Lądujący przed Tu-154 Jak też miał problemy

Również rządowy Jak-40 miał problemy z lądowaniem w Smoleńsku (fot. Michał Derela)
"Rzeczpospolita"/ PAP / zylka

Jak, który lądował przed tupolewem na lotnisku w Smoleńsku, miał problemy z radiolatarnią - wynika ze śledztwa "Rzeczpospolitej".

Wiele wskazuje na to, że w lotnictwie wojskowym szwankowało szkolenie, a załoga tupolewa popełniła błąd. Czy jednak była to jedyna przyczyna katastrofy prezydenckiej maszyny w Smoleńsku? Czy na dzisiejszym etapie śledztwa można całkowicie oczyścić z winy stronę rosyjską? - docieka gazeta.

Zdaniem "Rz", pojawiają się kolejne wątpliwości i pytania. Załoga polskiego jaka-40, który podchodził do lądowania kilkadziesiąt minut przed tupolewem, miała problem z odbiorem sygnału z radiolatarni położonej kilometr od pasa. Informacje o kłopotach jaka potwierdziły gazecie dwa źródła: ekspert pracujący dla rządu oraz osoba w Dowództwie Sił Powietrznych.

DEON.PL POLECA

Więcej o tej sprawie w dzisiejszej publikacji "Rzeczpospolitej".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Lądujący przed Tu-154 Jak też miał problemy
Komentarze (4)
T
tad
29 maja 2010, 00:37
jazmig a niby skąd mieliby wiedzieć?
jazmig jazmig
28 maja 2010, 12:36
Piloci JAK-a o wszystkim informowali załogę tutka, więc rewelacje rzepy to śmiecie, dokładnie na poziomie tej szmaty i Faktu oraz SuperEkspresu. Gdyby były problemy z radiolatarnią, to piloci tutka wiedzieliby o tym i nie powinni przymierzać się do lądowania.
T
tad
28 maja 2010, 11:29
Kingo i jej podobni: do dzieła!
D
Dies
28 maja 2010, 10:20
Wczoraj min.Miller powiedział wyraźnie: lepiej by było, żeby ci co tworzą teorie spiskowe nigdy nie zabrali głosu. Zabrzmiało to trochę jak groźba, choć może to była tylko wyrafinowana pochwała prawdziwej wolności słowa. Teorie spiskowe powstają w miejscu infromacyjnej pustki. Zapewnienia, że prowadzona jest niezwykła i niespotykana jawna polityka informacyjna w sprawie smoleńskiej katastrofy są dziwne i brzmią trochę jak niesmaczny żart (podobno tyle informacji spływa do społeczeństwa nawet wbrew zaleceniom i przepisom międzynarodowym - jakich informacji?!). Jak na razie nie dowiedziliśmy się z oficjalnych komunikatów niczego konkretnego. Wszelkie infromacje płyną z mediów i z nieustannych przecieków. Bałagan w miejscu katastrofy, dziwne działania rosyjskich służb w czasie katastrofy i po, poprawianie stanu lotniska już po katastrofie, sprzeczne infromacje wysokich urzędników rosyjskich i polskich (chociażby dwie czarne skrzynki, trzy, cztery) - dociera do nas nie informacja ale coś chaotycznego. Min.Miller zapowiedział, że dla dobra powszechnego nie będzie żadnych konferencji polskiej komisji d/s katastrofy. Będą społeczeństwo informować za pomocą komunikatów pisemnych. Tym sposobem nikt nie pomyli się w tym co mówi, nikomu nic się przypadkowo nie powie, nie będziemy widzieć zachowania ludzi w czasie mówienia, nikt nie będzie miał możliwości zadać pytania na żywo. To kolejny wyraźny przejaw niezwykle otwartej i odpowiedzialnej polityki informacyjnej rządu.