"Przyjmiemy uchodźców, nie imigrantów"
Przyjmiemy do Polski uchodźców, nie imigrantów, tylu na ilu nas stać: ani jednego więcej, ani jednego mniej - mówiła we wtorek w Białymstoku, po wyjazdowym posiedzeniu rządu, premier Ewa Kopacz. Jak zaznaczyła, solidarność trzeba godzić z możliwościami i bezpieczeństwem Polski.
Premier, pytana o kryzys imigracyjny, który w ostatnim czasie dotyka Europę, i naciski m.in. na Polskę, by okazała solidarność i przyjęła określoną liczbę uchodźców, powiedziała: "Ja dzisiaj jestem przede wszystkim premierem polskiego kraju i muszę być solidarna z moimi obywatelami. (...) Nie mogę być ponad potrzeby i bezpieczeństwo Polaków".
Dodała, że Polska - także podczas poniedziałkowego spotkania ministrów spraw wewnętrznych państw UE (nasz kraj reprezentował wiceszef MSW Piotr Stachańczyk - PAP) - postawiła warunki, które są bezwzględnie do "zaakceptowania i wyegzekwowania".
- Musimy mieć świadomość, że dzisiaj musimy mieć wzmocnienie granic i to wszystkich granic UE. My jesteśmy tymi, którzy odpowiadają za wschodnią granicę, i możemy po tej wczorajszej inspekcji (szefowej MSW Teresy Piotrowskiej - PAP) powiedzieć, że rzeczywiście z Polski można brać przykład. To nie jest tak, że na naszą granicę nie podjeżdżają pociągi, autokary; one podjeżdżają, tylko nasza polityka, nasz schemat postępowania, nasze procedury, które zostały zatwierdzone, zostały sprawdzone; nasi pogranicznicy, którzy wiedzą, jak w tej sytuacji się zachować, powodują, że większość z tych ludzi jest odsyłanych - zaznaczyła.
Jak oceniła, drugą istotna kwestią jest "polityka powrotowa". - Nie możemy dzisiaj zdecydować, że tych, którzy przyjadą do Europy, my sobie tutaj przyjmiemy na zawsze i dożywotnio. Chcemy, by oni - w tym najtrudniejszym okresie dla siebie, a więc wtedy, kiedy mają w swoim kraju zagrożenie życia i zdrowia - mogli przeczekać u nas; ale wtedy, kiedy sytuacja w ich kraju się znormalizuje, będą mogli wrócić do siebie - powiedziała.
Kopacz dodała, że odsyłani powinni też być ci, którzy nie są uchodźcami, ale imigrantami ekonomicznymi. - Naszą wrażliwość i solidarność, chcemy okazać przede wszystkim tym, którzy będą przyjeżdżać do Europy z jednego powodu, bo tam (w swoim kraju - PAP) mogą stracić zdrowie i życie. Tym osobom nie możemy odmówić pomocy. I dziś mogę powiedzieć po spełnieniu tych warunków - ale nie po spełnieniu warunków, które ktoś nam nakaże, narzuci - my chcemy być solidarni - powiedziała premier.
Podkreśliła, że polskie służby zajmujące się problematyką migracyjną oceniły możliwości Polski. - Jednak te możliwości Polski nie mogą być tylko i wyłącznie skierowane na uchodźców z Afryki, my mamy gros tych, którzy wjeżdżają na naszą wschodnią granicę. Mamy sytuację nie do końca jasną na Ukrainie; my nie wiemy, jak się rozwinie sytuacja, jaką będziemy mieć falę uchodźców z samej Ukrainy, do tego trzeba zdrowego oglądu sytuacji, racjonalnego oglądu sytuacji i takiego odpowiedzialnego podejścia - powiedziała.
- Przyjmiemy do Polski uchodźców, nie imigrantów, tylu na ilu nas stać: ani jednego więcej, ani jednego mniej. Jednocześnie godząc solidarność z możliwościami i bezpieczeństwem naszego kraju - dodała. Jako przykład podała uchodźców z Donbasu; i jak zaznaczyła, w tym przypadku takie działanie się sprawdziło. - Kiedy oni trafiali do ośrodka, wiedzieliśmy, jak się nimi zaopiekujemy, działaliśmy jak pod sznurek. Wiedzieliśmy, że ci ludzie nie będą czuli się tu w jakikolwiek sposób potraktowani gorzej niż u siebie - powiedziała premier.
Skomentuj artykuł