"Rodzice mieli wspólną wersję jego śmierci"
Domniemani rodzice chłopca, którego ciało znaleziono ponad dwa lata temu w Cieszynie, ustalili wspólną wersję dot. śmierci dziecka. Jedno z nich ją ujawniło - poinformował na antenie Radia RMF FM Andrzej Seremet, odmawiając podania szczegółów.
Seremet zaznaczył, że wyjaśnienia podejrzanych różnią się i są weryfikowane. Rodzice chłopca podjęli wiele kroków zmierzających do zatarcia śladów - dodał.
Poinformował, że z opinii biegłych wynika, że przyczyną śmierci był rozległy uraz. Jak sprecyzował, był to tzw. "uraz czynny, nie bierny, który może pochodzić od zadania uderzenia, ciosu czy innego działania osoby, a nie na skutek np. przewrócenia się na wystający przedmiot".
- Jednocześnie lekarze opisali objawy takiego urazu - przeżyciowe, wtedy kiedy jeszcze dziecko żyje i te objawy musiały wskazywać, że coś się z dzieckiem dzieje. Tego rodzaju dowód stanowił jeden z tych kluczowych dowodów, które umożliwiły postawienie zarzutów obojgu osobom podejrzanym - dodał.
- Z całą pewnością w oparciu o tę opinię biegłych można wyprowadzić tezę, że śmierć nie nastąpiła natychmiast - powiedział Seremet.
Parę z Będzina - kobietę i jej konkubenta - zatrzymano w sobotę. Po zatrzymaniu potwierdzili, że chłopiec znaleziony w Cieszynie to ich syn Szymon (prokuratura zleciła jeszcze porównanie DNA, wyniki nie są znane).
Prokuratura zarzuca 40-letniej Beacie Ch. zabójstwo; kobieta nie przyznała się do winy. Jej 41-letni konkubent Jarosław R. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci; przyznał się do winy. Matce grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie, ojcu - do 5 lat więzienia. Oboje zostali aresztowani na 3 miesiące.
Zwłoki dziecka znaleziono w marcu 2010 r. w stawie na obrzeżach Cieszyna. Śledczy przez ponad dwa lata bezskutecznie starali się ustalić tożsamość dziecka i sprawców jego śmierci. W kwietniu śledztwo zostało umorzone. Przełomem w sprawie okazał się anonimowy telefon do MOPS w Będzinie. Dwa tygodnie temu osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że od dawna nie widziała jednego z dzieci sąsiadów - Szymona.
Skomentuj artykuł