Biden odwołał decyzje Trumpa ws. aborcji. Jest odpowiedź biskupów
Amerykańscy hierarchowie protestują przeciwko decyzji prezydenta USA Joe Bidena, który umożliwił organizacjom pozarządowym pozyskiwanie funduszy na promowanie aborcji za granicą - informuje portal Catholic News Service.
Prezydent USA Joe Biden podpisał w czwartek rozporządzenie wykonawcze znoszące zakaz otrzymywania funduszy federalnych przez organizacje międzynarodowe przeprowadzające i promujące aborcje. W ten sposób Biden cofnął decyzje podjęte w tym zakresie przez swego poprzednika Donalda Trumpa.
W oświadczeniu Biały Dom przekazał, że decyzja ta "ochroni i rozszerzy dostęp do kompleksowej opieki reprodukcyjnej". Podpisując dokument Biden podkreślił, że nie wprowadza nowego prawa, a jedynie zapewnia powrót do stanu, który obowiązywał przed prezydenturą Trumpa.
Rozporządzenie cofa zakaz finansowania ze środków federalnych międzynarodowych organizacji non-profit, które przeprowadzają i promują aborcję. Zakaz ten Trump - pierwszy prezydent USA który przemawiał na Marszu dla Życia - wprowadził w 2017 roku.
Decyzję Bidena ostro skrytykowali amerykańscy biskupi. Przewodniczący Konferencji Episkopatu USA ds. Życia i polityki międzynarodowej powiedział, że decyzja prezydenta Joe Bidena "aktywnie promuje niszczenie życia ludzkiego w krajach rozwijających się".
"Jest to sprzeczne z rozumem, narusza godność ludzką i jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. My i nasi bracia biskupi stanowczo sprzeciwiamy się tej decyzji. Wzywamy prezydenta do wykorzystania swojego urzędu do stawiania na pierwszym miejscu osób najbardziej bezbronnych, w tym nienarodzonych dzieci" - zakomunikowali biskupi, cytowani przez CNS.
Pierwszym prezydentem, który zablokował politykę promowania aborcji za granicą był Ronald Reagan; zrobił to w 1984 roku podczas konferencji dotyczącej meksykańskiego społeczeństwa. Od tamtego czasu republikańscy prezydenci podtrzymują tę politykę, a demokratyczni prezydenci ją unieważniają. Przeciwnicy tego procesu nazywają go "nakazem kneblowania" - informuje CNS.
Źródło: CNS / PAP
Skomentuj artykuł