"Odnaleziony" dokument jest znany od lat

PAP / drr

"Odnaleziona" przez prof. Natalię Lebiediewą lista nazwisk Polaków wywiezionych do więzienia NKWD w Mińsku nie jest białoruską listą katyńską - twierdzą historycy. W Polsce lista znana jest od lat 90., ale badacze doceniają jej znaczenie dla ustalenia prawdy o zbrodni.

O tym, że białoruską listę katyńską, czyli listę polskich obywateli wywiezionych do katowni w Mińsku odnalazła w Rosyjskim Wojskowym Archiwum Państwowym prof. Natalia Lebiediewa poinformowała "Gazeta Wyborcza". Białoruska lista katyńska, dotycząca 3870 polskich obywateli zamordowanych w 1940 r. przez NKWD na terenie sowieckiej Białorusi, jest jedną z największych i ostatnich tajemnic zbrodni katyńskiej.

Dokument z całą pewnością nie jest białoruską listą katyńską - poinformował Ośrodek Karta, w którego zasobach znajduje się lista "odkryta" przez rosyjską badaczkę. Wykaz znaleziony przez Lebiediewą to "Księgi ewidencji osób odkonwojowanych w latach 1939-1940 przez konwoje specjalne 15. brygady wojsk konwojowych NKWD ZSRR (stacjonującej w Białoruskiej SRR)". "Dokument ten odnalazł w Rosyjskim Państwowym Archiwum Wojskowym w Moskwie na początku lat 90. dr Aleksander Gurianow ze stowarzyszenia +Memoriał+, który badał materiały archiwalne wojsk konwojowych w związku z opracowywaniem katalogu transportów deportacyjnych" - poinformowała Karta.

Prezes Ośrodka Karta Zbigniew Gluza ocenił, że dokument jest oczywiście ważny i był przez lata przez Kartę traktowany jako jeden z podstawowych. "Tyle tylko, że nigdy nie ogłaszaliśmy jego istnienia, ponieważ sam w sobie niczego nie wyjaśnia. Jest po prostu jednym z etapów i takich dokumentów jest bardzo dużo" - ocenił.

Również Lebiediewa w rozmowie z PAP zaprzeczyła, jakoby odnaleziony przez nią dokument był białoruską listą katyńską. Wyjaśniła, że natrafiła jedynie na dokumenty, na podstawie których można sporządzić listę Polaków z zachodniej Białorusi, tj. wschodnich województw II Rzeczpospolitej, rozstrzelanych wiosną i latem 1940 roku w więzieniu NKWD w Mińsku.

"To nie jest lista białoruska. Jest to księga ewidencji konwojów ze szczególnie niebezpiecznymi przestępcami, odkonwojowanymi przez konwoje specjalne. Księga ta zawiera sporządzony prawdopodobnie przez jednego człowieka wykaz wszystkich konwojów, które od marca do lipca 1940 roku szły z różnych miejscowości zachodniej Białorusi głównie - w 97 proc. - do Mińska" - powiedziała Lebiediewa.

Poinformowała, że znalezione dokumenty przekazała już ambasadorowi RP w Federacji Rosyjskiej Wojciechowi Zajączkowskiemu oraz Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w Warszawie.

Wcześniej rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział PAP, że gdy zostanie oficjalnie potwierdzone, że dokumenty odnalezione przez Lebiediewą to białoruska lista katyńska, MSZ oficjalnie zwróci się do władz Federacji Rosyjskiej o ich przekazanie Polsce.

Zdaniem b. ministra spraw zagranicznych i współprzewodniczącego Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych Adama Daniela Rotfelda odkrycie Lebiediewej zasługuje jednak na najwyższe uznanie i wdzięczność.

"Wszystkie działania naszych rosyjskich przyjaciół, którzy dążą do prawdy, są bezcenne. Moja ocena dokumentu odnalezionego przez prof. Lebiediewą jest generalnie niezwykle pozytywna, jakkolwiek to nie jest temat do jakiejś sensacji. O tym była rozmowa podczas ostatniego posiedzenia Grupy ds. Trudnych, gdzie uznaliśmy, że to musi być jeszcze zweryfikowane. Nie mam jednak wątpliwości, że to jest dodatkowa lista ofiar stalinowskich zbrodni, natomiast czy można je uznać za ofiary zbrodni katyńskiej, to dla mnie jest sprawa otwarta" - mówił Rotfeld.

Nowością i rzeczywistym newsem w tej sprawie jest metoda rekonstruowania listy białoruskiej, oryginalny pomysł Natalii Lebiediewej - uważa dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Pojednania dr Sławomir Dębski.

"Poszukiwania prowadzone przez Natalię Lebiediewą są częścią projektu prowadzonego przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, który polega na próbie rekonstrukcji białoruskiej listy katyńskiej. Centrum na podstawie informacji zgromadzonych przez Ośrodek Karta, Radę Ochrony Walk i Męczeństwa oraz IPN stworzyło listę 1150 nazwisk polskich oficerów i funkcjonariuszy publicznych, którzy, w naszej ocenie, najprawdopodobniej znajdowały się na białoruskiej liście katyńskiej. Informacje o projekcie wraz z listą tych osób są na stronie internetowej Centrum. Natalia Lebiediewa w ramach tego projektu wpadła na pomysł zrekonstruowania listy białoruskiej w nieco inny sposób. Zaproponowała, aby przejrzeć spisy ludzi sporządzane przez 15. Brygadę Wojsk Konwojowych NKWD, których dotransportowano do więzienia w Mińsku i porównać je ze spisami rodzin ofiar zbrodni katyńskiej wysiedlanych przez NKWD do Kazachstanu" - tłumaczył Dębski.

Dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN, historyk i przedstawiciel Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych prof. Wojciech Materski również uważa, że dokument jest ważny i dobrze się stało, że został nagłośniony w Rosji. "U nas jest on znany, aczkolwiek tylko wąskiemu gronu specjalistów. W jakimś sensie może on być pomocny dla odtworzenia listy białoruskiej, chociażby przez porównanie z listami rodzin deportowanych w głąb sowieckiej Rosji" - ocenił.

Białoruska lista katyńska dotyczy 3870 polskich obywateli (z liczby ok. 22 tys. wszystkich ofiar mordu). Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku osoby te zostały aresztowane przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczpospolitej, a następnie zamordowane z rozkazu Józefa Stalina. Najprawdopodobniej - w więzieniu NKWD w Mińsku. Przypuszczalnie miejscem pogrzebania Polaków są Kuropaty pod Mińskiem (obecnie w granicach miasta), które były terenem pochówku ofiar NKWD w latach 1937-1941.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Odnaleziony" dokument jest znany od lat
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.