PZPN za zamieszki na meczu obwinia policję
Po zakończeniu piłkarskiego finału Pucharu Polski Lech Poznań - Legia Warszawa pseudokibice zdemolowali stadion bydgoskiego Zawiszy. - Te zamieszki pokazały słabość polskiego prawa. Funkcjonariusze nie zrobili nic - powiedział prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Grzegorz Lato.
- Wszyscy starają się zrobić kozła ofiarnego z PZPN, bo był organizatorem spotkania. Tymczasem my nie mamy żadnego narzędzia do walki z pseudokibicami, mają je policja, prokuratura i sądy. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. O godz. 21.02 lub minutę później na piśmie poprosiliśmy policję o interwencję. Funkcjonariusze pojawili się na stadionie, ale to była tylko demonstracja siły, bowiem nic nie robili. Nie wiem, może się bali kibiców? - powiedział prezes PZPN Grzegorz Lato.
Lato zapowiedział, że PZPN zapłaci za wszystkie straty poniesione w wyniku zamieszek przez WKS Zawisza, a później będzie ściągać należności od klubów z Warszawy i Poznania.
- Mamy listy kibiców, wiemy gdzie dana osoba siedziała, w którym sektorze i na którym krzesełku. Łatwo będzie sprawdzić, czy siedzisko np. Kowalskiego z któregoś z klubów jest zniszczone - podkreślił szef PZPN.
- Do PZPN nie zgłosił się nikt w sprawie oficjalnego zaproszenia dla UEFA na finał krajowych rozgrywek. Jeśli był któryś z przedstawicieli europejskiej federacji, to być może prywatnie, ale nam się nie ujawniał. Na pewno około 60 przedstawicieli UEFA będzie na zaplanowanym na 9 czerwca spotkaniu towarzyskim Polska - Francja w Gdańsku.
Zdaniem Laty, burdy chuliganów podczas meczu Legii z Lechem nie będą miały wpływu na ocenę polskich przygotowań do Euro. Obawia się jednak o bezpieczeństwo w tzw. strefach kibica podczas turnieju w 2012 roku.
- Podczas Euro na stadionach będzie spokojnie, bo w jednym miejscu nie zgromadzi się grupa pseudokibiców. Po losowaniu wiemy, że bilety otrzymają osoby z różnych krajów i nie ma możliwości, aby obok siebie siedzieli sami prowodyrzy. Obawiam się natomiast stref kibica w centrach miast - przyznał.
W ruch poszło wszystko, co było pod ręką wandali: elementy ogrodzenia, głośniki, plastikowe krzesełka. Ucierpiał także sprzęt telewizyjny, a jeden z operatorów TVP został powalony na murawę. Policja oddała strzały z broni hukowej, a ochrona wepchnęła agresywnych kibiców z powrotem na trybuny.
Skomentuj artykuł