunami, bo wiedziała, że zadzwonią tylko, jeśli stanie się coś poważnego – wspomina pani Kasia, dziś mama dwóch córek.
Opiekunki podkreślają: nie chodzi o to, by rodzice całkowicie odcięli się od kontaktu, ale by pozwolili dzieciom na odrobinę samodzielności.
Zaufanie zamiast kontroli
Eksperci przypominają, że kolonie to nie tylko wypoczynek, to też szkoła życia. Dzieci uczą się samodzielności, współpracy, radzenia sobie w grupie i podejmowania decyzji bez natychmiastowego wsparcia rodzica. Nadmierna kontrola odbiera im tę szansę.
Skomentuj artykuł