Prowokacja władzy na Marszu Niepodległości
Grupom chuliganów i policyjnym prowokatorom nie udało się zatrzymać Marszu Niepodległości. Wielotysięczna manifestacja środowisk narodowych i klubów "Gazety Polskiej" przeszła wczoraj ulicami Warszawy.
Pierwotnie marsz miał ruszyć o godz. 15. W okolicy ronda Dmowskiego już od południa zbierały się kolejne grupy uczestników. Z niewyjaśnionych do tej pory przyczyn policja opóźniała jednak pochód, który zmierzał w stronę pomnika Romana Dmowskiego.
Wreszcie ok. godz. 16 wyruszyły wozy z nagłośnieniem, dając sygnał do rozpoczęcia Marszu Niepodległości. Wcześniej organizatorzy przywitali przybyłych przedstawicieli Polonii, a także delegacje z zagranicy, szczególnie z Węgier. Przypominali też Żołnierzy Wyklętych, czyli polskie antykomunistyczne podziemie po II wojnie światowej.
Przed wyruszeniem uczestnicy skandowali: "Precz z Unią Europejską", "Cześć i chwała bohaterom".
Atmosfera gęstniała, tym bardziej że wokół pokojowo nastawionych, oczekujących na sygnał rozpoczęcia manifestantów zbierały się grupy chuliganów. Wśród zebranych widać było młodych ludzi w kominiarkach.
Demonstrantów otoczyła kordonem policja. Funkcjonariusze byli uzbrojeni m.in. w broń gładkolufową i armatki wodne.
Gdy marsz ruszył, już po kilkuset metrach doszło do pierwszych incydentów, które przerodziły się w regularną walkę z policją. Co jednak istotne, wiele wskazuje na to, że pomimo agresywnego nastawienia chuliganów zamieszki sprowokowała policja. Funkcjonariusze w cywilnych ubraniach i kominiarkach niczym nie odróżniali się od pseudokibiców. Jak zwracają uwagę obecni na manifestacji posłowie PiS-u, doszło również do oddzielenia komitetu honorowego od reszty manifestantów, co wprowadziło dodatkowy chaos. Zamieszki na ul. Marszałkowskiej trwały blisko godzinę.
Skomentuj artykuł