Kerry Robertson zmarła w lipcu, w domu opieki. Po trwającym 26 dni rozpatrywaniu jej przypadku otrzymała zgodę na przerwanie życia.
Lekarze w 2010 roku zdiagnozowali u Robertson raka piersi, jednak później przerzuty objęły także jej kości, płuca, mózg oraz wątrobę. Jak poinformowała jej rodzina, w marcu br. kobieta zadecydowała o przerwaniu chemio- i radioterapii, gdy ich efekty uboczne oraz ból stały się "nie do zniesienia".
Przepisy, na mocy których kobiecie pozwolono na śmierć, obowiązują w stanie Wiktoria od czerwca i dają śmiertelnie chorym pacjentom spełniającym pewne kryteria dostęp do leków wywołujących zgon.
Córka zmarłej Nicole Robertson w oświadczeniu opublikowanym przez organizację charytatywną Go Gentle Australia podkreśliła, że jej matka zmarła godnie, w otoczeniu rodziny i miłości, gdy "w tle leciał David Bowie". "Dla mnie to najważniejsze: wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, by uczynić ją szczęśliwą za życia i spokojną w chwili śmierci" - dodała.
Rodzina Robertson poinformowała ponadto, że kobieta poprosiła o możliwość zakończenia życia w dniu wejścia w życie nowych przepisów.
Obowiązujące w Wiktorii regulacje mają 68 różnych zabezpieczeń; osoba, która chce zakończyć swoje życie, m.in. musi mieć przynajmniej 18 lat, mieć przed sobą zgodnie z diagnozą mniej niż pół roku życia i musi trzykrotnie zwrócić się z prośbą o to do specjalnie wyszkolonych lekarzy. Ustawa w tej sprawie została przyjęta w 2017 roku po ponad 100-godzinnej debacie w parlamencie, która głęboko podzieliła lokalnych deputowanych. Podobne rozwiązania rozważają władze stanów Queensland i Australia Zachodnia.
Portal BBC przypomina, że prawo pozwalające śmiertelnie chorym pacjentom na zakończenie życia pod nadzorem lekarzy zostało przyjęte m.in. w Kanadzie, Belgii i Holandii.
Skomentuj artykuł