Rubisz: Tusk bywał w większych opałach
Dr Lech Rubisz z Instytutu Politologii Uniwersytetu Opolskiego uważa, że czwartkowa debata w Sejmie nt. Amber Gold nie zaważy na sondażach. Premier Donald Tusk bywał już w większych opałach - ocenił.
Zdaniem politologa niewiele osób zmieni po debacie zdanie na temat rządu, opozycji czy Tuska. "Utwierdziła ona w przekonaniu zwolenników obu stron - rządowej i opozycyjnej" - uznał Rubisz.
Dodał też, że czwartkowa dyskusja w Sejmie nie zaważy na sondażach. Jego zdaniem PO wychodziła już z większych opresji, jak np. afera hazardowa, która bezpośrednio dotknęła polityków Platformy.
Według eksperta premier w swoim sejmowym wystąpieniu dotknął istoty rzeczy - pytał jakie ma być państwo. Rubisz ocenił jednak, że Tusk miewał już bardziej porywające wystąpienia.
"Premierowi trzeba oddać, że postawił istotne pytanie, czy Polska powinna być krajem nadzorczym, czy raczej krajem ufającym ludziom" - mówił politolog. Zauważył, że w opinii Tuska powinna być realizowana wizja państwa, w której rząd nie jest nadzorcą i kierownikiem od wszystkiego. "To daje, zdaniem premiera, prawdziwy sens liberalnej demokracji. Państwo wszechwiedzące i wszechwładne, silne, łatwo może iść w stronę autorytaryzmu" - dodał ekspert.
"A my ciągle zbyt wierzymy w oświecony absolutyzm, męża opatrznościowego, który wszystkiego dopilnuje i zapobiegnie wszystkim złym posunięciom obywateli" - zaznaczył politolog.
Jego zdaniem, w sejmowej debacie nad informacją premiera pojawiały się "nuty racjonalizmu". "Ginęły one jednak w natłoku emocji i politycznego bicia piany, na przykład sugestii dotyczących tego, że twórca Amber Gold miał oparcie w politykach Platformy albo że Donald Tusk ostrzegał swego syna przed pracą w OLT, bo dysponował tajnymi informacjami" - zauważył Rubisz.
Jak ocenił, z tych ostatnich oskarżeń premier się wybronił przywołując przykłady tekstów o Amber Gold publikowanych jeszcze w roku 2010.
Rubisz zwrócił uwagę, że gdy przemawiali minister finansów Jacek Rostowski, prokurator generalny Andrzej Seremet czy urzędnicy resortu finansów, którzy wyjaśniali finansowo-urzędniczą stronę sprawy Amber Gold, trzy czwarte sali sejmowej świeciło pustkami. "Większości uczestników tej debaty wcale nie interesuje wyjaśnienie sprawy" - ocenił naukowiec.
Według niego czwartkowa debata miała trzy wymiary.
Pierwszy - finansowy - dotyczył oszustwa. Rubisz zwrócił uwagę, że dyskusja dotyczy 100 mln zł oszczędności ok. dwóch tysięcy osób w państwie, w którym oszczędności obywateli ogółem to bilion złotych. "Jak sobie to uświadomimy, wątek trzeba uznać za niemający większego znaczenia. Oczywiście wyłącznie w kontekście finansowym, a nie ludzkim" - zastrzegł.
Drugi z wątków - dodał - dotyczył ustroju. "Zarysował go doskonale premier" - powiedział Rubisz.
Trzeci z wątków - zaznaczył - to rzecz czysto polityczna i zupełnie w takiej sytuacji naturalna. "Opozycja, korzystając ze sprawy Marcina P., chciała w debacie osłabić rząd. Dlatego Jarosław Kaczyński, opierając swój wywód o sprawę Amber Gold, stawiał pytania o ustrój państwa i mówił jednocześnie o jego zmianie. Konkluzja takiego wywodu mogła być jedna: żeby zmienić państwo potrzebna jest zmiana władzy" - podkreślił politolog.
Jak zaznaczył, głosy mówiące, że państwo abdykowało to nadużycie. "W kontekście sprawy Amber Gold możemy mówić o problemie poszczególnych ogniw, w których pracują ludzie. To nie jest sytuacja, która stawia w stan oskarżenia państwo" - stwierdził Rubisz. Jak dodał, nie da się stworzyć prawa, które będzie blokowało wszelkie oszustwa.
Jego zdaniem niemożliwe jest też stworzenie instytucji, które będą działały idealnie. "Każdą tworzą ludzie, a gdy w grę wchodzi czynnik ludzki zawsze może się pojawić problem braku kompetencji, wiedzy, beztroska, a nawet przestępcze zamiary" - podkreślił.
Politolog zwrócił też uwagę, że sprawa Amber Gold to manna z nieba dla PSL - sprawy taśm PSL odeszły na plan dalszy. "W dodatku w związku z tą sprawą ludowcy mogą wstać z kolan" - zauważył Rubisz.
Skomentuj artykuł