Tusk o zagrożeniu interwencją Rosji na Ukrainie
Premier Donald Tusk powiedział w środę, że są powody, by przypuszczać, iż zagrożenie bezpośrednią interwencją Rosji na Ukrainie jest większe niż jeszcze kilkanaście dni temu. Jak podkreślił, obecnie nic nie wskazuje na to, by Polska miała stać się przedmiotem takiej agresji.
Premier powiedział na konferencji prasowej, że sankcje wobec Rosji, które na pewno będą wszystkich w Europie kosztowały, "są wersją tańszą niż inny sposób reagowania".
"Brak reakcji byłby prawdopodobnie najbardziej katastrofalny w skutkach, jeśli nie od razu, to być może w nieodległej przyszłości; tym bardziej, że mamy powody przypuszczać, takie informacje otrzymuję od kilkunastu godzin, że zagrożenie bezpośrednią interwencją jest na pewno większe niż jeszcze kilka dni temu czy kilkanaście dni temu" - powiedział Tusk.
Jak zaznaczył, niewykluczone jest, że kolejna faza kryzysu na Ukrainie może być poważniejsza i musimy mieć tego świadomość.
Szef rządu poinformował, że przygotowywane są cały czas scenariusze na wypadek rozlania się tego konfliktu, który określany jest mianem "wojny hybrydowej".
"Wszyscy widzimy, w jaki sposób ta wojna się toczy na Ukrainie, ale to oznacza, że ten konflikt może mieć bardzo różne formy, może być też eksportowany.(...) Wiemy, że ten konflikt nie będzie wyglądał tak, jak o tym kiedyś w książkach czytaliśmy, że państwo wypowiada wojnę państwu i są jakieś reguły. Ten konflikt zaprzecza wszystkim dotychczasowym regułom i rutynom. Dlatego musimy być gotowi na różne ewentualności" - powiedział Tusk.
Dodał, że we wtorek na temat koordynacji wszystkich służb obradowało Kolegium ds. Służb Specjalnych, tak aby uniknąć zagrożeń wewnętrznych.
"Wydaje się, że jesteśmy lepiej niż w przeszłości przygotowani do tych dotychczas niespotykanych form agresji. Nic na razie nie wskazuje, żeby Polska miała stać się obiektem takiej agresji, ale na pewno dzisiaj sytuacja jest groźniejsza niż w przeszłości, dlatego musimy być do tej sytuacji lepiej przygotowani" - zaznaczył Tusk.
Szef rządu podkreślił, że w zależności od tego, jak sytuacja na Ukrainie się rozwija, właściwie każdego dnia przygotowywane są symulacje i materiały międzyresortowe.
"Cały świat stanie przed tym dylematem, jeśli miałoby dojść do bezpośredniej interwencji wojsk rosyjskich na Ukrainie, to oczywiście jest to sytuacja jakościowo nowa i moim zdaniem nikt dzisiaj nie ma dobrej jednoznacznej odpowiedzi, jak powinna wspólnota zachodnia na to zareagować. Dla nas w Polsce jest rzeczą najważniejszą, żebyśmy przede wszystkim zniwelowali do zera jakiekolwiek zagrożenie dla naszych obywateli" - powiedział premier.
Rosja wysyła na granicę rosyjsko-ukraińską coraz więcej żołnierzy. Według szacunków Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, na granicy rosyjsko-ukraińskiej znajduje się obecnie ponad 45 tys. rosyjskich żołnierzy oraz m.in 160 czołgów, ok. 1360 wozów bojowych, ok. 350 systemów artyleryjskich, 130 wyrzutni rakietowych, 192 samoloty bojowe i 137 śmigłowce.
O rosyjskie jednostki w pobliżu granicy z Ukrainą pytany był w środę w radiu TOK FM minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. "Te oddziały są bardzo blisko granicy. Ma miejsce duże nasycenie sprzętem, którego część jest przekazywana separatystom" - powiedział.
Jak podkreślił, wejście rosyjskich wojsk na Ukrainę byłoby "pogwałceniem prawa międzynarodowego". "Nawet jeśli będzie to przedstawiane jako misja pokojowa, to nie ma nikt prawa do ustanawiania misji pokojowych na terenie obcych państw bez zgody tych państw lub bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ, a wiadomo, że takiej zgody nie będzie" - powiedział Sikorski.
Zdaniem szefa MSZ decyzja Rosji o wejściu na Ukrainę byłaby "fatalna" dla obu tych państw. "Stanowiłaby utworzenie największego zamrożonego konfliktu w przestrzeni postsowieckiej. Rosja musiałaby przetrzymywać wielotysięczny kontyngent przez wiele lat i teren przez siebie okupowany wziąć na utrzymanie" - zaznaczył Sikorski.
"Nikt nie uwierzy w żadną misję pokojową niezależnie od tego, jaki kolor będą miały rosyjskie czołgi" - dodał. W opinii Sikorskiego można zapobiec takiemu scenariuszowi. Rozwiązaniem byłby - zdaniem ministra - powrót do genewskiego formatu rozmów (Ukraina, Rosja, Stany Zjednoczone, UE). Sikorski przypomniał, że to grupa, w której wszyscy interesariusze są reprezentowani i w której można dokonać pewnych wiążących ustaleń. Ale - zastrzegł - w czymś takim Ukraina musi chcieć wziąć udział, a gdy nastąpi wejście obcych wojsk, to Ukraina nie będzie skora do rozmów.
Skomentuj artykuł