Czy Białorusini mogą liczyć na uczciwe wybory?

(fot. Kasia_Jot / Foter / CC BY)
PAP / rj

Władze sfabrykowały listę kandydatów do wyborów prezydenckich jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej, dlatego należałoby ją rozpocząć na nowo - powiedział w poniedziałek uwolniony z więzienia przez prezydenta białoruski opozycjonista Mikoła Statkiewicz.

Statkiewicz w sobotę opuścił więzienie na mocy dekretu prezydenta Alaksandra Łukaszenki, który uwolnił tego dnia sześciu więźniów politycznych - jak podano oficjalnie - ze względów humanitarnych.

W wywiadzie udzielonym niezależnej agencji BiełaPAN Statkiewicz, najbardziej znany spośród uwolnionych, powiedział, że zarówno on, jak i niektórzy przywódcy sił demokratycznych są zgodni co do tego, że władze "wszelkimi dostępnymi środkami sfabrykowały listę wyborczą", dodając do niej kandydatów, którzy nie zebrali wymaganej liczby podpisów, by móc wziąć udział w wyborach, czy też uniemożliwiając finansowanie, wsparcie prawdziwie opozycyjnych kandydatów.

DEON.PL POLECA

Jego zdaniem władze same w ten sposób pokazały, że "wyborów nie ma", i społeczeństwo "zareagowało na to apatią".

- Oto nasze stanowisko: wyborów nie można uważać za legalne jeszcze przed ich rozpoczęciem - podkreślił Statkiewicz. - Powinniśmy domagać się, by władze odkręciły kampanię wyborczą i aby proces wyborczy rozpoczął się jeszcze raz, poczynając od rejestracji grup inicjatywnych kandydatów.

- Nie zamierzam wdawać się w rozmyślania na temat realności spełnienia tego warunku, lecz o to będziemy walczyć. Może powiemy społeczeństwu, że wyborów nie ma i nie ma sensu na nie iść, lecz póki jeszcze się nie skończyła ta kampania, póki nie zaszło to, co jest planowane, należy publicznie, głośno domagać się uchylenia rejestracji kandydatów i rozpoczęcia jeszcze raz procesu wyborczego - powiedział.

Centralna Komisja Wyborcza Białorusi zarejestrowała grupy inicjatywne ośmiu osób pretendujących do kandydowania w wyborach prezydenta Białorusi, które odbędą się 11 października. Wśród nich nie ma grupy Statkiewicza - szefa Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej (Hramada) - który startował w poprzednich wyborach prezydenckich przed pięcioma laty jako jeden z kandydatów opozycji.

Statkiewicz został zatrzymany podczas protestów w wieczór powyborczy 19 grudnia 2010 roku. W maju 2011 roku skazano go na sześć lat kolonii karnej, uznając za winnego organizowania masowych zamieszek. Był ostatnim kandydatem z ramienia opozycji spośród zatrzymanych i skazanych po wyborach opozycyjnych liderów. Za kratami spędził cztery lata i 8 miesięcy.

Jak podało w poniedziałek Euroradio, powołując się na żonę Statkiewicza Marynę Adamowicz, polityk będzie pod "profilaktyczną obserwacją milicji". Jest jedynym zwolnionym w sobotę więźniem politycznym, który w dokumencie o zwolnieniu ma adnotację o tym, że podlega nadzorowi.

Sam Statkiewicz powiedział, że zamierza zabiegać o przywrócenie mu praw obywatelskich i politycznych, by móc wziąć udział w nowej kampanii wyborczej, jeśli do niej dojdzie. Jest przekonany, że ma prawo uczestniczenia w kampanii, gdyż nie popełnił żadnego przestępstwa.

- Mam za sobą ludzi, poparła mnie wystarczająco duża grupa inicjatywna. Wiem, jak i moi koledzy, jak wyprowadzić Białoruś z kryzysu. Domagam się realizacji swego prawa i prawa tych, którzy wysuwali moją kandydaturę. Będę walczyć o to swoje prawo, wykorzystując wszystkie środki dostępne z punktu widzenia prawa międzynarodowego, a nie białoruskich niezrozumiałych ustaw - powiedział polityk.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Białorusini mogą liczyć na uczciwe wybory?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.