Leczenie przestępców? Ustawa do Trybunału
Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o obligatoryjnym leczeniu przestępców z zaburzeniami po odbyciu przez nich kary więzienia. RPO zarzuca ustawie m.in. niedookreśloność zapisów oraz to, że nie realizuje deklarowanego celu.
Rzecznik zarzuca ustawie naruszenie w sześciu kwestiach zasady demokratycznego państwa prawnego poprzez nieproporcjonalnie głębokie wkroczenie w prawa i wolności obywatelskie, a także naruszenie zasady zaufania do państwa i jego prawa oraz zasady poprawnej legislacji. W konkluzji wniosku Irena Lipowicz uznała, że ustawa doprowadziła do obniżenia "standardu ochronnego wolności osobistej".
"Rzecznik Praw Obywatelskich nie zakwestionował w tym wniosku samej istoty ustawy, czyli dopuszczalności prewencyjnego pozbawienia wolności osób, które w przeszłości dopuściły się określonych czynów i odbywały karę pozbawienia wolności" - powiedział w poniedziałek dziennikarzom zastępca RPO Stanisław Trociuk. Przypomniał, że Europejska Konwencja Praw Człowieka dopuszcza taką możliwość.
"Natomiast zawsze prewencyjne pozbawienie wolności ma charakter wyjątkowy, a wobec tego wymagana jest szczególna precyzja, jeśli idzie o wprowadzenie tego typu regulacji" - powiedział Trociuk. Stąd - dodał - główne zarzuty RPO dotyczą "braku należytej precyzji".
W komunikacie dla mediów wskazano, że przepisy ustawy zaskarżono po dogłębnej analizie, a także w związku z wystąpieniem do RPO Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jak również biorąc pod uwagę indywidualne wnioski, jakie wpłynęły w tej sprawie do biura Rzecznika.
Ustawę na początku marca - w pewnej części - zaskarżył do TK prezydent Bronisław Komorowski, który kilka miesięcy wcześniej złożył pod nią podpis, umożliwiając jej wejście w życie.
Jedną z pierwszych osób, których dotyczy ustawa, jest Mariusz T., zabójca i pedofil, który po odbyciu kary 25 lat więzienia został decyzją sądu umieszczony w zamkniętym ośrodku terapeutycznym w Gostyninie. T. był skazany za swe zbrodnie na karę śmierci. Wyrok nie został wykonany i po zmianie ustrojowej z 1989 r. T. oraz pozostałym skazanym na tę karę, zamieniono wyroki na 25 lat więzienia.
RPO uznaje, że zakładany przez projektodawcę cel ustawy: stosowanie jej do sprawców jedynie najgroźniejszych przestępstw - nie został zrealizowany. "Ustawa znajduje bowiem zastosowanie do każdej osoby, która odbywa prawomocnie orzeczoną karę pozbawienia wolności, wykonywaną w systemie terapeutycznym - nie spełnia zatem kryterium dostatecznej precyzji. Krąg potencjalnych adresatów wyjątkowej ze swej natury regulacji jest dość szeroki i różnorodny. Narusza to postanowienia ustawy zasadniczej" - uważa Lipowicz.
Wskazała ona też, że ustawa nie określa terminu wydania opinii psychiatrycznej i psychologicznej, czyli podstawy wniosku dyrektora zakładu karnego do sądu, który orzeka, że dana osoba stwarza zagrożenie i należy ją izolować także po wyroku. "Ustawa regulująca materię ograniczenia wolności osobistej jednostki w sposób precyzyjny i konkretny powinna określać czas sporządzenia opinii, która dla administracji więziennej stanowi bezpośredni impuls do wdrożenia procedury w tym zakresie" - podkreśla RPO.
Po analizie ustawy Rzecznik uznała, że w przepisach będących podstawą do ograniczania wolności obywateli użyto zwrotów niedookreślonych, takich jak "wysokie" i "bardzo wysokie" prawdopodobieństwo popełnienia określonego przestępstwa. Rzecznik zauważa, że nastąpiła tutaj "swoista kumulacja owej niedookreśloności norm prawnych", bo niedookreślony zwrot "wysokie" i "bardzo wysokie" powiązano z "prawdopodobieństwem", czyli uzasadnionym przypuszczeniem - a więc również czymś niepewnym.
Zdaniem Lipowicz, ustawa nałożyła też na biegłych psychologów i psychiatrów obowiązek przygotowywania czegoś w rodzaju prognozy kryminalistycznej o osobach opuszczających zakłady karne, w których mieliby oni określać, czy prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa jest wysokie, czy też bardzo wysokie. "Biegli (psychologowie i psychiatrzy - PAP) nie mają żadnego przygotowania kryminalistycznego, stąd taka ocena może być dla nich niepewna i trudna" - dodała Rzecznik, wskazując przy tym, że takie zastrzeżenia zgłaszała już Rada Legislacyjna przy premierze na etapie tworzenia projektu ustawy.
Rzecznik zauważyła, że zaskarżona ustawa wprowadza odstępstwo od znanej m.in. z ustawy o policji reguły, w myśl której kontrolę operacyjną stosuje się jedynie w celu zapobieżenia popełnieniu poważnych przestępstw. "Wprowadza to zatem niebezpieczny precedens, który gdyby nie został zakwestionowany, mógłby w przyszłości zostać zastosowany także do innych kategorii podmiotów" - przestrzega RPO.
Zdaniem RPO, w związku ze zgodą na kontrolę operacyjną wobec osób "zaburzonych" doszło do tego, że ingerencja w prawo do prywatności oraz wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się została uzależniona nie od stopnia zagrożenia chronionych konstytucyjnie dóbr, lecz od tego, kto stanowi dla nich zagrożenie. "W istocie więc ustawodawca nie dokonał w tym zakresie ważenia dóbr podlegających ograniczeniu i dóbr podlegających ochronie w wyniku tego ograniczenia" - konkluduje RPO.
Jej zastępca powiedział, że w przepisach dotyczących kontroli operacyjnej są "dość rażące błędy".
Wskazuje ona też, że w całej ustawie tylko jeden przepis odnosi się do terapii, której w ogóle - zdaniem opiniujących projekt psychologów i psychiatrów - nie da się skutecznie prowadzić w warunkach zamkniętego ośrodka dla ludzi, którzy nie chcą być leczeni. "Stanowi to pozorne uregulowanie, bez szerszego odniesienia się do zagadnienia terapii, jej form, podmiotów ją prowadzących. Brak jasnych oraz precyzyjnych uregulowań ustawy odnośnie postępowania terapeutycznego prowadzonego w ośrodku powoduje, że powstają wątpliwości co do realizowania tam jakichkolwiek świadczeń zdrowotnych, które można nazwać psychoterapeutycznymi" - czytamy w uzasadnieniu.
We wniosku do Trybunału Lipowicz dostrzegła też rozdźwięk między zapisaną w ustawie procedurą osadzania w ośrodku, przedłużania w nim pobytu oraz rozpatrywania wniosków o zwolnienie z dalszej terapii. W ustawie zapisano, że sąd może zwolnić z ośrodka sam z urzędu, na podstawie wniosku osadzonego lub wniosku kierownika placówki. "Ustawodawca rozróżniając te trzy tryby rozstrzygania o potrzebie dalszego pobytu w ośrodku określonej osoby tylko w jednym przypadku wskazał na potrzebę sporządzenia opinii psychiatry, mianowicie odnośnie postępowania z urzędu" - wskazuje Rzecznik.
Konsekwencją tego jest - jak czytamy we wniosku do TK - że gdy to osadzony lub kierownik ośrodka zwróci się do sądu o zwolnienie, opinia psychiatryczna nie będzie sporządzona, a sąd jedynie wysłucha biegłych, którzy przygotowywali opinie, gdy osadzonego w ośrodku umieszczano. "Wprowadzenie rozdźwięku pomiędzy procedurą umieszczenia w ośrodku a decydowaniem o dalszym przedłużeniu pobytu w nim, narusza postanowienia ustawy zasadniczej, nie dając osadzonemu należytej gwarancji ochrony jego konstytucyjnego prawa do wolności osobistej" - ocenia RPO.
Bronisław Komorowski uważa, że ustawa może naruszać m.in. konstytucyjne wymogi wolności osobistej oraz prawidłowej legislacji. Prezydent w swoim wniosku zwrócił się do TK o zbadanie zgodności z konstytucją przepisów z trzech artykułów ustawy. Dotyczą one możliwości orzeczenia przez sąd izolacji w zamkniętym ośrodku, powoływania biegłych i znaczenia ich opinii w postępowaniu przed sądem oraz kwestii rozpoczęcia izolacji skazanego w dniu zakończenia przez niego kary pozbawienia wolności.
Ustawę uchwalono w związku z dobiegającymi końca 25-letnimi wyrokami więzienia osób, wobec których pierwotnie sądy orzekły karę śmierci. Kilka miesięcy po ostatniej egzekucji 21 kwietnia 1988 r. rząd Mieczysława Rakowskiego ogłosił moratorium na wykonywanie wyroków śmierci - obowiązywało aż do formalnego wyeliminowania tej kary przez nowy kodeks z 1997 r. Niezależnie od moratorium polskie sądy orzekły jeszcze kary śmierci wobec 9 osób - najbardziej znanym przypadkiem był Mariusz T., który usłyszał wyrok we wrześniu 1989 r.
Skomentuj artykuł