Druzgocący raport NIK na temat prywatyzacji stoczni
Rzecznik NIK Paweł Biedziak podkreśla, że kontrolerzy sprawdzający wysokość udzielonej pomocy trafili na zupełny bałagan. Okazało się, że w niejasny i wybiórczy sposób księgowano pomoc publiczną, która trafiała do Stoczni Gdańsk. Zdarzało się również, że pomoc w ogóle nie była księgowana. Raport mówi też o bardzo wielu nieprawidłowościach i zaniechaniach, które dotyczą prywatyzacji Stoczni Gdańsk.
Zdaniem Izby, kolejne rządy i instytucje próbowały podejmować działania naprawcze, ale były one krótkoterminowe, tymczasowe i nieskuteczne. "Tworzono wciąż nowe strategie, choć stare nie zostały zrealizowane, wielokrotnie zmieniano koncepcje i przesuwano terminy, zapewniając Komisję Europejską i stoczniowców o skuteczności najnowszych rozwiązań. Jednocześnie pomijano rzeczowe uwagi Komisji Europejskiej i krajowych ekspertów, którzy alarmowali, że przedstawiane plany są nierzetelne" - napisano w raporcie Izby.
NIK negatywnie oceniła działania ówczesnych ministrów skarbu, którzy m.in. przekazali znaczną część swoich uprawnień właścicielskich ARP i Korporacji Polskie Stocznie, co pozwoliło na rozproszenie odpowiedzialności. Kolejny zarzut dotyczy zmian w radach nadzorczych stoczni Gdynia. W ciągu trzech lat został zmieniony skład rady nadzorczej Stoczni Gdynia dziesięciokrotnie - "przy czym w 3 przypadkach powstały wątpliwości co do kwalifikacji przedstawicieli ministra, co wskazuje na dowolność decyzji personalnych" - czytamy raporcie.
Stocznia Gdańsk otrzymała 86,51 mln zł (w formie przejęcia zobowiązań, pożyczek i dokapitalizowania). Z informacji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta - na które powołuje się NIK - wynika, że w latach 2005-2007 stocznia Gdańsk skorzystała z pomocy publicznej, w postaci gwarancji Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, na budowę statków w kwocie nominalnej 148,25 mln zł (z tych gwarancji wykorzystano 4,68 mln zł). Z raportu Izby wynika, że gwarancje te formalnie zostały udzielone Grupie Stoczni Gdynia, w skład której wchodziła wówczas Stocznia Gdańsk. Stocznia Gdynia otrzymała natomiast blisko 3 mld zł pomocy publicznej, z czego 2,5 mld zł z tytułu gwarancji KUKE, a Szczecińska Nowa - 886,81 mln zł (w tym 536,2 mln zł gwarancji KUKE).
W tym miesiącu Komisja Europejska zaakceptowała plan przekształceń w Stoczni Gdańsk i tym samym uznała, że pomoc, która trafiła do zakładu po wejściu Polski do Unii europejskiej była legalna.
Prezes Urzędu Kontroli Konkurencji i Konsumentów Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel do raportu NIKu ma pewne zastrzeżenia. Podkreśla jednak, że kontrola NIK potwierdziła prezentowane przez UOKiK wyliczenia dotyczące wysokości pomocy udzielonej zakładowi w Gdańsku.
Rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa stwierdził, że resort skarbu zrobił to, co było potrzebne, by uratować stocznie. "Wykonaliśmy obietnice składane przez naszych poprzedników. Z wyliczeń NIK-u wynika, że największą krzywdę stoczniom zrobili nasi poprzednicy, uznając gwarancje KUKE za pomoc publiczną" - podkreślił Wewiór. Dodał, że raport NIK-u potwierdza informacje zawarte w "Białej Księdze". To dokument opisujący politykę odraczania decyzji ws. stoczni przez poprzednie rządy, przygotowany w ub. roku przez Aleksandra Grada, ministra skarbu od listopada 2007.
Rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak komentując krytyczny wobec osób odpowiedzialnych za losy polskich stoczni raport Najwyższej Izby Kontroli zapowiedział, że minister skarbu państwa w rządzie PiS Wojciech Jasiński szczegółowo odniesie się do tez zawartych w raporcie. "Ale jedno nie ulega wątpliwości: za rządów PiS Stocznia Gdańska została sprywatyzowana skutecznie. Była zaawansowana prywatyzacja stoczni szczecińskiej i stoczni gdyńskiej" - podkreślił Błaszczak.Natomiast - według Błaszczaka - obecny minister skarbu Aleksander Grad do maja 2008 roku praktycznie nic nie zrobił. Jak dodał, w sprawie prywatyzacji stoczni Szczecińskiej i Gdyńskiej Grad milczał, był bierny, "a potem nastąpiły kłopoty z inwestorem".
Szczeciński poseł klubu Lewicy Stanisław Wziątek uważa, że raport NIK w sprawie restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni w latach 2005-2007 "potwierdza fakt całkowitego braku panowania nad sytuacją w polskim przemyśle stoczniowym" w ostatnim czasie. Wziątek żałuje, że raport NIK nie ukazał się wcześniej. "Gdybyśmy mieli tę wiedzę wcześniej, to na pewno zupełnie inaczej mogłyby się potoczyć losy stoczni w Gdyni i w Szczecinie" - zaznaczył poseł Lewicy w rozmowie z PAP w piątek.Jego zdaniem bez względu na to, czy katarski inwestor zdecyduje się w końcu kupić majątek stoczni Gdynia i Szczecin, to sytuacja obu firm i tak jest "fatalna".
W maju Stichting Particulier Fonds Greenrights zakupił kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin, a 17 czerwca otrzymał gwarancje banku Qatar Islamic Bank. Inwestor ma zapłacić za majątek stoczni Gdynia i Szczecin odpowiednio - ponad 287 mln zł oraz ponad 94 mln zł. Stichting Particulier Fonds Greenrights jest jedynym udziałowcem spółki Polskie Stocznie. Natomiast QInvest jest inwestorem w tej spółce. Inwestor miał dokonać wpłaty 21 lipca, jednak tego nie zrobił. Jego wątpliwości miał wzbudzić list Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni, w którym napisano m.in., że stocznia w Szczecinie mogła być "pralnią brudnych pieniędzy" i dlatego prosił o przesunięcie terminu zapłaty do 17 sierpnia.
W środę w komunikacje MSP podało, że szef resortu przekazał inwestorowi Stoczni Szczecin informację, że zarzuty Stowarzyszenia nie znajdują potwierdzenia w prawomocnie zakończonych przez organy wymiaru sprawiedliwości postępowaniach. Jednocześnie Grad poinformował inwestora, że uzyskał zgodę Komisji Europejskiej na nowy termin płatności za majątek stoczni.
Skomentuj artykuł