Przed polską energetyką kolejne wymogi UE

Przed polską energetyką kolejne wymogi UE
(fot. garryknight / flickr.com / CC BY)
PAP / jm

Polski sektor energetyczny będzie musiał wydać nawet ok. 3 mld euro, aby dostosować się do opracowywanych właśnie zaostrzonych norm emisji szkodliwych substancji. Branża szacuje, że zamknięcie grozi prawie co piątej ciepłowni, a także części elektrowni.

Organizacje środowiskowe przekonują jednak, że branża energetyczna od dawna wiedziała, że będzie musiała spełniać bardziej restrykcyjne wymagania, a teraz chce po prostu opóźniać wprowadzenie nowych norm.

Chodzi o techniczne wytyczne dotyczące realizacji dyrektywy ws. emisji przemysłowych (IED) z 2010 r., nad którymi pracuje Komisja Europejska wraz z państwami członkowskimi. W tej jednej z najistotniejszych środowiskowych regulacji unijnych przewidziano dostosowanie norm do postępu naukowo-technologicznego, by dzięki najlepszym dostępnym technikom zmniejszać zanieczyszczenia.

DEON.PL POLECA

W uproszczeniu sprowadza się to do nakładania na instalacje, w tym elektrownie, ciepłownie czy zakłady przemysłowe, coraz bardziej wyśrubowanych limitów emisji takich substancji, jak tlenki azotu (NOx), dwutlenek siarki (SO2), pyłów, a także nowo wprowadzonych do monitoringu emisji - rtęci i chlorków (chlorowodór (HCl) i fluorowodoru (HF)) - które stanowią szczególny problem dla elektrowni węglowych. Cel to ochrona środowiska i zmuszenie branży do inwestycji w coraz to nowsze instalacje oczyszczające.

Prace nad wytycznymi opisanymi w dokumentach określanych jako BREF-y i konkluzjach dotyczących najlepszych dostępnych technik (BAT - Best Available Techniques) prowadzą do przyjęcia prawnie wiążących limitów emisji, które mocno niepokoją polską energetykę. W ramach przeglądu BREF-u dla dużych źródeł spalania określone mają być najlepsze dostępne techniki dla przemysłu energetycznego. Branża wskazuje jednak, że część z nich jest dopiero w fazie testowej i nawet ich producenci mają wątpliwości co do ich niezawodności. Prace nad nowymi regulacjami są na ukończeniu - potrwają jeszcze kilka, maksymalnie kilkanaście miesięcy.

"To duża rewolucja wprowadzana tylnymi drzwiami. Te reguły będą miały wpływ na stabilność całego sektora" - przekonuje w rozmowie z PAP dyrektor brukselskiego biura Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej (PKEE) Paweł Wróbel.

PKEE w swoim stanowisku alarmuje, że aby spełnić nowe wymogi nasz sektor energetyczny będzie musiał zainwestować ok. 3 mld euro. Środki te trzeba będzie wydać w okresie czterech lat - tyle bowiem czasu przewidziano na dostosowanie się od momentu przyjęcia nowych przepisów. A te mogą wejść w życie już w pierwszej połowie 2017 r., co oznacza konieczność spełniania nowych norm od połowy 2021 r.

Zdaniem branży modernizacja bardzo wielu zakładów w tak krótkim czasie byłaby niezwykle trudna ze względu na konieczność ich wyłączania na czas remontu. W szczycie zapotrzebowania mogłoby to prowadzić do braków energii.

Dlatego PKEE chciałby odłożenia implementacji przepisów do 2024 r., aby uniknąć zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego. Z wyliczeń organizacji wynika, że bez tego konieczne może być wyłączenie 10 z 59 GW zainstalowanej w Polsce mocy ciepłowniczej (czyli ok. 17 proc.) W przypadku elektrowni prognoza jest mniej dramatyczna, bo przewiduje wyłączenie 1,4 GW zdolności produkcyjnych z 36 GW zainstalowanych w naszym kraju (czyli 3,8 proc.).

"KE planuje radykalne zaostrzenie norm emisji przemysłowych (...). To może doprowadzić do masowej likwidacji polskich aktywów do generacji ciepła i elektryczności" - ostrzega w swoim stanowisku PKEE.

Szefowa zespołu "Polska Energia" w fundacji ClientEarth Małgorzata Smolak oceniła w rozmowie z PAP, że blokowanie tego typu rozwiązań, by utrzymywać potencjał konwencjonalnej energetyki węglowej tak naprawdę nie służy naszemu krajowi. "Energetyka węglowa jest droga, subwencje do węgla to mniej więcej 40 mld zł rocznie" - wskazała prawniczka.

Jej zdaniem nowe wymogi to również sygnał dla Polski, że czas odchodzić od węgla i zmieniać polski miks energetyczny. "Operatorzy będą przeprowadzać rachunek ekonomiczny, na ile inwestowanie w modernizację instalacji opartych na technologii węglowej ma sens. Wydaje się jednak oczywiste, że nie mają one przyszłości - są już dostępne technologie czystsze, tańsze, nowocześniejsze" - wskazała Smolak.

Ekspertka przypomniała, że w wyniku zanieczyszczenia powietrza w Polsce umiera przedwcześnie 40 tys. osób rocznie. "Nie możemy bagatelizować efektów środowiskowych. To są też skutki mierzalne finansowo. Prof. Mariusz Kudełko oszacował koszty zewnętrze energetyki węglowej w Polsce na około 7 mld euro rocznie, z czego koszty zdrowotne to 3,6 mld euro rocznie" - zaznaczyła. Jej zdaniem inwestycje w restrukturyzację sektora energetycznego mogą przynieść oszczędności dla służby zdrowia.

Prace w sprawie nowych norm prowadzi biuro ds. Zintegrowanego Zapobiegania i Ograniczania Zanieczyszczeń (IPPC) w Sewilli. Regulacje będą przyjmowane w procedurze komitologii, czyli we współpracy KE, ekspertów z państw członkowskich oraz organizacji sektorowych. PE będzie brał w tym udział w bardzo ograniczonej formie bez możliwości wprowadzania zmian do tekstu, a pojedynczym krajom UE nie przysługuje weto w tej sprawie.

Według PKEE nowe limity najistotniejszych zanieczyszczeń zgodnie z propozycją IPCC mają być 4-5 razy ostrzejsze w porównaniu z obecnie obowiązującymi.

Polska nie jest odosobniona w swoich obawach. Sprzeciw w tej sprawie zgłaszały też m.in. Niemcy, Czechy, Estonia, Grecja, Słowacja, Bułgaria i Rumunii.

Jak na razie nie przyniosło to jednak żadnego efektu.

W piśmie do komisarza ds. środowiska Karmenu Velli, wysłanym pod koniec października, Eurelectric, czyli unijne stowarzyszenie producentów energii elektrycznej, zaapelowało o przeprowadzenie oceny skutków wprowadzenia nowych regulacji. "Nie ma wątpliwości, że nadchodząca implementacja będzie miała znaczący wpływ ekonomiczny, społeczny oraz środowiskowy" - przekonuje Eurelectric.

Z danych ze spisu powszechnego wynika, że ponad 40 proc. gospodarstw domowych w Polsce zaopatrywanych jest w ciepło z sieci; w miastach jest to niemal 60 proc. Około 75 proc. ciepła wytwarzane jest w systemach spalających węgiel. Większość kotłów w Polsce ma powyżej 30 lat, ale sporo jest też takich, które maja ponad 40, a nawet 50 lat. Urządzania mające do 10 lat to margines.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przed polską energetyką kolejne wymogi UE
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.