Albania chce do Unii i walczy z narkotykami
Jednym z warunków rozpoczęcia przez UE negocjacji akcesyjnych z Tiraną jest kontynuowanie przez Albanię walki z przestępczością zorganizowaną, w tym z narkotykami. Albański rząd już chwali się pierwszymi sukcesami na tym polu.
Handel ludźmi, przemyt samochodów, pranie brudnych pieniędzy - to tylko niektóre problemy związane z przestępczością zorganizowaną, z którymi boryka się Albania. Jednak największym wyzwaniem, zdaniem Clive'a Rumbolda z przedstawicielstwa UE w Tiranie, jest handel narkotykami.
Albania to jeden z największych eksporterów marihuany do UE, przez kraj do zachodniej i środkowej Europy jest szmuglowana heroina. Albańczycy, niekoniecznie mieszkający w kraju, zajmują się też przemytem kokainy - tłumaczył Rumbold w Tiranie podczas spotkania z dziennikarzami z UE.
Nowy socjaldemokratyczny rząd Ediego Ramy, który u władzy jest od września 2013 r., twierdzi, że już ma na koncie pierwsze sukcesy w walce z narkotykami. Od stycznia do września zniszczono więcej konopi indyjskich niż w ciągu poprzednich sześciu lat i zatrzymano ponad tysiąc osób. Według władz czarnorynkowa wartość wszystkich przejętych i zniszczonych narkotyków to 7 mld euro.
Na pierwszy ogień poszły plantacje konopi indyjskich. Najważniejszą akcją policji była czerwcowa operacja we wsi Lazarat na południu kraju, do której przez ostatnie lata siły bezpieczeństwa nie miały wstępu i która była mocno ochraniana przez mafię. "To była forteca" - mówi PAP dziennikarz anglojęzycznej gazety w Tiranie.
Z 5-tysięcznego Lazarat pochodziła połowa całej produkcji marihuany w Albanii, a sprasowany susz przeznaczony był głównie na rynek europejski.
"Do Lazarat przyjeżdżali Holendrzy, którzy pomagali Albańczykom uprawiać konopie i pokazywali im nowe techniki. Trzy lub cztery lata temu pewien Holender w zamian za pomoc dostawał 10 tys. euro tygodniowo" - opowiadał w rozmowie z PAP dziennikarz Arber Hitaj. Dodaje, że mieszkańcy nie zwalczali się nawzajem, próbując przejąć kontrolę nad terytorium.
Przed rozpoczęciem akcji w Lazarat włoskie MSW pomogło Albańczykom zidentyfikować miejsca upraw, wykonano fotografie lotnicze terenu. Podczas trwającej tydzień operacji z udziałem ok. 800 uzbrojonych po zęby policjantów skonfiskowano lub spalono tony narkotyków oraz zatrzymano ok. 40 osób. Obyło się bez ofiar.
"Była to największa operacja albańskiej policji w historii. Udało nam się skontrolować każdy dom i każdy metr kwadratowy tej wsi. Teraz prowadzimy dalsze śledztwa, by dotrzeć do szefów grup, którzy organizowali te działania" - tłumaczy minister spraw wewnętrznych Saimir Tahiri.
Nie jest jasne, jak rząd zamierza zapobiec powstawaniu kolejnych plantacji w Lazarat. Na razie rozważa stworzenie programów, mających na celu zaangażowanie ludności w rolnictwo. "Zdajemy sobie sprawę, że konieczne jest całościowe podejście, ale najpierw musieliśmy wykonać pierwszy krok i zniszczyć plantacje" - mówi szef MSW.
Według Hitaja jedym z pomysłów może być rozwój turystyki w regionie. Lazarat jest oddalone zaledwie o kilka kilometrów od malowniczego miasta Gjirokastra, wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Tomasz Żornaczuk przypomina, że z marihuany żyły całe rodziny w Lazarat i okolicach. "Na południu Albanii już w jeden wieczór można poznać kogoś, kto z tego utrzymuje się od wielu lat" - mówi.
Zdaniem eksperta to, że Lazarat funkcjonowało od tak długiego czasu, a operację przeprowadzono dopiero ostatnio, może być dowodem na powiązania lokalnych władz z grupami przestępczymi. "Ewidentnie były takie powiązania w Serbii i innych krajach bałkańskich, trudno przypuszczać, że nie ma ich w Albanii" - zaznacza Żornaczuk.
Kolejne akcje wymierzone w plantacje konopi indyjskich trwają. Operację na podobną skalę co w Lazarat przeprowadzono na północy kraju. Według rządu dzięki tym działaniom Albania nie jest już krajem pochodzenia narkotyków, choć nadal pozostaje krajem tranzytowym. "W Albanii nie ma już zorganizowanych plantacji konopi indyjskich" - przekonuje szef MSW. Zweryfikuje to przyszłoroczny raport Biura Narodów Zjednoczonych ds. narkotyków i przestępczości (UNODC).
W zapewnienia ministra nie wierzy pragnący zachować anonimowość dziennikarz anglojęzycznej gazety z Tirany. "To górzyste tereny, nie mogły zostać w pełni skontrolowane" - mówi PAP. Zdaniem Żornaczuka akcje antynarkotykowe to pierwszy krok, ale też "kropla w morzu czy oceanie potrzeb".
Andi Dobrushi z Open Society Foundation podkreśla, że akcja w Lazarat "była pierwszym ważnym sygnałem, iż rząd próbuje odzyskać kontrolę nad niektórymi problematycznymi sektorami".
To właśnie po antynarkotykowej operacji na południu Albania otrzymała status kraju kandydującego do Unii Europejskiej.
Skomentuj artykuł