Dyskusja wokół raportu NIK o przedszkolach
W Polsce nadal zbyt mało dzieci uczęszcza do przedszkoli - wynika z raportu NIK. MEN odpowiada, że obecnie jest najwyższa liczba przedszkolaków w historii Polski. Z kolei posłowie opozycji wskazują m.in. na brak należytego nadzoru pedagogicznego w przedszkolach.
W Sejmie w środę na posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży posłowie zajęli się raportem Najwyższej Izby Kontroli o sytuacji w przedszkolach oraz informacją resortu edukacji na temat upowszechniania wychowania przedszkolnego.
- W 2007 r. miejsc zabrakło dla 6 procent chętnych, a w 2010 r. dla 13 procent. To jest wzrost o ponad 100 proc. - poinformował posłów wiceprezes NIK Józef Górny. Jednocześnie oświadczył, że mimo "stwierdzonych istotnych nieprawidłowości" NIK pozytywnie ocenia obecną sytuację w przedszkolach.
- Upowszechnianie wychowania przedszkolnego dzieci w wieku od 3 do 5 roku życia, w tym zapewnienie wszystkim dzieciom pięcioletnim możliwości skorzystania z prawa do bezpłatnej edukacji przedszkolnej, to jedno z głównych zamierzeń rządu - powiedział obecny na posiedzeniu komisji wiceminister edukacji Zbigniew Włodkowski.
- W roku szkolnym 2010/2011 liczba dzieci objętych wychowaniem przedszkolnym osiągnęła wielkość 1 mln 60 tys. - powiedział Włodkowski, podkreślając nie notowany dotąd wzrost liczby dzieci w przedszkolach.
W dyskusji nad raportem NIK i informacją MEN posłowie opozycji poruszyli m.in. problem braku należytego nadzoru pedagogicznego w przedszkolach, zwłaszcza w przedszkolach prywatnych. - Niestety, część osób zakładająca przedszkola traktuje to wyłącznie jako biznes. Nie rozumie, że bierze udział w niezwykle istotnym fragmencie rozwoju dziecka - powiedziała posłanka SLD i b. minister edukacji Krystyna Łybacka.
Z kolei posłanka PiS Anna Zalewska zwróciła uwagę, że przedszkola nie są gotowe na przyjęcie dużej liczby pięcioletnich dzieci od 1 września br. - W poszczególnych miejscowościach rodzice już alarmują, bo się ich dzieci nie dostają do przedszkoli - zauważyła posłanka PiS. Zwróciła także uwagę, że wzrost liczby miejsc w przedszkolach wynika z zaangażowania pieniędzy UE, które są przyznawane na określony okres czasu. - Tak naprawdę w momencie kiedy kończy się źródło pieniędzy europejskich przedszkole znika - podkreśliła Zalewska.
Skomentuj artykuł