"PiS myśli tak, jak większość Polaków"
Podkreślił też, że "zawsze, gdy mamy do czynienia z kryzysem, to partia rządząca jest ostatnią, która chciałaby dyskutować o gospodarce". - Im więcej teraz będzie dyskusji o gospodarce i polityce społecznej, o tym, jak rozkładać ciężar kryzysu, kto i w jaki sposób jest winny za kryzys, to tym gorzej dla PO - uważa Chwedoruk.
Dlatego - jak mówił - spodziewa się, że odpowiedzią na próby "narzucenia" przez Kaczyńskiego tematyki gospodarczej będzie próba podjęcia dyskusji w innych kwestiach, np. Kościoła czy in vitro. - Sprawy kulturowe byłyby teraz dla Platformy wręcz ratunkiem, dzieląc opinię publiczną wedle linii podziału niezagrażającej przewadze tej partii - ocenił.
Według Chwedoruka głównym problemem PiS obecnie nie jest brak społecznego poparcia, bo mimo różnych "zakrętów" utrzymuje się ono na wysokim poziomie. - Tym problemem jest raczej przeświadczenie istotnej części obywateli o tym, że PiS jest partią zbyt radykalną i niedysponującą odpowiednim zapleczem intelektualnym, by podołać ciężarowi rządzenia. Ostatnia propozycja Jarosława Kaczyńskiego jest jedną z licznych inicjatyw mających przekreślić taki stereotyp - powiedział.
Chwedoruk zwrócił uwagę, że PiS od 2007 roku zyskał 2 mln nowych sympatyków i nie jest w stanie wykroczyć poza ten poziom, dlatego chce zaprezentować się jako partia, która w kwestiach gospodarczych i społecznych "myśli jak większość Polaków". - PiS pokazuje, że nie jest partią, która epatuje cały czas tematami budzącymi wielkie kontrowersje - powiedział.
Przypomniał, że taka sytuacja miała miejsce podczas kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego, która miała go pokazać jako polityka spokojnego i wybijającego się w szczególnych momentach ponad podziały. - Teraz tego samego próbuje się w trochę innej formie, na niwie programowej. Ma to udowodnić, że poglądy tej partii wpisują się w to, co myśli przeciętny Polak. Właśnie takie przeświadczenie w skali zbiorowej stało się źródłem sukcesu PiS w rywalizacji z PO w 2005 roku - powiedział.
PiS chce pokazać, że jest uczestnikiem debaty wykraczającej poza rachunki partyjne - uważają politolodzy, z którymi rozmawiała PAP. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zaproponował w piątek, by 24 września odbyła się debata dotycząca gospodarczych propozycji PiS z udziałem ekonomistów.
Według politologa z UJ prof. Wawrzyńca Konarskiego propozycja Kaczyńskiego jest ciekawa i w naturalny sposób korzystna dla PiS, bo pozwala utrzymać w obiegu medialnym propozycje gospodarcze tej partii.
- Spotkanie z udziałem osób, które są uważane za fachowców w kwestiach ekonomicznych, może być dla PiS ważną trampoliną w promowaniu swoich pomysłów. (...) Buduje wizerunek PiS jako partii, która nie zraża się krytyką ze strony obozu rządzącego. Zmusza tym samym rząd do tego, żeby tej sprawy nie traktować ani w kategorii drwiny czy braku powagi, ani samych wyliczeń - uważa Konarski.
Sprawą kluczową jest teraz - według politologa - kto przyjmie zaproszenie Kaczyńskiego. - Jeżeli po takiej propozycji nastąpi pozytywny odzew ze strony osób, które są w Polsce wedle kategorii obiektywnych uważane za miarodajnych ekonomistów, będzie to sygnałem także dla samego PiS, że podobne inicjatywy należy zgłaszać w przyszłości - powiedział.
W jego ocenie PiS dokonuje "sprytnego zagrania", sondując potencjalnie zainteresowanie swymi propozycjami ze strony nauki. - Mnie osobiście to nawet cieszy, ponieważ niejednokrotnie mówiłem, że ta partia ma zupełnie niezłe zasoby, jeżeli chodzi o świat akademicki. - powiedział Konarski.
Skomentuj artykuł