"Działania pokojowe nie pokonałyby Hitlera"
– Wojna jest czasem usprawiedliwiona – przekonywał w swoim przemówieniu laureat pokojowego Nobla prezydent Barack Obama. – Staję przed światem takim, jaki jest i nie mogę stać bezczynnie wobec zagrożenia moich obywateli. Nie przynoszę prostych rozwiązań.
W Oslo w czasie uroczystej ceremonii prezydent Obama odebrał Pokojową Nagrodę Nobla. Jak sam przyznał, wyróżnienie przyjął z ogromną wdzięcznością i poczuciem "małości" wobec wszystkich wyzwań, do których zobowiązuje przyznanie tej prestiżowej nagrody.
– To było wezwanie do działania. Gratuluję panu prezydentowi otrzymania nagrody – mówił na uroczystości Thorbjorn Jagland, przewodniczący norweskiego Komitetu Noblowskiego. Bronił poraz kolejny decyzji komietetu: – W swojej historii Nagroda Nobla nie tylko miała nagradzać dokonania, ale także nadawać rozpęd działającym. I pan prezydent Obama doskonale zrozumiał nasze przesłanie.
Do kontrowersji, jakie wzbudziła decyzja Komitetu Noblowskiego, odniósł sie i sam laureat, oddając cześć obrońcom praw człowieka, z którymi trudno zestawiać jego zasługi: – W porównaniu z gigantami historii – jak Schweitzer, King, Marshall, Mandela – moje dokonania są maleńkie – przyznał.
– Dostaję tę nagrodę przede wszystkim ze względu na fakt, że jestem dowódcą kraju, który prowadzi dwie wojny. Jedna właśnie się kończy. W drugiej wspierają nas wojska ponad 40 krajów. Jesteśmy na wojnie a ja podejmuję decyzję o wysyłaniu na wojnę wielu moich rodaków.
– Użycie siły może być uzasadnone względami humanitarnymi, jak to było na Bałkanach, czy w innych niestabilnych rejonach – argumentował Obama. – Brak działania obciąża nasze sumienia. Nie da się uniknąć konfliktu zbrojnego, ale należy działać zgodnie ze standaradami, z wyraźnym mandatem. Tylko wtedy uda się osiągnąć pokój.
– Mówię o tym pamiętając o słowach Martina Luthera Kinga. Uważał on, że przemoc nigdy nie przynosi trwałego pokoju, nie rozwiązuje problemów społecznych, ale jeszcze bardziej je komplikuje. Mam przed oczami działania Luthera Kinga. Ale jako przywódca mojego kraju nie mogę czerpać tylko z ich przykładu. Staję przed światem takim, jaki jest i nie mogę stać bezczynnie wobec zagrożenia moich obywateli. Działania pokojowe nie pokonałyby Hitlera. Negocjacje nie przekonają przywódców Al- Kaidy do złożenia broni – argumentował.
Prezydent Obama przyznał, że rozumie, dlaczego wojna nie jest popularna, skąd bierze się sceptycyzm. – Ale wiem też, że sama wiara w to, że pokój jest pożądany, rzadko wystarcza by go osiągnąć. Pokój pociąga za sobą poświęcenie. Dlatego NATO wciąż jest niezastąpione. Musimy wzmacniać misje pokojowe i ONZ, a nie pozostawiać tego zadania tylko kilku państwom
USA ponad 60 lat przyczyniało się do zapewnienia bezpieczeństwa i utrzymania pokoju (od Niemiec do Korei). Ta misja jest nadal aktualna, ale, zdaniem Obamy, Ameryka potrzebuje sojuszników i konsekwentnego działania.
– Nasze słowo jako wspólnoty międzynarodowej musi coś znaczyć. Nie można akceptować opresji, nie można nie wyciągać konsekwencji, gdy ktoś łamie prawo. Podkreślił, że nie można pozwolić Iranowi i Korei Północnej "naruszać zasad". Państwa, które łamią prawo, nie mogą być łagodnie traktowane.
Skomentuj artykuł