Wynik tych wyborów niczego nie przesądza

Wynik tych wyborów niczego nie przesądza
(fot. PAP/Wojciech Pacewicz)
PAP / pk

Na podstawie wyników wyborów samorządowych nie można przewidywać, co się stanie w wyborach parlamentarnych - podkreśla politolog dr Radosław Markowski. Przypomina, że w wyborach samorządowych i parlamentarnych bierze udział zupełnie inny elektorat.

W sobotę późnym wieczorem PKW podała wyniki wyborów do sejmików wojewódzkich. Jak się okazało, PO zwyciężyło w ośmiu województwach, PiS - w sześciu, a PSL - w dwóch. W skali kraju PO uzyskała 179 mandatów, PiS - 171, PSL - 157. Procentowo najwięcej głosów oddano jednak na PiS - 26,85 proc., PO miała 26,36 proc., a PSL uzyskało 23,68 proc.

Dr Radosław Markowski z Instytutu Studiów Politologicznych PAN wskazał jednak w rozmowie z PAP, że nie należy wyników rozpatrywać w ten sposób, ponieważ nie ma żadnego ciała ogólnonarodowego, do którego by wybierano tych 179 czy 171 radnych, mandaty te dzielą się 16 województw.

"Nie można uogólniać, ponieważ trzeba pamiętać, że nie były to wybory ogólnokrajowe, nie ma żadnego zgromadzenia ogólnonarodowego reprezentantów sejmików, więc mówienie o ogólnonarodowym wyniku jest nonsensowne. Niezależnie od tego, czy mówimy o procentach i wtedy powtarzamy, że po raz pierwszy wygrał PiS, czy mówimy o mandatach i wtedy mówimy, że po raz 10. wygrała PO. To nie ma żadnego sensu. Sens ma mówienie, kto wygrał np. w Gdańsku, Rzeszowie czy Łodzi, bo to tam dokonywaliśmy wyborów" - przypomina politolog.

DEON.PL POLECA

Wskazuje, że wybory samorządowe to "wybory w liczbie mnogiej": chodzi o mnóstwo różnych wyborów gminnych, powiatowych, wojewódzkich, wielkomiejskich itp. "Nie było żadnych ogólnonarodowych wyborów w Polsce. Wybierano do różnych miejsc i w różnych miejscach różne ugrupowania wygrywały. Na Podkarpaciu zdecydowanie PiS, na Dolnym Śląsku zdecydowanie PO, w województwie warmińsko-mazurskim czy świętokrzyskim - PSL" - przypomina Markowski.

Poza tym, jak podkreśla, z różnych badań wiadomo, że osoby, które chodzą do wyborów samorządowych i te, które biorą udział w wyborach parlamentarnych, to nie jest ten sam elektorat. "Wszyscy, ci którzy próbują wyciągać wnioski i przewidywać na tej podstawie, co się stanie w wyborach parlamentarnych, nie wiedzą, co mówią" - przekonuje ekspert.

Zwraca również uwagę, że PiS nie startował sam, ale jako koalicja trzech partii prawicowych. "Oczywiście był tam głównym elementem, ale tam byli też Gowin i Ziobro, którzy jeszcze pół roku temu mieli po 3-4 proc. w sondażach. Więc to koalicja partii prawicowych dostała te 26,85 proc., a z drugiej strony jest koalicja partii PO-PSL, która dostała w sumie grubo ponad 50 proc. głosów i tak na ten wynik trzeba patrzeć. Więc jeśli chcemy sobie odpowiedzieć, kto będzie rządził w sejmikach lub wielkich miastach, to wiemy, ze w zdecydowanej większości miejsc w kraju i w największych miastach będzie to ta koalicja, która w tej chwili rządzi" - mówi Markowski.

Pytany o rozbieżności pomiędzy wynikami sondażowymi a oficjalnymi, podkreśla, że przeprowadzenie sondaży typu exit poll w przypadku wyborów samorządowych jest niezwykle trudne. "O ile w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w miarę nam się udają, o tyle w wyborach samorządowych raczej nie - tak było i cztery lata temu, i osiem lat temu, i wcześniej" - przypomina.

Jego zdaniem różnice w granicach 3-4 proc. nie są niczym zaskakującym, natomiast zaskoczeniem w jego ocenie jest wynik PSL. "Tu ewidentnie należy się postarać o badania, żeby sprawdzić, co się tak naprawdę stało. Nie sądzę, żeby tam miało miejsce coś nielegalnego. Moja wstępna hipoteza jest taka, że elektorat wiejski, który poprzednio głosował na PO, a było go w 2007 r. bardzo dużo, nagle uznał, że ta narracja, którą prezentuje koalicjant jest lepsza i bardziej bierze pod uwagę sprawy lokalne" - sugeruje Markowski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wynik tych wyborów niczego nie przesądza
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.