Zgorzelec uratowany. Bogatynia jak po bitwie
Woda oszczędziła centrum Zgorzelca, zalewając głównie przedmieścia. Zniszczone domy, zerwane mosty i jedna ofiara śmiertelna - z takim tragicznym bilansem zaczyna się niedziela w Bogatyni na Dolnym Śląsku. Potrzebna pomoc - głównie żywność.
Fala kulminacyjna dotarła do Zgorzelca wczoraj po 23.00 i zalała Przedmieście Nyskie i Bulwar Grecki, oszczedzając jednak centrum miasta. Poziom Nysy Łużyckiej wynosi obecnie 720 cm i na razie nie opada, gdyż nadal spływają wody z wezbranych dopływów oraz fala, która powstała po przerwania zbiornika w Niedowie. W opinii Jerzego Zagajskiego, wicestarosty miasta, miasto jest dobrze zaopatrzone i właściwie przygotowane do usuwania skutków powodzi. Pomagają w tym strażacy a także żołnierze z Wrocławia.
Widok, jaki można dziś oglądać w Bogatyni, przypomina krajobraz po bitwie. Trudno na razie oszacować rozmiar strat gdyż opadająca woda stopniowo dopiero odsłania skutki nawałnicy i powodzi. Z wielu budynków została jedynie bezkształtna masa desek i kamieni. Oglądając skalę zniszczeń trudno uwierzyć, że dokonała je niewielka rzeczka Miedzianka, która obecnie przypomina mały strumyk.
Mieszkańcom Bogatyni trudno uwierzyć w to, co się wydarzyło wczoraj w ich mieście. Wielu z nich w jednej chwili straciło cały dobytek. - To ubranie, w którym stoję, to nawet nie moje, bo w majtkach uciekłam. Widziałam, jak chałupa leci. Widziałam, bo akurat górą, lasem uciekliśmy z dzieciakiem. Tam żeśmy stanęli i patrzyli, jak wszystko leci. Tragedia. Ani złotówki, ani mieszkania, ani się umyć. Nic - mówiła reporterowi RMF FM jedna z mieszkanek Bogatyni.
W podobnej sytuacji jest kilkadziesiąt rodzin. Od wczoraj ewakuowano ponad 600 mieszkańców. Ponad 300 z nich nocowało w miejscowej szkole podstawowej nr 3. Wiele osób znalazło również schronienie u rodzin.
W dzisiejszym dniu sytuacja stopniowo się poprawia. Jest już możliwy dojazd do Bogatyni od strony Czech. Strażacy wysyłają tam dwie cysterny z wodą pitną i mobilną stację uzdatniania wody.
Skomentuj artykuł