Konflikt Kopacz-Duda częścią kampanii wyborczej?
Konflikt premier-prezydent jest kreowany na potrzeby kampanii wyborczej zarówno przez PO, jak i PiS - ocenili eksperci w rozmowie z PAP. Zaznaczyli, że antagonizm ten nie zniknie po wyborach, bo dla obu partii jest korzystny; utrzymuje bowiem ich monopol na scenie politycznej.
Redaktor naczelny kwartalnika "Fronda Lux" Mateusz Matyszkowicz ocenił w rozmowie z PAP, że premier Kopacz "próbuje się pozycjonować w kontrze do prezydenta Dudy", próbując w ten sposób zmobilizować uśpiony elektorat PO, który pozwolił tej partii dwukrotnie wygrać wybory parlamentarne.
- Platforma będzie dążyła do tego, by odcinać się od Andrzeja Dudy, któremu przypisała rolę, którą wcześniej pełnił Jarosław Kaczyński, czyli rolę symbolu PiS u władzy - powiedział Matyszkowicz.
Jak dodał, Platforma próbuje też powtórzyć strategię, którą stosowała wobec Lecha Kaczyńskiego, opartą o przekaz - "rząd pracuje a prezydent przeszkadza".
- Stąd te wszystkie apele o zwołanie na przykład Rady Gabinetowej - ocenił. Według niego tego typu apele stawiają w trudnej sytuacji Andrzeja Dudę, który wygrał wybory prezydenckie podkreślając swoje możliwości budowania porozumienia.
- Ta strategia PO może być obliczona na sprowokowanie Andrzeja Dudy, by spadła z niego maska polityka koncyliacyjnego i dążącego do zgody - ocenił ekspert.
Jak dodał, w tej sytuacji duże wyzwanie stoi przed PiS. - Jeżeli PiS okazałoby się zdolne do wykonania gestu w stronę współpracy z PO w jakimś ważnym dla Polaków obszarze, to byłoby to znakomite zagranie odbierające Platformie jej obecną broń, którą jest pokazywanie PiS jako partii skrajnej, kłótliwej, pieniackiej, dążącej do zagarnięcia całej władzy w Polsce - ocenił.
Pytany, czy takim gestem ze strony Andrzeja Dudy nie mogłoby być zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie Ukrainy, o co apelowała Kopacz, Matyszkowicz zaznaczył, że dla prezydenta nie ma tu dobrego rozwiązania. Może zwołać RBN, co może jednak wywołać wrażenie, że nie kreuje on polityki a tylko reaguje na kroki innych; jeśli z kolei będzie konsekwentnie odmawiał, będzie to kontrastowało z wizerunkiem polityka koncyliacyjnego, który chce kreować.
Według Matyszkowicza, choć obecnie budowanie konfrontacji na linii premier - prezydent ma funkcję wyborczą, to wcale nie oznacza to, że po wyborach ten antagonizm zniknie. - Po wyborach prawdopodobnie PO będzie partią opozycyjną i też będzie próbować rozgrywać swój stary scenariusz z lat 2005-2007, czyli opozycji kontestującej - powiedział Matyszkowicz.
Zdaniem eksperta w budowaniu antagonizmu na linii premier-prezydent widać interes zarówno PO jak i PiS, polegający na utrzymywaniu sytuacji, w której na scenie politycznej liczą się tylko te dwie partie. - Spór premiera z prezydentem jest w stanie zagospodarować niemal całą debatę publiczną - zaznaczył.
- Chodzi o próbę postawienia swoich wyborców przed wyborem zerojedynkowym; doprowadzenie do sytuacji, kiedy nie mamy wyborców wahających. Dopóki taki model debaty publicznej będzie w Polsce istniał, a nic nie zapowiada jego kresu, to z takim antagonizmem będziemy mieli do czynienia - dodał.
Prezes Instytutu Spraw Publicznych dr Jacek Kucharczyk uważa, że złe relacje miedzy premier Kopacz a prezydentem Dudą to "wybór i decyzja Andrzeja Dudy". Jak powiedział PAP, Andrzej Duda choć deklarował wcześniej, że będzie budował wspólnotę i będzie "prezydentem wszystkich Polaków", pozostaje prezydentem partyjnym.
Według Kucharczyka prezydent ustawia się w pozycji konfrontacyjnej wobec rządu Ewy Kopacz, "co można jedynie odczytywać jako bezpośrednie zaangażowanie w kampanię wyborczą po stronie PiS".
- Andrzej Duda jako swoje zadanie uznaje pomóc PiS wygrać wybory parlamentarne i to jest dla niego ważniejsze niż budowa prezydentury, która byłaby ponadpartyjna - ocenił ekspert.
Jak dodał, "to co prezydent Duda powiedział w Berlinie, o Polsce jako niesprawiedliwym kraju, pokazuje, że nawet w taki zadaniu jak budowanie spójnego obrazu Polski za granicą, prezydent nie jest w stanie wznieść się ponad partyjną retorykę".
Ekspert uważa, że stan relacji między premier a prezydentem wynika nie tylko z toczącej się kampanii wyborczej, ale opiera się o trwalszy spór między PO i PiS. Kucharczyk przewiduje, że gdyby przyszły rząd był jednak oparty o PO, w koalicji z innymi partiami, to na pewno będziemy mieli kontynuację polityki konfrontacyjnej - ciągłe napięcia i konflikty niż współpraca.
Skomentuj artykuł