Na wiosnę akt oskarżenia ws. Amber Gold
Amber Gold nie była "pralnią brudnych pieniędzy", od początku była to piramida finansowa stworzona po to, by wyłudzać od klientów pieniądze - wynika z ustaleń łódzkich śledczych. Akt oskarżenia w tej sprawie powinien trafić do gdańskiego sądu najpóźniej wiosną 2015 r.
Według prokuratury trwające ponad dwa lata śledztwo w tej głośnej sprawie jest już w końcowej fazie. Nie udało się go zamknąć w tym roku, ale prawdopodobnie nastąpi to w pierwszym kwartale 2015 r. Prokuratura czeka wciąż na realizację pomocy prawnej z kilku krajów, a także przesłuchuje ostatnich świadków.
"Śledztwo ws. Amber Gold jest przedłużone do 30 kwietnia 2015 r. Mamy nadzieję, że do tego czasu możliwe będzie jego zakończenie" - powiedział PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Jednym z głównych dowodów w sprawie jest licząca ponad 230 stron opinia finansowo-księgowa spółki Amber Gold, sporządzona dla prokuratury przez Ernst & Young Audyt Polska. Ta kompleksowa analiza finansowo-ekonomiczna posłużyła śledczym przede wszystkim do ustalenia faktycznych źródeł finansowania działalności firmy, sposobu i poziomu osiąganych przez nią zysków i struktury wydatków.
Z tej analizy wynika, że nie było zewnętrznych źródeł finansowania spółki, a wpłaty na jej rachunki były dokonywane w głównej mierze przez klientów zakładających lokaty. Zdaniem śledczych nie ma dowodów, że spółka była finansowa z nielegalnych źródeł np. przez grupy przestępcze czy źródła z zagranicy.
"Nie było w zasadzie wpłat na konta spółki, które pochodziły od innych osób niż klienci zakładający lokaty. Nie ma też dowodów na to, że w spółce dochodziło do prania brudnych pieniędzy" - powiedział Kopania.
Zdaniem prokuratury, Amber Gold wbrew przyjętym zobowiązaniom wynikającym z umów z klientami i wydawanym certyfikatom, które - jak się później okazało - były bez pokrycia, tylko znikomą część środków z lokat przeznaczała na zakup kruszców, w tym złota. Lokaty - w ocenie śledczych - faktycznie nie miały żadnych zabezpieczeń.
Spółka pozyskała z lokat od klientów prawie 851 mln zł, z czego tylko niewiele ponad 10 mln zł zainwestowała w metale szlachetne. Klienci od początku byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy, bowiem zapewniano ich o nabywaniu metali szlachetnych (głównie złota) w ilości odpowiadającej wpłaconym sumom. O tym, że było to oszustwo, a klientów wprowadzano w błąd - w ocenie prokuratury świadczyć może także fakt, że te niewielkie ilości złota kupowano tylko od grudnia 2009 r. do 5 lipca 2011 r., a lokaty były zawierane od października 2009 r. aż do sierpnia 2012 r.
Zdaniem śledczych, była to od początku piramida finansowa i z takim właśnie zamiarem powstała Amber Gold. W trakcie prowadzenia działalności spółka nie korzystała z żadnych dotacji, subwencji, kredytów, pożyczek ani innego wsparcia finansowego - miała finansować się tylko z lokat klientów. Byli on także wprowadzani w błąd co do ubezpieczenia produktu oraz w sprawie wysokości kapitału zakładowego spółki.
"Ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z ok. 18 tys. jej klientów" - zaznaczył Kopania.
Właściciele spółki - Marcin P. i Katarzyna P. - pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele. Na działalność lotniczą, w tym na finansowanie linii OLT Express (przewoźnika, w którym głównym inwestorem była firma Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł, ponad 214 mln zł wydano na bieżącą działalność spółki, zakup nieruchomości i pojazdów, reklamę.
Część pieniędzy została przeznaczona na wynagrodzenia za pracę. Z bilansu spółki wynika, że prezes Amber Gold Marcin P. i jego żona wypłacili sobie z tytułu wynagrodzenia za pracę oraz zleceń w sumie 18,8 mln zł "pensji".
Właściciele spółki lokowali wyłudzone pieniądze w nieruchomości i samochody. Prokuraturze udało się ustanowić hipoteki na trzech nieruchomościach o wartości kilku milionów zł i zabezpieczyć 250 tys. zł. Niezależnie od tego, śledczy przekazali syndykowi spółki 1 mln zł w gotówce i 57 kg złota, wycenionego na ponad 9,3 mln zł, które zabezpieczono w ramach śledztwa. Według prokuratury nie ma dowodów na to, że spółka transferowała pieniądze za granicę.
Prokuratura wielokrotnie modyfikowała zarzuty wobec małżonków P., którzy - zdaniem śledczych - działali "wspólnie i w porozumieniu". Obecnie są oni podejrzani przede wszystkim o to, że w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadzili łącznie ok. 18 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Przyjęto, że oboje działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili z tej działalności stałe źródło dochodu.
Marcin P. jest podejrzany obecnie w sumie o 24 przestępstwa, jego żonie zarzucono ich 17. Obok oszustwa znacznej wartości zarzuca się im m.in. poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach o podwyższeniu kapitału zakładowego kilku spółek, naruszenie ustawy o rachunkowości oraz kodeksu spółek handlowych.
Podejrzani - według śledczych - konsekwentnie nie przyznają się do zarzutów i odmawiają składania wyjaśnień. Marcin P. trafił do aresztu w sierpniu 2012 r. i ma pozostać w nim co najmniej do końca lutego 2015 r. Jego żona jest aresztowana do połowy stycznia przyszłego roku, ale śledczy prawdopodobnie wystąpią wkrótce o przedłużenie jej aresztu o kolejne trzy miesiące. Obojgu grożą kary do 15 lat więzienia.
Małżonkowie P. zapoznają się już z aktami sprawy, które liczą ponad 15 tys. tomów i składają wnioski dowodowe, które tylko częściowo są uwzględniane. To jednak też powoduje wydłużenie śledztwa.
W postępowaniu przesłuchano dotąd ponad 18 tys. świadków, głównie pokrzywdzonych, ale także pracowników centrali Amber Gold i oddziałów parabanku oraz przedstawicieli m.in. Komisji Nadzoru Finansowego, NBP, banków, do których wpływały pieniądze z lokat Amber Gold oraz pośredników, którzy działali w imieniu tej spółki, zanim stworzyła własną sieć placówek.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 nawet do 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Skomentuj artykuł