Do Nepalu wylatują ratownicy z Polski
Z Warszawy wylatują w niedzielę rano do Nepalu dwie grupy polskich ratowników: ciężka grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR, w skład której wchodzi 81 strażaków Państwowej Straży Pożarnej, oraz 6 ratowników Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Strażacy wylatują do Katmandu o godz. 10 samolotem wyczarterowanym od LOT; na miejsce mają dotrzeć po 12 godzinach. Ratownicy z PCPM lecą do Dauhy i stamtąd udadzą się do Katmandu.
Jak powiedział podczas briefingu na lotnisku Wojciech Wilk z PCPM, celem ratowników jest niesienie pomocy medycznej osobom poszkodowanym w trzęsieniu ziemi.
"Wysyłamy lekki zespół, który ma na celu przetarcie szlaków logistycznych, by dotrzeć jak najszybciej do Katmandu, rozpocząć tam działania ratunkowe - mamy nadzieję, że w tym samym rejonie, gdzie będzie operować Państwowa Straż Pożarna. Ale jako że jesteśmy organizacją niosącą pomoc humanitarna, to patrzymy nie tylko na podstawowe potrzeby, które są w tej chwili, ale także na to, jaka pomoc będzie potrzebna w ciągu kolejnych kilku tygodniu" - powiedział.
Wilk zaznaczył, że logiką takich sytuacji jest, że na początku trzeba ratować ludzi spod gruzów, i dlatego bardzo się cieszy że lecą tam polscy strażacy ze sprzętem. "Ale później osoby poszkodowane - mówimy o setkach tysięcy, jeżeli nie o milionach - będą potrzebować pomocy humanitarnej - od zabezpieczenia żywności aż po dach nad głową" - wyjaśnił.
Zaznaczył, ze ratownicy będą współpracować z polskimi strażakami, z którymi uczestniczyli już w akcji ratunkowej podczas powodzi w Bośni-Hercegowinie. "Jesteśmy zgrani podczas szkoleń (...) i choć jest to ogromne wyzwanie, bardzo się cieszymy ze będziemy razem z polskimi strażakami współpracować w Nepalu" - dodał.
Bryg. Mariusz Feltynowski z PSP powiedział, że ratownicy na razie nie wiedzą, w jakim konkretnie rejonie będą działać, bo o tym decydują władze danego państwa. "Będziemy oczywiście - jeżeli będziemy jedną z pierwszych grup - starali się jechać tam, gdzie są największe zniszczenia, gdyż jesteśmy przygotowani na to, żeby działać w dwóch niezależnych miejscach, nawet oddzielonych o kilkadziesiąt kilometrów od siebie i przez cały okres pobytu" - mówił.
Dodał, że wylatując, strażacy wypełniają specjalny dokument, czyli informację o grupie i w nim zgłosili zapotrzebowanie na 2-3 ciężarówki i 2 autobusy. "Identycznie pierwsze cztery grupy, które teraz mobilizują się, a więc Stany Zjednoczone, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Chiny; mamy kontakt pomiędzy dowódcami grup i każdy zabezpiecza sobie dokładnie to samo" - wyjaśnił.
Ze strażakami leci 12 psów ratowniczych; grupa będzie miała do dyspozycji kilka ton sprzętu ratowniczego m.in. geofony, kamery wziernikowe, sprzęt hydrauliczny, pneumatyczny oraz do stabilizacji budynków i sprzęt medyczny. Strażacy zabierają ze sobą całe zaplecze logistyczne - środki łączności, żywność oraz wodę. Planują, że pozostaną na miejscu nawet kilkanaście dni.
Do 1805 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych potężnego trzęsienia ziemi w Nepalu - poinformowało w niedzielę ministerstwo spraw wewnętrznych tego kraju. Rannych jest ponad 4700. Władze obawiają się, że ostateczna liczba ofiar kataklizmu będzie znacznie wyższa.
Wstrząs o sile 7,9 w skali Richtera nastąpił w sobotę przed południem czasu lokalnego, jego epicentrum znajdowało się 80 km na wschód od miasta Pokhara w środkowej części kraju. Około pół godziny później wystąpił kolejny wstrząs o sile 6,6. Nastąpiło także kilkanaście kolejnych, już słabszych wstrząsów. Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi w Nepalu od 81 lat.
Skomentuj artykuł