"Istotą sprawy jest nielegalne nagrywanie"
Istotą tej afery jest nielegalne nagrywanie polityków - tak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz skomentował sprawę ujawnienia przez "Wprost" nagrań m.in. jego rozmowy z szefem NBP Markiem Belką.
"Politycznej przyszłości przed sobą nie mam, moje ostatnie zadanie to wyjaśnić, kto nagrywał rozmowę - powiedział Sienkiewicz w "Kropce nad i" w TVN24.
Przyznał, że ma do siebie żal o niedostatecznie szybkie reformowanie służb specjalnych i że - jak powiedział - "w zakresie nadzoru nad służbami specjalnymi nie udało mu się wystarczająco szybko osiągnąć stanu, dzięki któremu moglibyśmy tę aferę wykryć, zanim ona się zaczęła". Jak mówił, ma także żal do siebie "o język, który mógł być obraźliwy dla wielu osób i był na pewno niewłaściwy".
Zapewnił zarazem, że ma zaufanie do BOR. "Jeśli są jakiekolwiek czarne owce w tej służbie, jestem przekonany, że kierownictwo BOR będzie w stanie je znaleźć" - powiedział.
Podkreślił, że potajemne nagrywanie polityków to przestępstwo, a rozmowa miała charakter towarzyski, stąd "skróty myślowe". Tak tłumaczył np. słowa o dotowaniu ruchu lotniczego, wyjaśniając, że chodzi o formę dotacji, jaką są obniżki opłat stosowane przez samorządy, by przyciągnąć przewoźników.
Zwrócił uwagę, że nagranie jest nie tylko nielegalne, ale opublikowany został opracowany przez redakcję wyciąg, a nie cała rozmowa.
Przyznał, że zapis "wygląda nie najlepiej". "Natomiast w żadnym elemencie ani swoich wypowiedzi, ani swoich działań nie przekroczyłem prawa i prawdę mówiąc działałem na rzecz państwa polskiego, a nie na rzecz jego szkody" - oświadczył minister.
Zastrzegł, że w pewnych fragmentach rozmowy z szefem NBP formułował opinie jako analityk, a nie polityk, wykorzystując spotkanie z wybitnym znawcą finansów. "Wtedy te rozmowy toczyły się prawie codziennie, ponieważ to była istota rozmowy o kryzysie" - powiedział. Sienkiewicz. Przyznał, że premier "absolutnie słusznie" miał do niego pretensje, że rozmawiał o sprawach, które nie leżały w kompetencjach szefa MSW.
Sienkiewicz pytany, czy po publikacji "Wprost" nie czuje się skompromitowany i nie uważa, że powinien odejść z ministerstwa, odparł, że decyzje o jego odejściu, bądź pozostaniu na stanowisku, podejmuje premier.
"Bo istotą tej afery jest po prostu nielegalne nagrywanie polityków polskich przez lata" - oświadczył minister.
Na uwagę, że do nagrania rozmowy nie doszłoby, gdyby z Belką rozmawiał w gabinecie, Sienkiewicz odparł: "Zawsze można zamykać się w swoich gabinetach". "Natomiast jednak mam wrażenie, że żyjemy w normalnym wolnym kraju, w którym każdy ma prawo się spotkać tam, gdzie chce i rozmawiać o czym chce, nawet minister konstytucyjny z prezesem narodowego banku. Problem nie polega na tym, że spotkaliśmy się poza gmachami rządowymi, problem polega na tym, że zostało popełnione przestępstwo i ktoś nas nagrał" - dodał.
W opublikowanym przez "Wprost" nagraniu słychać, jak Sienkiewicz rozmawia z Belką o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym.
Po publikacji opozycja zażądała dymisji rządu. Premier Donald Tusk powiedział w poniedziałek, że nie widzi podstaw do dymisji Sienkiewicza, bo jego rozmowa z prezesem NBP nie była złamaniem prawa. Tusk podkreślił, że nie wysyłał Sienkiewicza na rozmowę z Belką, a spotkanie odbyło się z inicjatywy prezesa NBP.
"Wprost" upublicznił także stenogram z nagrania rozmowy b. ministra transportu Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem, b. wiceministrem finansów i byłym szefem Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej.
Nowak mówi tam o kontroli finansów swojej żony. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła śledztwo ws. tej rozmowy. Premier ocenił, że rozmowa Nowaka z Parafianowiczem była dyskwalifikująca, a kariera polityczna Sławomira Nowaka zakończyła się definitywnie. Nowak odszedł z PO.
Skomentuj artykuł