Chcą kar za łamanie zasad Unii Europejskiej
Niemcy, Holandia, Dania i Finlandia chcą utworzenia mechanizmu chroniącego przestrzeganie fundamentalnych wartości przez kraje UE. Proponują, by państwa "27" łamiące zasady praw człowieka, demokracji czy rządów prawa były karane zawieszaniem funduszy unijnych.
Wspólny list w tej sprawie do szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso podpisali ministrowie spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle, Holandii Frans Timmermans, Danii Villy Sovndal i Finlandii Erkki Tuomioja.
"Prawa człowieka, demokracja, rządy prawa są sercem europejskiej tożsamości. Nasze wspólne wartości bardziej niż cokolwiek innego są spoiwem, które łączy nasze narody" - przypominają dyplomaci, wskazując, że UE powinna położyć większy nacisk na "promowanie kultury poszanowania" rządów prawa w krajach członkowskich.
Według ministrów sygnatariuszy listu obecne porozumienia na poziomie UE są niewystarczające, aby zagwarantować przestrzeganie tych zasad we wszystkich państwach UE. "Dlatego jesteśmy przekonani, że potrzebny jest nowy, bardziej efektywny mechanizm, by zapewnić ochronę fundamentalnych wartości w krajach członkowskich" - napisali.
Wśród możliwych działań przeciwko państwom, które nie stosowałyby się do europejskich zasad, wymieniono jako środek "ostateczny" możliwość zawieszenia funduszy unijnych. Nowy mechanizm ma być szybki i niezależny od działań politycznych, a odpowiadać za niego powinna KE.
Szefowie dyplomacji Niemiec, Danii, Holandii i Finlandii chcą, by sprawa ta została przedyskutowana podczas posiedzenia ministrów ds. europejskich. Najbliższe spotkanie ministrów w tym gronie odbędzie się w poniedziałek w Brukseli.
Rzeczniczka KE Pia Ahrenkilde Hansen powiedziała na piątkowej konferencji prasowej, że propozycje zawarte w liście są zbieżne z poglądami szefa KE. Przypomniała, że Barroso podkreślał, iż trzeba wzmacniać fundamenty, na których zbudowana jest UE, czyli poszanowanie dla zasad demokratycznych i rządów prawa. Zaznaczyła, że Barroso zwracał uwagę na pojawiające się w ostatnich miesiącach zagrożenia dla prawnych i demokratycznych struktur w niektórych krajach UE.
Choć w liście dyplomatów nie pada nazwa żadnego kraju, w Brukseli od razu skojarzono go z sytuacją w Rumunii i na Węgrzech.
W przyszłym tygodniu parlament węgierski ma głosować nad wywołującymi kontrowersje zmianami w konstytucji. Ich przeciwnicy wskazują, że podważają one praworządność na Węgrzech, bo w praktyce oznaczają zapisanie w konstytucji norm, które zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Chodzi m.in. o przyznanie węgierskiemu parlamentowi prawa do uznawania Kościołów czy umożliwienie przekazywania spraw sądowych prezesowi niedawno powstałego Narodowego Urzędu Sądownictwa.
Z kolei jeśli chodzi o Rumunię, to KE w przyjętym pod koniec stycznia raporcie w ramach tzw. Mechanizmu Oceny i Kontroli stwierdziła, że pomimo pewnych postępów Bukareszt wciąż nie wywiązał się ze wszystkich zobowiązań, aby zagwarantować rządy prawa i niezawisłość sądów.
Mechanizm Oceny i Kontroli dotyczy też Bułgarii, ponieważ w chwili przyjmowania jej i Rumunii do UE w 2007 r. wciąż istniały obawy, że kraje te nie zdążyły wystarczająco dostosować się do standardów unijnych.
Skomentuj artykuł