Nie mam zamiaru uciekać od odpowiedzialności
Wśród dziewięciu tysięcy pism od posłów, które trafiły do rządu od stycznia tego roku, żadne nie dotyczyło Amber Gold i OLT Express - podkreślił premier Donald Tusk, odpowiadając w czwartek na wystąpienia posłów po jego informacji ws. Amber Gold.
Tusk oświadczył też, że ponosi polityczną, organizacyjną odpowiedzialność za pracę rządu i służb państwowych, które mu podlegają. - Nie mam najmniejszego zamiaru od tej odpowiedzialności uciekać - zadeklarował.
- Ten dzień, ale też kilka ostatnich tygodni wskazują bardzo wyraźnie, że nie uchylamy się od żadnej odpowiedzialności. Zażądaliście państwo precyzyjnej informacji, jak oceniamy działanie instytucji państwowych, urzędników podległych mnie jako premierowi i niezależnych ode mnie zgodnie z ustrojem. I taką informację państwu przekazaliśmy - mówił Tusk.
Premier podkreślił też, że od pierwszego stycznia do lipca 2012 roku rząd otrzymał ponad 9 tysięcy zapytań, wniosków i interpelacji od posłów. - Na moje nazwisko - 775. Ani jedna nie dotyczyła tej wielkiej afery Amber Gold i OLT Express, bo wówczas także wam nie wydawało się, że działo się coś nadzwyczaj złego - podkreślił Tusk.
- Nie chcę zrzucić na nikogo odpowiedzialności, że był celowo ślepy. Nie będę budował ohydy insynuacji chyba pana posła Andrzeja Dudy (PiS), że jak się jest z Gdańska, to jest się zamieszanym w Amber Gold - dodał premier.
Jak zaznaczył, niektórzy posłowie, biorąc pod uwagę dzisiejszą wiedzę na temat Amber Gold, uważają opieszałość instytucji za "podejrzaną albo skrajnie naganną", choć dokładnie w tym samym czasie mieli "ten sam ogląd sytuacji".
- Gdybyście mieli inny ogląd sytuacji, to wśród tych dziewięciu tysięcy poselskich zawiadomień o tym, że coś złego się dzieje, byłaby chociaż jedna, że coś złego się dzieje w Trójmieście z OLT, czy Amber Gold. Nie było ani jednej - mówił premier.
Tusk podkreślił, że oszuści często budują swój wizerunek używając narzędzi takich jak "dotacje do zoo, czy wielomilionowe płatne reklamy w gazetach". - Władza państwowa będzie może działać i będzie działać bezwzględnie wobec oszustów wtedy, kiedy istnieje pewność, że są to oszuści, a nie gdy istnieje domniemanie, przypuszczenie, czy nawet przypuszczenie prokuratury - oświadczył.
Zdaniem szefa rządu posłowie nieraz mówili o tym, że prokuratura albo urzędy "wadliwie interpretując przepisy - niszczą przedsiębiorstwa".
- Chyba nie chcecie, aby na podstawie publikacji w brukowcu, albo na podstawie okrzyku jednego polityka atakowano firmy, bo z reguły najczęściej straty z tego tytułu ponoszą ludzie uczciwi - zaznaczył premier.
Premier odniósł się także do słów posła PiS Przemysława Wiplera, który zabrał głos w trakcie zadawania pytań. Wipler prosił wicemarszałka Sejmu Jerzego Wenderlicha o zwołanie przerwy w obradach. Za powód podał "publiczne mijanie się premiera z prawdą".
- Premier powiedział, że od stycznia do lipca tego roku wpłynęło dziewięć tysięcy interpelacji, z czego 700 do niego i żadna nie dotyczyła Amber Gold. Pan premier dostał interpelację 24 lipca, która jest zamieszczona na stronach sejmowych. To jest interpelacja poseł Beaty Szydło - mówił poseł.
- Pan poseł Wipler zarzucił mi mijanie się z prawdą, że do czasu, kiedy afera (Amber Gold) stała się głośna, więc do lipca wpłynęło ponad 9 tys. interpelacji, z czego 753 do mnie osobiście. Interpelacja pani poseł Szydło wpłynęła do mojego urzędu 7 sierpnia. Jeśli preferuje pan jakiś elementarny standard, to proszę przyjść i przeprosić - oświadczył Tusk.
Premier odniósł się też do zarzutów posłów opozycji, że o prezesie Amber Gold Marcinie P. uprzedził swojego syna, ale już nie społeczeństwo.
- Informacje publiczne dostępne szczególnie w Trójmieście, ale nie tajne, bo na portalach największej gazety w Polsce (...) pojawiały się na długo przed wybuchem afery. Ukazywały się precyzyjne informacje o tym, że jest Amber Gold, o tym, że ten interes wydaje się dwuznaczny, że KNF wpisał tę firmę na listę ostrzeżeń publicznych i że prokuratura zajmuje się tą sprawą - zauważył szef rządu.
Wskazał jeden z artykułów prasowych z 23 stycznia 2010 r. - Ten artykuł pojawił się w gazecie, w której pracował w tym czasie mój syn, więc chyba nie musiałem go tajnie uprzedzać, że są pewne wątpliwości dotyczące tej firmy - podkreślił. Jak dodał, "nie jest specjalnym dowodem przenikliwości ocenianie zdarzeń sprzed dwóch lat czy sprzed roku na podstawie tego, co się wie teraz".
Donald Tusk zaznaczył też, że w rozmowach rodzinnych krytykował syna za pracę dla OLT Express ze względu na powszechną wiedzę na temat współwłaściciela tej linii lotniczej - spółki Amber Gold.
Jak mówił, ze strony opozycji, szczególnie prawicowej, pojawiły się pytania, wątpliwości - a jego zdaniem - insynuacje. - Zmierzają do przekonania przynajmniej części opinii publicznej, że posiadam jakąś tajemną wiedzę, uprzedziłem zamiast obywateli mojego syna, w związku z tym stało się coś strasznego - tłumaczył.
Tusk podkreślił, że jego syn Michał, był jednym z pracowników lotniska i współpracował z należącymi do Amber Gold liniami lotniczymi OLT Express, więc należał do grupy ludzi, którzy stracili pracę po upadku OLT.
- Miejsce tej pracy czy współpracy utracił nie dlatego, że został w sposób jakiś tajny czy poufny przeze mnie uprzedzony. Jak już wielokrotnie mówiłem publicznie, wtedy, kiedy kilkakrotnie pojawiał się w rozmowach rodzinnych temat pracy mojego syna na lotnisku i współpracy z OLT, wyrażałem niezadowolenie z tego tytułu czy sceptycyzm ze względu na powszechną wiedzę o tym, że źródła Amber Gold są co najmniej dwuznaczne - powiedział szef rządu.
Skomentuj artykuł