Egipt: Były premier poprze kandydaturę Sisiego
(fot. Karim Rezk / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)
PAP / kn
Były egipski premier z czasów prezydenta Hosniego Mubaraka, Ahmed Szafik, zapowiedział, że poprze kandydaturę generała Abd el-Fataha Saida es-Sisiego na prezydenta, co ożywia spekulacje, że człowiek, który obalił poprzedniego szefa państwa może go zastąpić.
Szafik, który był również dowódcą sił powietrznych Egiptu, a w zeszłorocznych wyborach prezydenckich uplasował się tuż za Mohammedem Mursim, powiedział, że nie będzie tym razem startował w wyścigu prezydenckim, jeśli kandydować będzie dowódca sił zbrojnych, generał Sisi.
To właśnie Sisi, obecnie wicepremier i minister obrony, postrzegany jest jako człowiek, który doprowadził do obalenia Mursiego 3 lipca po miesiącach protestów przeciw jego rządom.
Szef egipskiej dyplomacji za czasów dyktatury Mubaraka oraz były sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Musa, który także startował w wyborach prezydenckich w 2012 roku, powiedział, że gdyby Sisi zgłosił swą kandydaturę, to wygrałby znaczącą liczbą głosów. Egipcjanie "są sfrustrowani, boją się anarchii i terroryzmu i chcą zdecydowanego przywódcy" - powiedział Musa.
Takie wypowiedzi mogą wyjaśniać, dlaczego na kilka miesięcy przed wyborami, które powinny być rozpisane w przyszłym roku, nie ma jeszcze zadeklarowanych kandydatów do wyścigu prezydenckiego. Politycy czekają, aż Sisi ogłosi swoje plany, zanim sami poinformują o swoich intencjach - komentuje Reuters.
Sisi powiedział wprawdzie kilkakrotnie, że nie zamierza ubiegać się o fotel prezydencki, ale uwaga, jaką poświęca mu telewizja, plakaty z jego zdjęciami, które pojawiły się w Kairze, zdają się zaprzeczać jego deklaracjom.
W wywiadzie dla telewizji Dream 2 Szafik powiedział: "Niech Bóg da mu (Sisiemu) pomyślność. Wszyscy by go poparli, a ja poparłbym go jako pierwszy (...). Jeśli wystartuje Sisi, ja nie będę ubiegał się o głosy".
Poprzednim wyborom w Egipcie towarzyszyła głośna, wielomiesięczna kampania. Tym dziwniejsza jest obecna cisza, w której nikt nie wydaje się gotów zadeklarować swych politycznych intencji - pisze Reuters.
Mursi był pierwszym cywilnym prezydentem, odkąd egipska armia obaliła w 1952 roku monarchię. Objęcie najwyższego urzędu przez generała Sisiego oznaczałoby de facto powrót do tradycji sprawowania rządów przez polityków rekrutujących się z wojska.
Spekulacje na temat planów Sisiego stawiają więc pod znakiem zapytania intencje armii, która obiecała przekazać rządy cywilom. Wspierany przez nią rząd tymczasowy, który cieszy się sporą popularnością, stara się energicznie wyrugować z życia politycznego islamskie Bractwo Muzułmańskie, z którego wywodził się Mursi.
Ponad 2 tys. działaczy Bractwa zostało aresztowanych, odkąd Mursi został odsunięty od władzy, a większości przywódców tej formacji, z Mursim włącznie, postawiono zarzuty nawoływania do przemocy lub wręcz terroryzmu.
Nawet jeśli Sisi nie będzie kandydował w wyborach, siły zbrojne - jak przewidują politolodzy - pozostaną w dużej mierze u władzy, starając się ograniczyć wpływy następnego prezydenta.
Amr Musa uważa jednak, że Egipcjanie po prostu chcą wojskowego prezydenta. Sisi jest najpopularniejszą postacią w państwie, a w tym momencie "Egipcjanom do głowy przychodzi natychmiast prezydent-wojskowy" - powiedział były sekretarz Ligi Arabskiej.
Tymczasem Bractwo Muzułmańskie oskarża Sisiego o próby przywrócenia systemu politycznego, który funkcjonował przez 30 lat rządów Mubaraka.
Wybory parlamentarne i prezydenckie mają się odbyć w Egipcie na początku przyszłego roku.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł