"Lider" - film o Jarosławie Kaczyńskim
W poniedziałek w jednym z warszawskich kin pokazano film "Lider", którego bohaterem jest Jarosław Kaczyński. O prezesie PiS mówią w nim np. prof. Jadwiga Staniszkis i Bronisław Wildstein. Sam Kaczyński opowiada m.in. o swoich uczuciach po stracie brata w katastrofie smoleńskiej.
Ponad 20-minutowy film "Lider" będzie dodatkiem do książki Jarosława Kaczyńskiego pt. "Polska naszych marzeń". Ma ona ukazać się w połowie tygodnia. "Rzeczpospolita", ustaliła, że wraz z premierą książki w całym kraju pojawią się billboardy ją promujące; lider PiS ma być na nich stylizowany na byłego prezydenta USA - George'a Busha.
W jednym z pierwszych ujęć filmu widać stół, na którym rozrzucono stare fotografie rodzinne. Wiele z nich to zdjęcia z dzieciństwa braci Kaczyńskich. Następnie prezes PiS opowiada o jednej z fotografii zrobionej w latach 50. podczas wycieczki do warszawskiego zoo.
Pojawiają się też obrazy m.in. z pogrzebu pary prezydenckiej (widać m.in. J. Kaczyńskiego całującego trumnę) oraz z konwencji wyborczej PiS, gdzie lider partii jest witany owacjami i okrzykami "Jarosław, Jarosław". Te współczesne obrazy są przeplatane odgrywanymi przez dziecięcych aktorów scenami zabawy dwóch chłopców.
Na początku i na końcu filmu J. Kaczyński recytuje fragment wiersza "Testament mój" Juliusza Słowackiego: "Niech żywi nie tracą nadziei, i przed narodem niosą oświaty kaganiec, a kiedy trzeba na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec".
W filmie o prezesie PiS wypowiadają się m.in.: prof. Jadwiga Staniszkis, prof. Zdzisław Krasnodębski, Antoni Macierewicz, Bronisław Wildstein, Marta Kaczyńska, Adam Lipiński i historyk Sławomir Cenckiewicz.
- To było braterstwo i to była prawdziwa, wielka przyjaźń; to byli ludzie, którzy zawsze mogli na siebie liczyć i nigdy siebie nie zwiedli - wspomina Marta Kaczyńska.
Sam Kaczyński mówi wiele o swoich odczuciach i reakcjach w związku ze stratą brata w katastrofie smoleńskiej. - Wiedziałem, że zginął mój brat, jakoś nie miałem nadziei, że to jest inaczej, a z drugiej strony wiedziałem, że tak między życiem a śmiercią jest moja mama i chciałem ją koniecznie uratować. Pierwsza reakcja była taka: "ratuj to, co jeszcze możesz uratować" - wspomina.
Wyznaje też, że życie po tym wydarzeniu "to jest jak życie od nowa z takiego bardzo, bardzo złego punktu startu". - Jestem w stanie działać, ale zapomnieć czy choćby tak trochę zapomnieć nie jestem w stanie - mówi.
- Później nagle się na mnie ludzie rzucili z tym kandydowaniem na prezydenta, o czym ja naprawdę poprzednio w ogóle nie myślałem - wspomina J. Kaczyński i dodaje, że "w takiej pustce i takiej bezpośredniej relacji z tym, co się stało" znalazł się po 4 lipca. - Były rozstrzygnięte wybory, ludzie się rozjechali i ja zostałem z mamą w szpitalu i z tym poczuciem, że Leszka nie ma - wyznaje.
Zwierza się też z poczucia utraty wsparcia po śmierci brata. - Takiego przeświadczenia, że jest ktoś, na kim zawsze można się oprzeć. Bliźniactwo to jest taki związek szczególny, to nie jest normalne braterstwo, to jest coś, jak sądzę, dużo, dużo bardziej intensywnego, takie współprzeżywanie, przeżywanie za kogoś, za brata, życia - mówi.
Przyznaje też, że obecnie ma takie poczucie, że musi "robić nie tylko za siebie, ale też za Leszka". Jak przyznał, zarówno w życiu, jak i w polityce role między nim a jego bratem były podzielone. - Dzisiaj tego podziału nie ma, to powoduje, że mam poczucie różnych zobowiązań, które kiedyś też czułem, ale uważałem, że to Leszek załatwi - mówi.
- Myślę, że trzeba odpowiedniej siły charakteru, żeby to wytrzymać, trzeba być prawdziwym politykiem i mężem stanu, i on tym mężem stanu jest - ocenia Wildstein.
Prof. Staniszkis z kolei nazywa J. Kaczyńskiego "urodzonym fighterem". Jak mówi, lider PiS "ma niesamowitą odporność na ciosy, wynikającą z tego, że to jest człowiek bez kompleksów, to jest człowiek mający naprawdę niesamowite oparcie w sobie". - Granie z losem, odbijanie się od dna, walka - mówi o prezesie PiS prof. Staniszkis. Jak dodaje, "on ma taką, i to też ludzie wyczuwają, wiarę, nie to, że dobro zawsze wygrywa, ale poczucie, że po prostu absurd nie może zbyt długo trwać".
Z kolei w opinii prof. Krasnodębskiego, "fenomen J. Kaczyńskiego wynika z tego, że on przetrwał wszystkie burze".
Adam Lipiński przyznaje, że J. Kaczyński jest "bardzo wymagający, czasami nawet surowy", ale też "niesamowicie lojalny wobec ludzi, których dobrze poznał i którzy się sprawdzili w momentach przełomowych czy kryzysowych". Chwali też prezesa swojej partii za to, że "ma świetną diagnozę polityczną, jest zdeterminowany, ma duży autorytet". "Miał cechy przywódcze od samego początku" - dodaje.
Antoni Macierewicz ocenia natomiast, że J. Kaczyński "ma duszę wojownika". - On ma ambicje zbudowania niepodległej, suwerennej Polski, to jest rzecz najważniejsza - przekonuje z kolei senator Zbigniew Romaszewski.
Wildstein przekonuje, że w Polsce "wpływowe grupy są zagrożone przez Jarosława Kaczyńskiego, przez jego koncepcję". - To jest ten demon, który chce naruszyć status quo, a więc odebrać, chociaż ograniczyć - tak odebrać to nie będzie nigdy w stanie - przywileje, panowanie, szczególną pozycję tego establishmentu, tych wszystkich elit III RP - mówi Wildstein.
Jego zdaniem z tego powodu prezes PiS nie jest tylko politycznym, ale także osobistym wrogiem i "dąży się do jego zniszczenia". - Nie pokonania w sensie politycznym na normalnej zasadzie rywalizowania o władzę w systemie demokratycznym, ale zniszczenia jak osoby, zdezawuowania, skompromitowania - mówi Wildstein.
Kaczyński wspomina też dzieciństwo, mówi m.in. o dorastaniu na żoliborskim podwórku. - Wtedy bójki były dosyć ostre, bo Warszawa była jeszcze jednak mocno w gruzach. Towarzystwo na Żoliborzu było pomieszane, bo tam się przeniósł Targówek (...) i tam rzeczywiście dochodziło do takich bójek, że ja byłem wielokrotnym pacjentem pogotowia ratunkowego, na szczęście było na placu Inwalidów, czyli bardzo blisko miejsca, gdzie mieszkałem - wspomina J. Kaczyński.
Prezes PiS mówi też o swoim stosunku do polityki. - To jest mój sposób życia - wyznaje. Kamera zabiera widza za kulisy konwencji wyborczej PiS, widzimy J. Kaczyńskiego tuż przed wyjściem na scenę w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie ma wygłosić przemówienie.
Na briefingu prasowym po projekcji prezes PiS był pytany, skąd pomysł na tak osobisty film w trakcie kampanii wyborczej. - To jest film związany z książką, to jest troszkę sprawa poza mną. Książka jest moja, ale wydawcy już robią, co chcą, to jest książka planowana już dawano temu - powiedział. Zapewnił też, że nie ingerował w scenariusz filmu.
Skomentuj artykuł