Na bramę Stoczni wrócił napis "imienia Lenina"
Nad bramą Stoczni Gdańsk przywrócono w poniedziałek nad ranem napis "imienia Lenina". Przeciwko decyzji prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (PO) o rekonstrukcji bramy w PRL-owskim kształcie protestowali pomorscy posłowie PiS i stoczniowa Solidarność.
Montaż bramy z napisem "Stocznia Gdańska imienia Lenina" rozpoczął się w niedzielę przed północą.
Na bramie powieszono też napisy znane z sierpnia 1980 r. - "Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się", "Dziękujemy za dobrą pracę", a także postulaty strajkowe. Pojawił się też metalowy Order Sztandaru Pracy. Przed zmianą nad bramą wisiał napis "Stocznia Gdańska S.A.".
Nowa brama została pomalowana szarą farbą, bo taki właśnie kolor miała konstrukcja z 1980 roku; dotychczasowa była ciemnoniebieska.
Jak powiedziała PAP rzecznik prasowy Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku Katarzyna Kaczmarek, zrekonstruowana na stałe brama ma być wykorzystana na planie filmowym obrazu Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Ekipa filmowa będzie przebywać w Gdańsku do końca miesiąca.
Przeciwko odtworzeniu bramy nr 2 w historycznym kształcie protestowali posłowie PiS. Anna Fotyga, Andrzej Jaworski i Maciej Łopiński złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezydenta Gdańska. Ich zdaniem działanie Adamowicza to zakazane przez prawo propagowanie idei komunistycznych.
Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Wrzeszczu odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie. Śledczy uznali, że odtworzenie napisu "imienia Lenina" nie "nosi znamion czynu zabronionego", a rewitalizacja bramy ma przywrócić jej historyczny wygląd, by mogła służyć celom edukacyjnym.
Powrotowi na bramę napisu z Leninem sprzeciwiała się też komisja zakładowa NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk. Jej działacze zagrozili w kwietniu, że jeśli dojdzie do rekonstrukcji bramy, to rozpoczną zbierać podpisy pod referendum o odwołanie prezydenta Pawła Adamowicza.
Genezę pomysłu rekonstrukcji bramy stoczniowej Paweł Adamowicz tłumaczył na swoim blogu.
- Przede wszystkim to symbol. To uzmysłowienie nam wszystkim, a szczególnie ludziom urodzonym po upadku komuny, jakim gigantycznym chichotem historii był ten wielki strajk, wielki zryw stoczniowy. Pokazanie, że upadek zbrodniczej ideologii stworzonej przez właśnie Włodzimierza Lenina zaczął się w zakładzie jego imienia. Bo to Lenin stworzył realny komunizm, a pracownicy Stoczni Gdańskiej imienia Lenina ten komunizm obalili - napisał prezydent Gdańska.
W związku z odtworzeniem bramy z napisem "imieniem Lenina" działacze stoczniowej "S" złożyli w poniedziałek doniesienie na policję.
- Poprzednia brama była zabytkiem i została zniszczona. Gdyby ta brama z Leninem była na terenie muzeum, to byłoby wszystko w porządku. Tymczasem, korzysta z niej dziennie dwa tysiące stoczniowców i jest częścią miejsca pracy. Do dziś nie została rozliczona zbrodnia Grudnia'70, a tu w nocy wiesza się nam Lenina - powiedział wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz.
Dodał, że do rozpoczęcia Euro 2012 Solidarność Stoczni Gdańsk chce powołać komitet ws. odwołania prezydenta Adamowicza. Już po mistrzostwach natomiast, zamierza zacząć zbierać podpisy pod referendum w tej sprawie.
- Brama z Leninem przelała tylko czarę goryczy. Prezydent Adamowicz rządzi w sposób niegospodarny, miasto jest zadłużone, czynsze znacząco poszły w górę. Do komitetu zaprosimy partie polityczne, organizacje społeczne takie jak np. Stowarzyszenie Ofiar Grudnia - wyjaśnił Guzikiewicz.
Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Antoni Pawlak powiedział PAP, że władze Gdańska nie niszczą zabytkowej bramy. - Wręcz przeciwnie - przywróciliśmy jej właśnie historyczny i zabytkowy kształt. A co do zapowiedzi referendum, to jest to jeden z mechanizmów demokracji i każdy może z niego skorzystać - dodał.
Odtworzenie bramy kosztowało prawie 68 tys. zł. Inspiracją do wykonania tych prac były badania przeprowadzone przez gdańską artystkę Dorotę Nieznalską. W ubiegłym roku, przygotowując jeden ze swoich projektów artystycznych, zbadała losy historycznej bramy wiodącej do stoczni.
Okazało się, że brama, przez którą dziś wchodzi się na teren dawnej stoczni, nie jest tą samą bramą, którą znamy ze zdjęć ze strajków z sierpnia 1980 roku. Dalsze badania wykazały, że pierwotna konstrukcja została zniszczona przez czołg w grudniu 1981 roku, jej pozostałości zdemontowano (nie udało się ustalić, co się z nimi stało), a na jej miejsce zbudowano bramę, która przetrwała do dziś.
Ponieważ brama nr 2 Stoczni Gdańskiej, wraz z sąsiadującym z nią placem Solidarności, gdzie stoi Pomnik Poległych Stoczniowców oraz salą BHP wpisane są do rejestru zabytków, stanowisko w sprawie jej rekonstrukcji musieli zająć m.in. wojewódzki i miejski konserwatorzy zabytków. Obaj byli za odtworzeniem bramy w dawnym kształcie.
Skomentuj artykuł