Francja: Ponad milion protestujących
W miastach całej Francji odbyły się kolejne w tym miesiącu ogromne manifestacje przeciwników reformy emerytalnej, liczące łącznie - według różnych źródeł - od miliona do 3 mln uczestników. Przez cały dzień strajkowali pracownicy sektora publicznego i prywatnego.
Była to już druga w tym miesiącu - po strajkach z 7 września - ogólnokrajowa mobilizacja przeciwników reformy emerytalnej, która zakłada podniesienie obecnego minimalnego wieku przejścia na emeryturę z 60 do 62 lat. Do protestu wezwały wszystkie główne związki zawodowe, w tym dwa największe: CGT i CFDT.
Według CGT w całym kraju manifestowało łącznie 3 mln ludzi. Trzykrotnie mniejszą liczbę odnotowało natomiast francuskie MSW.
Związek CGT poinformował, że w największym czwartkowym paryskim pochodzie wzięło udział 300 tysięcy osób; policja zaś podała, że było ich 65 tysięcy.
Na czele stołecznego pochodu, który wyruszył z placu Bastylii, szli szefowie głównych związków. Obok nich widać było przywódców opozycji, w tym szefową socjalistów Martine Aubry i popularną liderkę Zielonych Cecile Duflot.
Manifestacje liczące co najmniej kilkanaście tysięcy uczestników odbyły się też m.in. w Lyonie, Marsylii, Strasburgu, Bordeaux i Tuluzie.
"Dłuższa praca życie skraca", "Sarkozy na emeryturę!", "Kiedyś młody - haruj, gdyś stary - idź do baru" - można było przeczytać na transparentach w całej Francji.
Związkowcy podkreślają, że w czwartek wyszło na ulice więcej protestujących niż 7 września, w czasie ostatniej mobilizacji przeciwników tej reformy. Protestowało wtedy łącznie w całym kraju - jak ogłosili związkowcy - 2,7 mln osób. Według policji protestujących było wówczas 1,1 mln.
Szef największej centrali związkowej w kraju, CGT, Bernard Thibault powiedział w czwartek agencji AFP, że w obliczu tłumnych protestów "rząd nie może nadal nieustępliwie bronić swojego stanowiska", bo grozi to kolejną "fazą konfliktu".
Liderzy związków mają nadzieję, że pod wpływem tłumnych manifestacji rządzący wycofają się z podniesienia wieku emerytalnego.
Jednocześnie z pochodami przez cały dzień we Francji trwał strajk generalny przeciwko reformie emerytalnej. Nadal mocno zakłócony jest transport kolejowy. Słabiej działa też komunikacja miejska, m.in. w Paryżu, Marsylii i Nicei. W paryskim metrze kursowało w czwartek około 80 proc. składów.
Według Naczelnej Dyrekcji Lotnictwa Cywilnego (DGAC) odwołanych jest około 40 proc. lotów z największego paryskiego lotniska Roissy-Charles de Gaulle i połowa rejsów z drugiego stołecznego terminalu Orly.
W czwartek strajkowali także pracownicy licznych branż sektorów publicznego i prywatnego. Według resortu edukacji do pracy nie przyszła w czwartek jedna czwarta nauczycieli. Z powodu ich protestu odwołano wiele lekcji lub zamknięto szkoły. Do strajku dołączyli także: urzędnicy państwowi, personel szpitali, poczty, sądownictwa i muzeów. Na znak protestu pracę przerwali również pracownicy prywatnych przedsiębiorstw, m.in. operatora telefonicznego France Telecom i rafinerii koncernu Total.
Po poprzednich wrześniowych manifestacjach i strajkach prezydent Nicolas Sarkozy zapowiedział możliwość pewnych ustępstw wobec protestujących. Podtrzymał jednak główne założenia reformy, w tym podniesienie o dwa lata wieku przejścia na emeryturę z obecnych 60 lat. Także o dwa lata - z 65 do 67 lat - podwyższony ma być wiek, od którego będzie przysługiwała emerytura w pełnej wysokości nawet przy niepełnym okresie składkowym.
Projekt ustawy przewiduje oprócz tego wydłużenie okresu płacenia obowiązkowych składek emerytalnych: z 40,5 roku obecnie do 41 lat w 2012 roku i do 41,5 lat w 2020 roku. W ramach reformy zostaną także ujednolicone stopy płaconych składek emerytalnych w sektorze publicznym i prywatnym.
Reformę przyjęło już 15 września w pierwszym czytaniu Zgromadzenie Narodowe, izba niższa francuskiego parlamentu. Na początku października tekst trafi do Senatu, który - na co liczą protestujący - może dokonać w nim poprawek.
Skomentuj artykuł