Szwedzi pozbawili nas najcenniejszych dóbr

Szwedzi pozbawili nas najcenniejszych dóbr
(fot. Tab59 / flickr.com / CC BY-SA 2.0)
PAP /mh

Z polskich pałaców, dworów i kościołów w czasie potopu szwedzkiego najeźdźcy wywieźli tysiące dzieł sztuki, ksiąg i kosztowności. Szwedzka grabież pozbawiła nas najcenniejszych dóbr - uważa dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie prof. Andrzej Rottermund.

Paradna zbroja króla Zygmunta Augusta; portret Jana Kazimierza pędzla Daniela Schultza; popiersia Jana Kazimierza i Ludwiki Marii dłuta Giovanniego Francesco Rossiego; chorągwie wojskowe; portret przyszłego Władysława IV z warsztatu Petera Paula Rubensa; miecz przypasany mu przez papieża Urbana VIII - to przykłady polskich obiektów utraconych podczas potopu szwedzkiego, które znajdują się w szwedzkich zbiorach królewskich i państwowych.

Z inwentarza Zamku Królewskiego w Sztokholmie, sporządzonego w 1656 r., wynika, że najeźdźcy zabrali z Warszawy ok. 200 obrazów, kilkadziesiąt dywanów i namiotów tureckich, instrumenty muzyczne, meble, brązy, marmury, chińską porcelanę, broń, tkaniny, książki i rękopisy.

DEON.PL POLECA

Warszawa w czasie potopu szwedzkiego ucierpiała najbardziej. Najeźdźcy zdobyli i złupili miasto trzykrotnie, zabierając z jego zamków i pałaców wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Ich łupem padły nie tylko dobra kultury, ale podobno także wyrywane ze ścian framugi czy suknie pokojówek. Szwedzkie wojsko ogołociło też z całego wyposażenia zamek Lubomirskich w Wiśniczu, zdobycze wywożąc na 150 wozach.

Z zagrabionych przez Szwedów dóbr do naszego kraju nie powróciło prawie nic. Dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie prof. Andrzej Rottermund przypomniał o unikatowym fryzie przedstawiającym wjazd Konstancji Habsburżanki do Krakowa, który przekazał Polsce w formie daru premier Szwecji Olof Palme w 1974 r. Ten dekoracyjny pas długi na 15 m można oglądać obecnie na Zamku Królewskim w Warszawie.

W szwedzkich zbiorach można znaleźć inne pamiątki po ślubie austriackiej księżniczki z Zygmuntem III w 1605 r., m.in. bogato zdobioną uprząż oraz chorągiew, przedstawioną zresztą na fryzie.

Prawnicy twierdzą, że niezgoda na kradzież dóbr kultury podczas wojen, choć niezapisana, obowiązywała już w doktrynie wojennej z XVII w. Według nich daje to Polsce prawo do domagania się zwrotu dóbr kultury zrabowanych przez Szwedów, zwłaszcza że klauzulę zobowiązującą do tego zawarto w traktacie pokojowym, podpisanym w Oliwie w 1660 r.

"Gdybyśmy chcieli tę doktrynę zastosować, to by Luwru nie było" - powiedział PAP prof. Rottermund. Według niego literalne traktowanie doktryn prawnych doprowadziłoby do zburzenia porządku w muzealnictwie na świecie. Restytucja byłaby też trudna do przeprowadzenia ze względu na opór instytucji.

Profesor nie jest też do końca pewien, czy nakaz zwrotu zapisany w traktacie oliwskim dotyczy wszystkich dóbr kultury czy tylko dokumentów. "Strasznie trudno jest coś stwierdzić do końca na podstawie paragrafów, ponieważ one są do interpretowania" - powiedział.

Dyrektor Zamku Królewskiego nie przekreśla jednak szans na odzyskanie poloników ze szwedzkich zbiorów królewskich i państwowych. "Być może w pewnym momencie społeczeństwa dojdą do przekonania, że rzeczy kradzionych nie powinno się wystawiać we własnych muzeach" - podkreślił. W opinii profesora ogromną wagę do kwestii własności przywiązują muzea w Stanach Zjednoczonych, reszta może pójść za ich przykładem.

Prof. Rottermund podkreślił, że Szwedzi nie ukrywają proweniencji dzieł, które znajdują się w zbiorach królewskich i państwowych. Dokładna liczba łupów wojennych nie jest jednak znana. "Ziemią nieznaną są zbiory prywatne" - powiedział dyrektor zamku. W Szwecji wciąż żyje wiele rodów arystokratycznych, których rezydencje są skarbnicami o niezbadanych zasobach. "Tam mogą znajdować się łupy wojenne, bo gdy jakaś rodzina pozyskała dzieło w poł. XVII w., to prawdopodobnie do dziś je posiada" - wyjaśnia profesor.

Przed wiekami na polskich dworach zatrudniano artystów z zagranicy. Polskim możnowładcom nie zależało na zatrudnianiu rodzimych artystów, których zresztą nie było zbyt wielu, lecz na sprowadzeniu sławnego nazwiska z zagranicy. Wielką renomą cieszyli się szczególnie architekci i malarze włoscy. Dlatego w przypadku niektórych dóbr kultury, które znalazły się w Szwecji wskutek grabieży, trudno jest orzec, z jakiego kraju zostały wywiezione. Obok polskich łupów wojennych w szwedzkich kolekcjach znajdują się przecież także dobra zagrabione w czasie najazdów na inne kraje. "Załóżmy, że znajdujemy w jakimś szwedzkim domu bardzo piękny wyrób ze srebra warsztatu jednego z najznakomitszych renesansowych płatnerzy Kunza Lochnera z Norymbergii. Być może on jest polską własnością, ale bez dokładnego opisu nie możemy tego udowodnić" - mówił profesor.

Dzieła sztuki związane z polską kulturą trafiły do szwedzkich zbiorów nie tylko w wyniku grabieży. Wazowie rządzili Polską i Szwecją przez niemal dwa stulecia, związki dynastyczne między oboma państwami dawały więc wiele okazji do wymiany dyplomatycznych darów. "Jest bardzo trudno orzec, czy dany obiekt rzeczywiście jest owocem grabieży" - powiedział prof. Rottermund.

Do Szwecji w czasie potopu szwedzkiego trafiły też przedmioty zagrabione wcześniej przez Polaków, m.in. chorągwie kozackie.

W 2002 r. szwedzkie łupy wojenne można było oglądać na wystawie "Orzeł i Trzy Korony. Sąsiedztwo polsko-szwedzkie nad Bałtykiem w epoce nowożytnej" na Zamku Królewskim w Warszawie. Szwedzi wypożyczyli wówczas polonika, które mają w swoich zbiorach, potem obiekty powróciły na drugi brzeg Bałtyku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szwedzi pozbawili nas najcenniejszych dóbr
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.