Dlaczego najbogatszy Ukrainiec stoi z boku?

Achmetow stara się, by postrzegano go jako postać neutralną. Wielokrotnie apelował o to, by Donieck pozostał częścią Ukrainy, a w oświadczeniu przekazanym we wtorek "FT" poparł plany Kijowa, dotyczące przeprowadzenia 25 maja wyborów prezydenckich. (fot. Михаил Масловский / (CC BY-SA 3.0) / Wikimedia Commons)
PAP / slo

Ukraińcy od tygodni zachodzą w głowę, dlaczego najpotężniejszy człowiek w Doniecku i najbogatszy w całym kraju, miliarder Rinat Achmetow, nie jest w stanie stłumić rebelii na wschodzie, która grozi rozpadem Ukrainy - pisze w środę "Financial Times".

Brytyjska gazeta zwraca uwagę, że Achmetow, do którego imperium należą m.in. kopanie węgla, stalownie i elektrownie, stoi z boku, podczas gdy separatyści wyrywają znaczne obszary Ukrainy spod kontroli Kijowa.

Ukraiński oligarcha nie jest jednak bezczynny. We wtorek spotkał się w Kijowie z szefem niemieckiej dyplomacji Frankiem-Walterem Steinmeierem, który próbuje doprowadzić do rozmów między ukraińskim rządem a rebeliantami. Nie zdołał jednak powstrzymać eskalacji kryzysu. "FT" pisze, że wywołało to debatę nad prawdziwymi intencjami Achmetowa.

Ci, którzy go znają, mówią, że jest zdeterminowany, by nie dopuścić do rozpadu kraju - odnotowuje "FT" i pisze o "delikatnym balansowaniu na równoważni" tego najbogatszego człowieka na Ukrainie. Jeśli opowie się po stronie separatystów, mogą mu grozić zachodnie sankcje, a nawet utrata biznesu. Jeśli stanie po stronie Kijowa, ryzykuje utratę poparcia na wschodzie Ukrainy, który jest jego bazą, a także narażenie się na gniew Rosji.

Dotychczas Achmetow stara się, by postrzegano go jako postać neutralną. Wielokrotnie apelował o to, by Donieck pozostał częścią Ukrainy, a w oświadczeniu przekazanym we wtorek "FT" poparł plany Kijowa, dotyczące przeprowadzenia 25 maja wyborów prezydenckich - co separatyści odrzucają.

Sympatyzuje też jednak z niektórymi żądaniami separatystów, takimi jak większa autonomia i lepsza ochrona prawna języka rosyjskiego. We wtorkowym oświadczeniu wzywał do utworzenia bardziej reprezentatywnego rządu. Odrzucił rozpowszechniony w Doniecku pogląd, że wschód Ukrainy został pozbawiony praw w wyniku zmian w Kijowie.

"FT" pisze, że zdaniem niektórych analityków poparcie Achmetowa dla separatystów jest większe, niż miliarder to ujawnia i że wykorzystuje on rebelię na wschodzie kraju, by wymusić ustępstwa na prozachodnim rządzie w Kijowie.

"Chce przekształcić Donieck w swoje małe księstwo. Im większa będzie tam autonomia, tym lepiej będzie mógł pilnować swych interesów biznesowych" - cytuje "FT" jednego z prokijowskich aktywistów w Mariupolu.

Gazeta zwraca uwagę, że opinia ta zyskała na wiarygodności, gdy Paweł Gubariow, jeden z przywódców separatystów,, powiedział rosyjskiej gazecie, że jego zwolennicy są opłacani przez Achmetowa. Miliarder twierdzi natomiast, że nikomu nie dał "ani centa".

Zdaniem analityków Achmetow z zadowoleniem powitałby szersze uprawnienia wschodnich regionów Ukrainy, natomiast nie leży w jego interesie ich oderwanie się, stanie się czymś na wzór mołdawskiego Naddniestrza, którego społeczność międzynarodowa nie uznaje.

"FT" cytuje opinię jednego z doradców prokijowskiego gubernatora obwodu donieckiego Serhija Taruty: "Biznes Achmetowa jest zorientowany na eksport, więc miałby on kłopot, gdyby zagraniczne statki w obawie przed sankcjami nie mogły zawijać do Mariupola".

"FT" wskazuje, że secesja obwodu donieckiego mogłaby też zaszkodzić ogólnoukraińskim biznesom Achmetowa, takim jak monopolistyczna telefonia stacjonarna Ukrtelekom. Ponadto, choć jego kopalnie i stalownie znajdują się w Doniecku i Ługańsku, byłyby one bezwartościowe bez jego lukratywnych złóż rudy żelaza położonych dalej na zachód Ukrainy.

Zdaniem Andersa Aslunda z Peterson Institute for International Economics, ostatecznie Achmetow "tupnie i zaprowadzi porządek (w regionie), najlepiej z wykorzystaniem dodatkowych uprawnień przekazanych przez Kijów". Inne opcje - secesja lub aneksja przez Rosję - "byłyby dla niego prawdziwą katastrofą, zapewne początkiem końca Achmetowa" - uważa Aslund.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego najbogatszy Ukrainiec stoi z boku?
Komentarze (3)
O
obserwator
15 maja 2014, 08:41
Nikomu nie dał ani centa ? Więć w jaki sposób takie imperium górniczo-stalowo-energetyczne jest jego własnością? Że też "Majdan" go nie zmiótł tak jak Janukowycza czy innych pomniejszych. Proste - opłaca obie strony i czeka na rozstrzygnięcie.
L
Logik
14 maja 2014, 18:18
Dlatego, że ma stać z boku. Ciągle ludzie mają pretensje o to, że biznes miesza się z polityką, a teraz nagle pretensje, że tego ktoś nie robi... Może sobie być najbogatszym człowiekiem świata ale wciąż jest tylko jedną jednostką w postaci obywatel Ukrainy i jego głos jest tak samo ważny, jak głos hutnika czy sprzątacza.
jazmig jazmig
14 maja 2014, 13:47
Jest oczywiste, że Achmetow chce integralności Ukrainy, ale w świetle wywiadu, jaki jest w Rzepie http://www.rp.pl/artykul/11,1109477-Ukraina-stracila-Donbas.html, nie jest dziwna walka donieckich separatystów, ani wstrzemięźliwość Achmetowa. władze w Kijowie zarządziły zamknięcie ponad pięćdziesięciu kopalń w  odwodach:  ługańskim i donieckim, zamknięto też  kilka innych przedsiębiorstw. Ogromna liczba ludzi została wyrzucona na bruk. Kijów przestał w terminie wypłacać ludziom  pensje i emerytury, rozpoczęły się masowe zwolnienia w sektorze publicznym. Rodziny przestały dostawać zasiłki  na dzieci. Czy mieszkańcy regionu mogli to ścierpieć? Tymczasem kijowskie władze zaczęły wydobywać gaz łupkowy,... no i mamy prawdziwą przyczynę Majdanu. Ktoś chce położyć łapę na tym gazie.