Poznański magistrat przypomniał w opublikowanym w poniedziałek komunikacie, że "aby skutecznie dopisać się do rejestru, trzeba było wypełnić odpowiednie formularze i dołączyć do nich dokument potwierdzający związek z Poznaniem - o czym wielokrotnie informowali zarówno urzędnicy, jak i poznańskie media".
"Niestety system ePUAP, za który odpowiada Ministerstwo Cyfryzacji, nie informował o tym, ani nie pozwalał na załączenie odpowiednich dokumentów. Chaosu można by uniknąć, gdyby Ministerstwo skonsultowało z samorządami wykorzystanie systemu ePUAP przed wyborami. Tak się jednak nie stało" - podkreślono w komunikacie.
Dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i Uprawnień Komunikacyjnych UMP Bartosz Pelczarski zaznaczył, że taka usługa elektroniczna, możliwość dopisania się w ten sposób do rejestru wyborców - "w takiej formie nigdy nie powinna powstać".
"Technicznie wszystko działało sprawnie: ePUAP pozwalał wyborcy wysłać wniosek i pozwalał urzędnikowi go przyjąć. Usługa miała jednak wiele wad logicznych. Nie informowała, że są potrzebne dodatkowe dokumenty. Pozwalała wysłać wnioski niekompletnie wypełnione lub zawierające nieistniejące adresy. Nie informowała też, że samo złożenie wniosku nie jest wystarczające do tego, by zostać dopisanym. W rezultacie wyborcy w niedzielę przychodzili do komisji z potwierdzeniami przyjęcia wniosku. Nie wiedzieli - bo nie dostali z systemu takiej informacji - że konieczna jest decyzja" - wskazał Pelczarski.
Jak tłumaczył, przez to, że system ePUAP nie informował o konieczności złożenia dodatkowego dokumentu, poznańscy urzędnicy musieli ręcznie weryfikować każde zgłoszenie, które wpłynęło elektronicznie. "Robili to skutecznie: część wyborców, która złożyła wniosek w terminie, została dopisana. Niestety - nie wszyscy" - podkreślił magistrat.
Pelczarski zaznaczył, że "wnioski przez ePUAP wpływały nawet w sobotę i w niedzielę". "Aby obsłużyć je wszystkie przed pierwszą turą wyborów, musielibyśmy oddelegować do tego dodatkowe 150-200 osób. Żaden urząd nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Dodatkowo urzędnicy zajmujący się rejestrem musieli też przygotować spisy wyborcze, by obwodowe komisje mogły w niedzielę funkcjonować. Dlatego tuż przed weekendem wnioski z ePUAP przestały być obsługiwane w takim zakresie jak wcześniej. Musieliśmy skupić się na tym, by te wybory w ogóle się odbyły" - podkreślił.
Minister cyfryzacji Marek Zagórski odnosząc się na poniedziałkowej konferencji prasowej do zarzutów, że system ePUAP w niedzielnych wyborach nie zadziałał, stwierdził, że system zadziałał prawidłowo. Szef MC zapewniał, że formularz był przygotowany zgodnie z przepisami Kodeksu wyborczego i podkreślał, że "rola Ministerstwa Cyfryzacji kończy się wtedy, kiedy obywatel wypełnił wniosek i wysłał za pośrednictwem ePUAP-u". "Reszta zadania należy do samorządu, który ma obowiązek zweryfikować taki wniosek, w ciągu trzech dni wydać decyzję i doręczyć ją niezwłocznie" - stwierdził minister.
Biuro prasowe poznańskiego urzędu miasta wskazało, że tylko w ostatnim tygodniu przed wyborami mieszkańcy Poznania złożyli za pomocą platformy ePUAP ponad 2 tys. elektronicznych wniosków o dopisanie do rejestru wyborców - to tyle, ilu wyborców dopisano do rejestru w ciągu ostatnich 15 lat.
"Zainteresowanie poznaniaków było ogromne - kolejne ok. 3 tys. osób dopisało się, przychodząc osobiście do urzędu. Bardzo często na ostatnią chwilę. Do obsługi wniosków wyznaczono więc 10 razy więcej osób, niż zwykle. Urzędnicy pracowali nawet w weekendy, a bezpośrednio przed wyborami - do ostatniego klienta" - wskazał magistrat.
Poznaniacy, którzy nie otrzymali decyzji przed pierwszą turą, otrzymają ją w późniejszym terminie. Dopisanie się do rejestru wyborców nie jest wpisem jednorazowym i daje możliwość głosowania w Poznaniu we wszystkich zarządzonych wyborach, czy referendach.
Skomentuj artykuł